Nasze Bassety Strona Główna


Poprzedni temat «» Następny temat
Przesunięty przez: Miła od Gucia
Pon 22 Cze, 2015 13:58
Kradzieże bassetów, i nie tylko, uważajmy
Autor Wiadomość
VADER 


Dołączył: 19 Lut 2010
Posty: 129
Skąd: SKOCZÓW
  Wysłany: Czw 26 Maj, 2011 15:39   Kradzieże bassetów, i nie tylko, uważajmy

najpierw zacytuję artykuł z onet.pl z dnia 26.05.2011 pani Pauliny Łukaszewskiej pt sekundy, których nie można cofnąć:

"Właściciele młodej suczki wpadają w rozpacz, rozwieszają plakaty po całej okolicy, szukają jej w schroniskach, korzystają z pomocy znajomych przy rozpowszechnianiu wiadomości o zaginionej na całą Polskę. Po kilku dniach otrzymują tajemniczy telefon: dzwoniący opowiada, że osoba z rodziny znalazła sznaucera. Mężczyzna jest wylewny i chętny do pomocy, obiecuje skontaktować się później. Dzwoni jeszcze raz, tym razem nie jest zbyt chętny do rozmów, wyjaśnia krótko, że znalezione zwierzątko to pies, nie suczka, dziwnie kręci – i kontakt się urywa. Do dziś po ukochanej suczce płaczą zrozpaczone dzieci. Pies zniknął bez śladu.

Z ogrodzonej i zamkniętej posesji znikają dwa pilnujące jej owczarki niemieckie. Właściciele prowadzą poszukiwania, bez skutku. Stan niepewności trwa kilka tygodni – po tym czasie ktoś w okolicy dokonuje makabrycznego odkrycia – znajduje zwłoki dwóch psów, straszliwie zmasakrowane, rozprute, noszące ślady tortur. Właściciele rozpoznają w tych okrutnie okaleczonych szczątkach swoje owczarki.

Warszawa, środek ruchliwego osiedla, południe. Chodnikiem wzdłuż ulicy biegnie przerażony york. Przechodnie rozglądają się za właścicielem pieska. Nagle nadjeżdża czerwony samochód, zatrzymuje się, a z siedzenia pasażera wyskakuje młoda kobieta, która łapie pieska na ręce i odjeżdżają. Wszystko odbywa się bardzo naturalnie, obserwatorzy stwierdzają, że pies przestraszył się czegoś i zaczął biec przed siebie – dobrze, że właściciele mieli na tyle przytomności umysłu, że wskoczyli do samochodu i tak szybko dogonili zbiega! Tego popołudnia na całym osiedlu pojawiają się ogłoszenia o zaginionym yorku, telefon pod wskazany adres wyjaśnia wszystko – to nie właściciele schwytali pieska, to ludzie, do których doskonale pasuje przysłowie: „okazja czyni złodzieja”.

No właśnie – okazja nader często się przytrafia. Wielu właścicieli psów zbyt naiwnie wierzy w zdolności własnego psa do samoobrony albo w zabezpieczenia, które bynajmniej nie są dostateczne, choć takie się wydają. Dlatego im bardziej przewidujący jesteśmy, tym lepiej. Niech otoczenie oskarża nas o przewrażliwienie, niech się śmieją znajomi, że nie zostawiamy naszego psa samego, choć przecież on „ma zęby i się w razie czego obroni”. Bądźmy mądrzejsi od wielu ludzi, którzy nie wierzą w statystykę i uważają, że skoro dotąd ich psu nic się nie przytrafiło, to nigdy się nic złego nie przydarzy.

Nieważne, że w tym kraju tysiące ludzi zostawia swoje psy pod sklepami, przywiązane do barierek czy krat. Część z tych psów oczywiście ginie, ale większość przecież pozostaje na miejscu. Psy, wypuszczane regularnie na teren posesji i tam pozostawiane na długie godziny to też nasza niechlubna tradycja. Czasem taki pies z ogródka znika, znacznie częściej bywa po prostu otruty, ale to, w sumie, tylko nieduży procent przypadków. Lepiej więc zażarcie bronić swojego prawa do bycia nieprzewidującym - niż wyciągać wnioski ze smutnych przypadków, jakie się zdarzyły innym ludziom.

W miłej, spokojnej dzielnicy pewnego miasta stoi wśród zieleni kamienica. W jednym z mieszkań na parterze znajdują się kraty, a na dodatek okno opatrzone jest solidną stalową siatką. Sprawia to wrażenie twierdzy paranoika, do momentu, w którym porozmawia się – jak mnie się to zdarzyło – z miejscowym pijaczkiem, ogromnie dumnym z akcji w jakiej brał swego czasu udział. W upalne popołudnie kilku takich panów (których głównym zajęciem jest wystawanie z piwkiem czy innymi, mocniejszymi trunkami pod okolicznym sklepikiem) usłyszało pisk psa. Wystarczyło im wrażliwości na to, aby podbiec w miejsce, z którego ów głos dobiegał. Zobaczyli mężczyznę, który stał na podmurówce i siłą przeciągał przez kraty w oknie parterowego mieszkania małego psiaka, psiaka który często leżał tam sobie na poduszce obserwując świat. Pomińmy milczeniem karę, jaką amatorowi cudzych psów wymierzyli panowie i miejmy nadzieję, że człowiek ten zrezygnuje z podobnych „okazji”. Dla właściciela pieska owo zdarzenie stanowiło poważne ostrzeżenie: wiara w to, że kraty w oknach stanowią wystarczające zabezpieczenie runęła. No i w oknie pojawiła się dodatkowa siatka…

Nasz pies może da sobie radę w niektórych sytuacjach. Ale czy na pewno poradzi sobie z ludźmi – takimi, którzy nie są życzliwi, nie są przyjaźni, którzy chcą mu zrobić krzywdę? Historia owczarków niemieckich uprowadzonych z własnej posesji dość jasno pokazuje, że nie ma psów, które nie pozwolą się ukraść. Wszystko zależy jedynie od tego, jak bardzo zdeterminowani są złodzieje.

Nie zapominajmy także, że jest jeszcze druga strona medalu.

Osoba z rodziny czekała kiedyś na mnie u zbiegu ruchliwych ulic, trzymając na smyczach trzy wypielęgnowane yorkshire teriery. Nie minęła minuta, gdy już ktoś zagadnął ją, po ile sprzedaje te śliczne pieski? Zadziwiające, że ktokolwiek mógł uznać uliczny murek za doskonałe miejsce na sprzedaż psów. Co więcej, wydaje się niemożliwe, że przypadkowa osoba w takiej sytuacji – ot tak, tylko dlatego, że cena jest korzystna – może psa kupić. Dla odpowiedzialnych osób, które długo szykują się na przybycie do domu psa (co zawsze jest przecież pewną rewolucją w życiu rodziny), pomysł na kupienie psa go wpływem impulsu jest absurdalny. A jednak pytających o to, czy te psy są na sprzedaż, przybywało.

Pieski były dorosłe, w wystawowej kondycji, dobrze ułożone. Czy nie byłoby co najmniej dziwne stanąć z nimi na ulicy i za okazyjną cenę sprzedawać? Podejrzenie, że tak postąpić mógłby chyba tylko złodziej, który te psy ukradł, samo się nasuwa, a jednak przyzwoitych i praworządnych obywateli bynajmniej to nie odstraszało. Liczył się fakt „okazji”. W razie gdyby cena okazała się wystarczająco niska, pewnie niejeden wróciłby do domu z dorosłym, nieznanym mu kompletnie, za to ślicznym yorkiem pod pachą.

Niestety, do naszego społeczeństwa nie dociera informacja o zjawisku zwanym paserstwem – który to zarzut może być postawiony osobie nabywającej skradzione dobro. Nadal, nawet w przypadku kupna żywej istoty, cena i okazja liczą się ponad wszystko. Dlatego, drodzy właściciele, nie liczcie na to, że waszego skradzionego psa „nikt przecież nie kupi”. Kupi, kupi, i pewnie będzie to poczciwy człeczyna, dla którego będzie się liczył fakt że „nie przepłacił” za pieska. A podejrzenia, że z tym zakupem jest coś nie tak, że może tego psa ktoś szuka, będą starannie zepchnięte w podświadomość.

W ten prosty sposób zaginiony pies może trafić na drugi koniec kraju, a może i za granicę; w miejsce, gdzie nawet nie dociera informacja o jego zaginięciu. Wszystkim nam, psiarzom, życzę, abyśmy po prostu nie stwarzali okazji do takich wydarzeń. "
_________________
Vader
Ostatnio zmieniony przez Miła od Gucia Pon 22 Cze, 2015 13:59, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
VADER 


Dołączył: 19 Lut 2010
Posty: 129
Skąd: SKOCZÓW
  Wysłany: Czw 26 Maj, 2011 15:44   Kradzież psa, My mieliśmy szczęscie!

najpierw zacytuję artykuł z onet.pl z dnia 26.05.2011 pani Pauliny Łukaszewskiej pt sekundy, których nie można cofnąć:

"Właściciele młodej suczki wpadają w rozpacz, rozwieszają plakaty po całej okolicy, szukają jej w schroniskach, korzystają z pomocy znajomych przy rozpowszechnianiu wiadomości o zaginionej na całą Polskę. Po kilku dniach otrzymują tajemniczy telefon: dzwoniący opowiada, że osoba z rodziny znalazła sznaucera. Mężczyzna jest wylewny i chętny do pomocy, obiecuje skontaktować się później. Dzwoni jeszcze raz, tym razem nie jest zbyt chętny do rozmów, wyjaśnia krótko, że znalezione zwierzątko to pies, nie suczka, dziwnie kręci – i kontakt się urywa. Do dziś po ukochanej suczce płaczą zrozpaczone dzieci. Pies zniknął bez śladu.

Z ogrodzonej i zamkniętej posesji znikają dwa pilnujące jej owczarki niemieckie. Właściciele prowadzą poszukiwania, bez skutku. Stan niepewności trwa kilka tygodni – po tym czasie ktoś w okolicy dokonuje makabrycznego odkrycia – znajduje zwłoki dwóch psów, straszliwie zmasakrowane, rozprute, noszące ślady tortur. Właściciele rozpoznają w tych okrutnie okaleczonych szczątkach swoje owczarki.

Warszawa, środek ruchliwego osiedla, południe. Chodnikiem wzdłuż ulicy biegnie przerażony york. Przechodnie rozglądają się za właścicielem pieska. Nagle nadjeżdża czerwony samochód, zatrzymuje się, a z siedzenia pasażera wyskakuje młoda kobieta, która łapie pieska na ręce i odjeżdżają. Wszystko odbywa się bardzo naturalnie, obserwatorzy stwierdzają, że pies przestraszył się czegoś i zaczął biec przed siebie – dobrze, że właściciele mieli na tyle przytomności umysłu, że wskoczyli do samochodu i tak szybko dogonili zbiega! Tego popołudnia na całym osiedlu pojawiają się ogłoszenia o zaginionym yorku, telefon pod wskazany adres wyjaśnia wszystko – to nie właściciele schwytali pieska, to ludzie, do których doskonale pasuje przysłowie: „okazja czyni złodzieja”.

No właśnie – okazja nader często się przytrafia. Wielu właścicieli psów zbyt naiwnie wierzy w zdolności własnego psa do samoobrony albo w zabezpieczenia, które bynajmniej nie są dostateczne, choć takie się wydają. Dlatego im bardziej przewidujący jesteśmy, tym lepiej. Niech otoczenie oskarża nas o przewrażliwienie, niech się śmieją znajomi, że nie zostawiamy naszego psa samego, choć przecież on „ma zęby i się w razie czego obroni”. Bądźmy mądrzejsi od wielu ludzi, którzy nie wierzą w statystykę i uważają, że skoro dotąd ich psu nic się nie przytrafiło, to nigdy się nic złego nie przydarzy.

Nieważne, że w tym kraju tysiące ludzi zostawia swoje psy pod sklepami, przywiązane do barierek czy krat. Część z tych psów oczywiście ginie, ale większość przecież pozostaje na miejscu. Psy, wypuszczane regularnie na teren posesji i tam pozostawiane na długie godziny to też nasza niechlubna tradycja. Czasem taki pies z ogródka znika, znacznie częściej bywa po prostu otruty, ale to, w sumie, tylko nieduży procent przypadków. Lepiej więc zażarcie bronić swojego prawa do bycia nieprzewidującym - niż wyciągać wnioski ze smutnych przypadków, jakie się zdarzyły innym ludziom.


26.05.2011 zmiana w tytule z wielkich liter na normalne
_________________
Vader
Ostatnio zmieniony przez Miła od Gucia Czw 26 Maj, 2011 18:59, w całości zmieniany 3 razy  
 
 
VADER 


Dołączył: 19 Lut 2010
Posty: 129
Skąd: SKOCZÓW
Wysłany: Czw 26 Maj, 2011 15:46   c.d.

W miłej, spokojnej dzielnicy pewnego miasta stoi wśród zieleni kamienica. W jednym z mieszkań na parterze znajdują się kraty, a na dodatek okno opatrzone jest solidną stalową siatką. Sprawia to wrażenie twierdzy paranoika, do momentu, w którym porozmawia się – jak mnie się to zdarzyło – z miejscowym pijaczkiem, ogromnie dumnym z akcji w jakiej brał swego czasu udział. W upalne popołudnie kilku takich panów (których głównym zajęciem jest wystawanie z piwkiem czy innymi, mocniejszymi trunkami pod okolicznym sklepikiem) usłyszało pisk psa. Wystarczyło im wrażliwości na to, aby podbiec w miejsce, z którego ów głos dobiegał. Zobaczyli mężczyznę, który stał na podmurówce i siłą przeciągał przez kraty w oknie parterowego mieszkania małego psiaka, psiaka który często leżał tam sobie na poduszce obserwując świat. Pomińmy milczeniem karę, jaką amatorowi cudzych psów wymierzyli panowie i miejmy nadzieję, że człowiek ten zrezygnuje z podobnych „okazji”. Dla właściciela pieska owo zdarzenie stanowiło poważne ostrzeżenie: wiara w to, że kraty w oknach stanowią wystarczające zabezpieczenie runęła. No i w oknie pojawiła się dodatkowa siatka…

Nasz pies może da sobie radę w niektórych sytuacjach. Ale czy na pewno poradzi sobie z ludźmi – takimi, którzy nie są życzliwi, nie są przyjaźni, którzy chcą mu zrobić krzywdę? Historia owczarków niemieckich uprowadzonych z własnej posesji dość jasno pokazuje, że nie ma psów, które nie pozwolą się ukraść. Wszystko zależy jedynie od tego, jak bardzo zdeterminowani są złodzieje.

Nie zapominajmy także, że jest jeszcze druga strona medalu.

Osoba z rodziny czekała kiedyś na mnie u zbiegu ruchliwych ulic, trzymając na smyczach trzy wypielęgnowane yorkshire teriery. Nie minęła minuta, gdy już ktoś zagadnął ją, po ile sprzedaje te śliczne pieski? Zadziwiające, że ktokolwiek mógł uznać uliczny murek za doskonałe miejsce na sprzedaż psów. Co więcej, wydaje się niemożliwe, że przypadkowa osoba w takiej sytuacji – ot tak, tylko dlatego, że cena jest korzystna – może psa kupić. Dla odpowiedzialnych osób, które długo szykują się na przybycie do domu psa (co zawsze jest przecież pewną rewolucją w życiu rodziny), pomysł na kupienie psa go wpływem impulsu jest absurdalny. A jednak pytających o to, czy te psy są na sprzedaż, przybywało.

Pieski były dorosłe, w wystawowej kondycji, dobrze ułożone. Czy nie byłoby co najmniej dziwne stanąć z nimi na ulicy i za okazyjną cenę sprzedawać? Podejrzenie, że tak postąpić mógłby chyba tylko złodziej, który te psy ukradł, samo się nasuwa, a jednak przyzwoitych i praworządnych obywateli bynajmniej to nie odstraszało. Liczył się fakt „okazji”. W razie gdyby cena okazała się wystarczająco niska, pewnie niejeden wróciłby do domu z dorosłym, nieznanym mu kompletnie, za to ślicznym yorkiem pod pachą.

Niestety, do naszego społeczeństwa nie dociera informacja o zjawisku zwanym paserstwem – który to zarzut może być postawiony osobie nabywającej skradzione dobro. Nadal, nawet w przypadku kupna żywej istoty, cena i okazja liczą się ponad wszystko. Dlatego, drodzy właściciele, nie liczcie na to, że waszego skradzionego psa „nikt przecież nie kupi”. Kupi, kupi, i pewnie będzie to poczciwy człeczyna, dla którego będzie się liczył fakt że „nie przepłacił” za pieska. A podejrzenia, że z tym zakupem jest coś nie tak, że może tego psa ktoś szuka, będą starannie zepchnięte w podświadomość.

W ten prosty sposób zaginiony pies może trafić na drugi koniec kraju, a może i za granicę; w miejsce, gdzie nawet nie dociera informacja o jego zaginięciu. Wszystkim nam, psiarzom, życzę, abyśmy po prostu nie stwarzali okazji do takich wydarzeń. "
_________________
Vader
Ostatnio zmieniony przez Miła od Gucia Czw 26 Maj, 2011 18:59, w całości zmieniany 3 razy  
 
 
VADER 


Dołączył: 19 Lut 2010
Posty: 129
Skąd: SKOCZÓW
Wysłany: Czw 26 Maj, 2011 15:58   a teraz nasza historia z wczoraj

wczoraj 16.00 ja byłam w pracy, Bartek z bassetami na ogrodzie , ogród niewielki w centru miasta zaraz przy rynku. Szli do domu i Argosa nagle nie ma, brama, która była zamknięta teraz była do połowy otwarta, a otwiera się ją na zasuwę i to porządną, jak również u dołu bramy jest taki "zachaczacz", nie ma furtki, a za bramą zaraz droga dosyć ruchliwa.
I JAK TO MOŻLIWE? zamknął Vadera w domu i gonił po mieście pytał ludzi około 30 minut, potem wziął Vadera i znalezli Argosa w okolicy pobliskiego parku (był tam wcześniej 2 razy sprawdzić) CO SIĘ STAŁO? nie wiem, Argos nie podchodzi do ludzi, waży 30 kg, może im się nie udało, mieliśmy przestrogę! nie wiem
pamiętam w zeszłe lato ogłoszenia po rynkowych sklepikach 3 psy zaginęły w ciągu tygodnia jeden sznaucer reszty nie pamiętam.
w pale się nie mieści, potem szliśmy wieczorem na spacer koło domu i szedł gościu z matką i córeczką i woła za nami ile taki piesek kosztuje i osłupiałam przypadek, paranoja?
_________________
Vader
 
 
gkoti 
www.leniuch.com



Pomogła: 1 raz
Dołączyła: 31 Sie 2006
Posty: 4793
Skąd: Malbork/Luton
Wysłany: Czw 26 Maj, 2011 17:21   

Tak, masz dużo racji!!! Pomimo tego, że mieszkam na wsi i wszyscy prawie mnie znają, nie dowierzam tzw. " dalszym znajomym", a tym bardzie obcym ludziom, którzy zatrzymują się samochodem i pytają, co to za piękne pieski...nigdy nie zostawiam ich samych w ogrodzie czy na podwórku, jak już muszę wyjechać, a nie chcę ich zamykać w domu, to moja koleżanka dogląda piesków i ma je cały czas na oku, a jak nie może ona, to po prostu idą do domu. Nawet będąc w domu mam je na oku, chyba że są w ogrodzie z tyłu, schowane od ludzkich oczu. Czasami myślałam, że zachowuję się gorzej, niż nadopiekuńcza matka...Takie przypomnienie zwykłych "zasad bezpieczeństwa" jest potrzebne, dzięki serdeczne i oby nikt nigdy nie musiał płakać i szukać zaginionego pupilka.
_________________
www.leniuch.com - to na razie stronka tylko Leniuszka
 
 
 
gocha
[Usunięty]

Wysłany: Czw 26 Maj, 2011 18:39   

Dobrze Danusiu, że przytoczyłaś ten artykuł i Wasz przypadek, może niektórym "beztroskim"da to do myślenia.
Każda taka nauczka, czy zasłyszana historia powinna być dla nas przestrogą.

Dobrze, że u Was skończyło się tylko na strachu i Argos szybko się znalazł :grin:
 
 
Patka 



Dołączyła: 31 Lip 2012
Posty: 431
Skąd: Poznań
  Wysłany: Czw 18 Cze, 2015 11:41   U W A G A !!!

Kochani, na prośbę jednego z poznańskich weterynarzy ostrzegam wszystkich posiadaczy bassetów. Pani dr przestrzega przed pozostawianiem bassetów przed sklepami, kawiarniami, czy też na długie godziny samopas w przydomowych ogrodach.
W ostatnich miesiącach zatrważająco rośnie liczba ukradzionych bassetów!!! Jest to na tyle rzadko spotykana rasa, że są łakomym kąskiem dla złodziei. Kradzione są głównie suczki... W jakim celu - możemy się domyśleć. Pani dr wspominała o sytuacji, gdzie znaleziono bestialsko zatłuczoną na śmierć bassetkę, najprawdopodobniej dlatego, że okazała się wysterylizowana, czego złodzieje nie byli w stanie stwierdzić w momencie kradzieży! Uważajmy!!!
_________________
Patka z Emmą i Birmą
Ostatnio zmieniony przez Asia i Basia Czw 18 Cze, 2015 11:53, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
madziaa 



Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 05 Maj 2010
Posty: 2720
Skąd: Toruń
Wysłany: Czw 18 Cze, 2015 12:20   

Dobrze, że piszesz kochana a my na prawdę musimy uważać na nasze skarby hmm można by też napisać takie ostrzeżenie na fb, żeby trafiło do jak największego grona basseciarzy
_________________

 
 
 
RicoSB 



Dołączył: 14 Paź 2014
Posty: 1428
Skąd: Świętochłowice
Wysłany: Pon 13 Lip, 2015 22:07   

ja zawsze jak kogoś spotykam i się pyta o wartość psa, to mówię ile kosztował, ale dodaje, że obecnie to wart jest grosze, bo wykastrowany i w dodatku miesięcznie trzeba na leki wydać 300zł aby w ogóle mógł chodzić. Ludziom od razu rzednie mina i jakoś mniej atrakcyjny pies jest:) Zresztą w okolicy wszyscy psiarze są w nim zakochani i jak raz moja małżonka poszła z Furiatem na spacer, to wszystkim musiała mówić, że jest moją żoną. Mało a by kazali jej pokazywać akt ślubu i książeczkę psa. Od tej pory chodzimy razem, albo ja :) Tak więc jak ktoś go zobaczy z obcym to pewnie go zlinczują i odbiorą psa:)
_________________
Pies z promocji za pół ceny, trochę wybrakowany, ale kochany!

http://sfuriatowani.blogspot.com/

http://slowaduzeimale.blogspot.com/
 
 
Maffcia 
Maffinowa


Dołączyła: 17 Gru 2014
Posty: 15
Skąd: Śląsk - Rybnik
Wysłany: Wto 14 Lip, 2015 20:23   

Tez mieliśmy gorącą sytuację...
Teściowie mieszkają w sąsiedztwie zajazdu organizującego różne imprezy. Posiadają m.in spaniela, który wręcz szaleje za teściem, i kiedy teściu tam idzie on albo przeskakuje za nim przez płot, albo otwiera sobie furtkę. Wtedy właśnie otworzył furtkę i pobiegł za nim, a Maffin jako że ciekawy poszedł również. Trzymali się razem i szukali teścia. Mąż wręcz uratował nasze biedactwo z rąk wstrętnych ludzi - pakowali go już do bagażnika. Jakie było tłumaczenie?
- "Myśleliśmy, że sie zgubił"
Tak...pies w obroży, z różowym znaczkiem informującym ze posiada chip, z adresówką i dzwoneczkiem (bo w wysokiej trawie go nie widzę, więc przynajmniej słyszę), na ogrodzonym terenie w towarzystwie drugiego tak samo wyposażonego psa (z tym szczegółem że bardziej agresywnie nastawionego na obcych), gdzie wszyscy pracownicy psa znają i rozczulają sie nad nim - zgubił sie.
Ludzie dostali opieprz od męża, od teścia i jeszcze od właścicielki zajazdu z tego co mi wiadomo, a gdybym ja tam była to by sie na tym nie skończyło, bo jeśli chodzi o Maffina to bywam gorsza od najbardziej agresywnego rottweilera.
Strasznie sie zdenerwowałam kiedy usłyszałam tę opowieść i od tamtego czasu nie pozwalam teściowi wypuszczać go samego nawet na ogród, a u mnie, na osiedlu zawsze jak ktoś wdaje sie w dyskusje o psie a nie znam tego kogoś (wszystkich psiarzy z okolicy znamy) to zawsze mówię, że pies ma problemy zdrowotne, potrzebuje stałej opieki weterynaryjnej i karmy specjalistycznej. A kiedy nie ma w pobliżu mnie lub męża to wpada w depresję i "nie je, nie pije, rzyga i sra po domu, a szczególnie w pościeli". Tak, to jest dobry sposób. Szczególnie, że bassety nie są często widywaną rasą to ludzie wierzą w takie bajki.

Niektórzy nieżyczliwi są straszni...
_________________
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
FGRP Theme created by Gilu
 
Strona wygenerowana w 0,11 sekundy. Zapytań do SQL: 19