Bogusia,chyba dobrze ci wyszło! ja mierzyłam klusię :shock: i uzyskałam podobny wynik!
Fanfan z rodziną [Usunięty]
Wysłany: Sro 14 Maj, 2008 16:17
Moje bydlaczki też uwielbiają taplać się w kałużach, ale Lady zdecydowanie szybciej się poddaje. Fanfan przychodzi brudny jak prosię. Jak Ewa wycieram go gdzieś z wierzchu, a ptem cierpliwie czekam 2 dni, aż wyschnie. Nie mam pojęcia, czemu akurat moje psiko tak długo schnie i co najważniejsze - jak przy takim syfiarzu ocalał w domu biały dywan
gocha [Usunięty]
Wysłany: Sro 14 Maj, 2008 19:41
Moje uwielbiają błotniste kałuże, nie ominą żadnej, też przychodzą wytaplane jak świnki.
A z tym wysychaniem , to chyba wszystkie bassety tak mają.Inny pies się otrzepie i jest suchy, moje schną kilka godzin, a po kąpieli do rana.Poprzednia moja bassetka też tak miała
Do basseta przy zakupie powinna być instrukcja obsługi i użytkowania, np.
*silnie zabrudzonego można prać chemicznie
*suszyć ręcznie lub suszarką (niewielka temperatura powietrza)
*delikatne zabrudzenia przecierać zwilżoną szmatką
*trzymać z dala od zbiorników wodnych podczas spacerów
*najlepiej usunąć z mieszkania miękkie meble (kanapy, fotele, dywany) w celu zabezpieczenia ich przed trwałym uszkodzeniem mechanicznym
W czasie deszczu zacna Antonina dostojnie pochlipuje wodę z kałuż, przechadza sie i podżera co znajdzie. Rufus (pies już jakby nie było czteromiesięczny) bada regularnie teren, zbiera próbki błota, wypija z każdej kałuzy po kilka kropel, uszami przenosi ziarenka piasku ... by potem dumnie wkraczac na pole sasiadki i w kartoflisku kończyc dzieło. Kopie, tarza się, wierzga, skacze ... widac, ze sprawia mu to wiele radości. Jednak co czarnoziem, to czarnoziem Na koniec wykonuje rundę honorową i z pyskiem pełnym szcześcia wpada do domu.
A tam ... zawsze można wstawic delikwenta pod prysznic. Na całe szczęście już przestało u nas lac.
Pomogła: 11 razy Dołączyła: 03 Mar 2005 Posty: 21590 Skąd: Gorzów
Wysłany: Sob 27 Wrz, 2008 10:26
Zoja to są właśnie te uroki. I popatrzcie , że my się tym nie denerwujemy, jesteśmy cierpliwi.
Ja wychodzę z Guciem rano, przed pracą, sami wiecie, jak to rano, każdy się spieszy. A tu po spacerze, gucio mokry, trzeba go do porządku doprowadzic. Mnie jakoś nic nie rusza, ze spokojem zajmuję się nim, jeszcze radośnie wycierając mu uszyska, a on cały szczęśliwy. A do pracy jak się spóźnię 5 minut to się nic nie stanie.
no przecież :grin:
od miesiąca wdrażam następujący harmonogram:
6.00 - 6.15 pobudka - i biegiem, żeby Rufi nie zeskoczył z łóżka, bo wtedy bezceremonialnie leje... więc spodnie, szlafrok, kurtka, Rufus na rekach i biegiem przed domek. Potem powrót po Tosię (małpa czeka, żebym też ją niosła o poranku) siusiu, ochy, achy, kupka, ochy, achy, powrót do domu.
śniadanko - Kota Balbina, Rufus, Antosia ... pani kawka, zamiana szlafroczka na bluzkę, sweter i biegiem na dwór. Spacer do godziny 7.00 - 7.10
Powrót do domku - pieski zmęczone śpią a pani mycie, makijaż, całuski i biegiem do pracy. Cale szczęście, że mieszkam naprzeciwko szkoły. Swoją drogą kiedyś mogłam wstac o 7.00 i na pełnym luzie wyprawić się do pracy. Ale życie było wtedy zdecydowanie monotonne.
Teraz ćwiczenia z emisji głosu (Toooosiaaa, Ruuuufiiii), przebieżka, lekka sapka i serce pełne szczęścia. Nie ma takiej opcji, żebym zaspana wkraczała do klasy. Pełna energia!! Pokora!! Tolerancja!! Cierpliwość!! I wszelkie inne zalety belfra :lol:
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum