Wysłany: Nie 01 Mar, 2009 09:30 Wycie, szczekanie, pies sam w domu
Hej!
Bunia ma 3,5 miesiąca i mam z nią problemy
1.Podczas jazdy samochodem tragicznie wyje i szczeka co jest bardzo denerwujące i bardzo sie stresuje , bo nie wiem co się jej dzieje ..
2.Wychodzimy z nią 4-5 razy dziennie .. nie mówie ale załatwia się na dworze ale przychodzi z dworu i sikia albo robi kupke (da się jakoś oduczyć?> )
3.Na spacerach kładzie się albo zapiera i niechce iść dalej , usłyszy szczekanie psa i odrazu próbuje uciec .. Wiecie dlaczego się kładzie i niechce iść dalej ?? :~
4.Próbowaliśmy zostawić ją samą w domu na 10 minut .... Strasznie wyła i szczekała .. po wejściu do domu nie zwracałam na nią uwagi co ją chyba rozwścieczyło .. zaczeła głośniej i więcej ujadać , ale nie zwracałam na nią uwagi dopiero jak się uspokoiła dałam jej przekąske i pogłaskałam ..
Z góry dziękuje za POMOC
Ostatnio zmieniony przez Miła od Gucia Pią 12 Lis, 2010 21:39, w całości zmieniany 1 raz
No to witamy w klubie.
Punkt pierwszy: cwiczyc, probowac, nie dac sie zwariowac. Niestety jedne psy lubia jazde inne nie. Nasza wymiotuje, musi jezdzic na czczo. Jesli wasza ma w samochodzie bezpieczne miejsce, to sie nie denerwujcie, bo wasze nerwy przenosza sie na nia i bedzie jeszcze gorzej. Tylko spokoj! Zabierajcie jej moze na poczatek jej kocyk czy zabawke, zeby sie czula bezpieczniej, bo ona jeszcze malutka jest i potrzebuje poczucia bezpieczenszwa.
Punkt drugi: albo sie da albo nie, wychodzcie czesciej , z takim malym jesli sie ma nauczyc to przynajmniej 10 razy, lepiej czesciej i na krocej, bo takich maluchow bassecich nie nalezy w tym okresie forsowac dlugimi wyprawami.
Punkt trzeci: tez tak mielismy, cala okolica miala ubaw, przeszlo (prawie-czasem sie zdarza, ze lezy plackiem) z wiekiem, cierpliwosci.
Punkt czwarty: tylko konsekwencja, wychodzic po troszku na chwile, najpierw do innego pomieszczenia, pozniej za drzwi, ale regularnie, przyzwyczajac, wydluzac okres nieobecnosci. Basset ma pieronsko donosny glos, jesli tu zawalicie, to wspolczuje sasiadom.
To nasze propozycje, ale co basset to inny! Powodzenia :grin: !
_________________ Baśka polykacz jablek i klockow Lego
Tymek [Usunięty]
Wysłany: Nie 01 Mar, 2009 13:13
No tak - macie prawdziwego basseta
Tymek uwielbia jazdę samochodem,nigdy nie mieliśmy z nim problemu;właściwie na początku trochę się ekscytuje podróżą ale potem grzecznie śpi.
Co do wychodzenia...Cóż,w tej chwili ma prawie 1,5 roku,wychodzimy z nim 4 razy dziennie,to mu w zupełności wystarcza.Jednak do 7 miesiąca życia sikał w domu po powrocie z każdego spaceru,myśleliśmy,że to się nigdy nie skończy,w końcu jakoś tak z dnia na dzień zakończył się ten etap "lania" w domu.
Natomiast zapierania się,siadanie na środku alejki,kładzenie się pozostało do dzisiaj.Identycznie jak u Was - jak tylko zobaczy innego psa -następuje przebudzenie i ucieczka.Im głośniej go wołam,tym szybciej ucieka.Taka natura.Wiem,że są bassety,z którymi nie ma tego problemu,mój jest taki i już.Przyzwyczaiłam się
No i ostatni punkt-zostawianie psa samego w domu.Przed zakupem Tymka dużo czytałam o bassetach,że właśnie pozostawione same w domu wyją i szczekają( a wiadomo jakie głosiska mają nasi pupile) no i ponieważ mąż pracuje w domu,Tymek ma ten komfort,że przeważnie ma towarzystwo.Zdarza się nam wyjść na krótko,do tej pory sąsiedzi się nie skarżyli,więc chyba jest spokój :lol:
Macie jeszcze maleństwo,więc dużo może się zmienić,to tylko zależy od waszej konsekwencji w postępowaniu z psem.Życzę powodzenia,cierpliwości i dużo radości z obcowania z waszym psiakiem.Pozdrawiamy - Gosia z Tymkiem
Ja z moimi psiakami jeździłam samochodem niemal codziennie. I Tosia i Rufus nie mieli wyjścia :grin: Ludzie patrzyli na mnie jak na waryjatkę - pakowałam psy, żeby podjechać do sklepu i z powrotem (w obie strony może jest ze 400 m). Ale tak je przyuczałam do długich wypraw. Na początku siedziałam z każdym szczeniakiem i tuliłam go. Teraz siedzą na "desancie" a Rufus kontroluje jak prowadzimy. Woziłam je też do lasu (odległość podobna) i za każdym razem dostawały coś smacznego w nagrodę. Jak Tosia miała 7 miesięcy a Rufi 4 odbyły swą pierwszą życiową podróż - 1600 km w ciągu trzech dni. Były zmęczone ale bez kłopotu zniosły wszystkie niewygody.
W dalszym ciągu wychodzę tak minimum 8 razy dziennie na podwórko. Jeden spacer dłuuuuugi (przynajmniej 1 godzinka) i półgodzinny spacer o poranku. Pozostałe, jak się nam chce, ale generalnie na siusiu :grin: :grin: Tosi chwatit a Rufiemu nie zawsze. Ma drań 9 miesięcy ale czasem niespodziewanie :shock: zrobi siusiu czy też kupkę. Jeśli wyjdę z nimi tak po 22 to noc Rufi przetrzyma - jeśli nie, to często o czwartej nad ranem wstaje i się załatwia w różnych miejscach.
Na spacerach też kabaret! Rufi gna do przodu - Tosia z dystynkcją wącha każdy milimetr. Trudno to pogodzc. Ja mam naturę zbliżoną do energii Rufiego, więc Tosia działa jak główny hamulcowy. Czasem, gdy próbuję ją namówic, by ruszyła swoje wałeczki nieco szybciej - wychodzi z obroży. Nie pytajcie jak - po prostu to robi :shock: Wylyzie i gapi się na mnie, jakby chciała mnie skarcić - nie ciągnij tak mocno!!
Nie jestem fachowcem, to moje pierwsze parówy ale zgadzam się, że jeno cierpliwość może nas uratować
Zapraszam do działu wychowanie-szczekanie Wiem coś o tym, i od razu powiem że trudno naszego wariata tego oduczyć, chociaż czasem się udaje
Co do załatwiania się w domu...hmm, nasz trzyma kilka ładnych godzin jak ktoś jest w domu, ale jak zostaje sam to potrafi zaraz nasikać na środku pokoju
Wszystko zależy od osobnika i chęci jego domonacji nad właścicielami
pozwodzenia
Ja tez zabieralam mojego psa na parominutowe wyprawy ze mna do auta jak byl maly. Teraz nie mamy zadnego problemu z podroza autem. Jak chcemy wyskoczyc na weekend a nie pozwalaja nam psa na nocleg zabrac to zostawiamy go na noc w samochodzie i jest tam jak w domu. Nawet jak pojechalismy do Szkocji to pies siedzial cicho bez potrzeb! przez 6 godzin jazdy.
Maly mam problem z nowym psem bo siusia w samochodzie. Ale robie z nia takie male rundki jak przedtem i potem tez dostaje smakolyka. Mam nadzieje ze pomoze.
co do zalatwiania sie w domu to nasz uparciuch byl nie do zniesienia przez ponad poltorej roku! Myslelismy ze ten pies jest jakis wybrakowany,.. niewychowalny. I co? przestal sam od siebie tak z dnia na dzien! Najwarzniejsze jest zeby nie robic nic typu moczenia nosa itp. I lepiej sie nie denerwowac, wszystkim na dobre wyjdzie. Musicie zalozyc ze bassetom zajmuje to o duzo dluzej niz innym rasom.
Moj pies tez potrafi sam wychodzic ze smyczy! hehe i potem wcale nie ucieka
Ja przez przypadek natknelam sie na te zaciskowe obroze i wychwalam je w niebiosa. Polecam sprobowac.
Jak nasz pies szczekal to powiedziano nam zebysmy sprobowali ignorowac go przynajmniej przez pol godziny przed wyjsciem, i nie okazuwac mu uwagi jako pierwszej rzeczy po powrocie. Ale to nie byl glowny problem. Zmienilo sie dopiero jak sprowadzilismy go do drugorzednej pozycji w hierarchii w naszym domu. To znaczy ze sciagnelismy z niego odpowiedzialnosc za ochrone calego domu i domownikow. Wiem teraz ze to go stresowalo. Przede wszystkim dostaje jedzenie po tym jak my zjemy! Nie moze juz wchodzic na kanapy(i zamowac najlepsze legowisko). Na spacerze przynajmniej przez 5 minut staram sie zeby szedl za mna na smyczy bez mozliwosci wachania, musi na mnie tylko zwracac uwage. Przez dzwi ja pierwsza. Wiem ze to bedzie ciezkie w przypadku szczeniaka ale dobrze miec jakies swiatlo w tunelu.
Jesli pozwolicie mu na dominujaca pozycje w domu prawdopodobnie bedzie wiecej problemow. Wiem z autopsji
_________________ Dogs are pets, bassets are family!
Pomógł: 1 raz Dołączył: 25 Paź 2008 Posty: 466 Skąd: Stalowa Wola
Wysłany: Wto 03 Mar, 2009 08:42
Teoria dominacji została obalona przed śmiercią jej głównego piewcy Fishera, więc to też nie tędy droga.
Chester od małego piszczał podczas jazdy, wzięliśmy go ostatnio na objazd po Polsce jak transportowaliśmy ciocię Tinę, myślałam, że pomoże.... nie pomogło :shock: . Co pół godziny przystanek na siku, masakra :razz: . Miał garść swoich gryzaków.... w nosie je miał :shock: . Trzeba zacisnąć zęby i olać aż da sobie siana i się położy :razz: . On jedynie śpi w samochodzie jak wracamy z wyczerpującego spaceru albo czymś się wcześniej innym zmęczy.
Załatwianie... Chester ma 7 miesięcy a dalej uwielbia sikać pod siebie. Z kupą od dawna nie mamy problemu, bo woła, no chyba, że ktoś nie zauważy sygnalizacji albo mylnie zinterpretuje to wtedy w ostateczności zastanie niespodziankę, ale to są pojedyncze przypadki jak jesteśmy w domu, inna sprawa jak zostaje sam, jak jesteśmy w pracy wtedy jest loteria. Na siku jak mu się chce to woła, jak nie to sika tam gdzie stoi, czasem prosto ze spaceru pójdzie i naleje :shock: . Tylko tyle jestem wdzięczna, ze wybrał sobie do tego linoleum a nie dywan czy łóżko . Ale.... jak go zaczęłam ganiać z linoleum, jak złapałam na laniu to poszedł cholernik i nalał na dywan :shock: i dałam sobie spokój, niech będzie to linoleum . Na każdy spacer musicie brać kieszeń smaczków i za każdą kupkę i siusiu chwalić gadzinę wtedy zobaczy, że się bardziej opłaca tam narobić
Na spacerach na szczęście się nie zapiera ale strasznie powoli lezie i musi wszystko wyniuchać i ew. pozbierać , nie lubię chodzić z nim po osiedlu. Wolę przejść za ulice i połazić po lesie. Myślę, że garść smaczków będzie przekonywującym argumentem do trzymania się blisko Państwa i za każde zwolnienie z zaparcia trzeba panienkę pochwalić to samo z odwracaniem uwagi od psa. Chester po tej socjalizacji całej zaczyna pomału olewać psy, w każdym bądź razie nie robi nie wiadomo jakich scen . Gorzej mam z ludźmi do których strasznie ciągnie :neutral: .
W kwestii zostawania w domu my zostawialiśmy Chesterowi zaparzoną szyję z indyka i gnata i tak codziennie. Pies był zajęty jedzeniem i miał nas w nosie . Teraz jak mu się znudziły te dodatki dostawał przed wyjściem miske z jedzeniem. I zauważyłam dziwną prawidłowość. Jak miał to ugotowane i nawet tego nie zjadł, to w domu był spokój nic nie rozwalił. A jak miał nie ugotowane i nie zostawione (te gnaty i szyjki) to poroznosił zabawki i papierki :shock:. O ile problem z zostawaniem jakoś się unormował to mamy problem z przychodzeniem do domu, bo nas ok 10 min. opiernicza za to, ze nas nie było i cały blok słyszy, ze przyszliśmy do domu, mimo, że wchodzimy do domu tylko w przerwie na szczekanie (powinien zrozumieć, że za ciszę jest nagroda, ale to też ma w nosie :cool: ).
Reasumując moje przynudzanie... trzeba obserwować psa i jakoś sposobem próbować go przechytrzyć, na spokojnie, bez nerwów. Na nich nie emocji trzeba a wytężonej pracy szarych komórek . Musicie próbować różnych sposobów i zobaczyć który działa i to stosować, inna sprawa, że do niektórych rzeczy trzeba się przyzwyczaić i je polubić . To tyle co mogę powiedzieć jako świeży jeszcze zielony posiadacz własnej parówki.
Chyba każdy miał takie problemy jak Wy z Bunią. Ale to dopiero początek... I pomyśl, że na razie to nie problemy. Rozumiesz, jest pewna różnica między kupą 3,5 miesięcznego bobasa :smile: i rocznego już basiora :shock: Bassety niestety uczą się czystości dużo dłużej niż inne rasy, a i tak moim zdaniem pozostają niechlujami. Chyba tylko basset potrafi walnąć kupsko przy swoich miskach, a później się z nich najeść. Niesmaczne, ale prawdziwe.
Co do wychodzenia to ze swojej strony proponuję dużo częstsze wychodzenie. Na pewno trzeba iść kiedy według Was jest na to pora, ale też natychmiast po każdym siknięciu w domu - po jakimś czasie psiak zacznie kojarzyć załatwianie się z wyjściem na dwór. U nas to zadziałało, ale to nie nasz pomysł - polecili nam tę metodę doświadczeni hodowcy, którzy są zaprawieni w takich bojach. Super metoda, ale i tak parkiety są od jakiegoś czasu do remontu...
A na spacer też polecam zaciskowe obroże!!! Niekoniecznie łańcuszek, bo brudzi karczycho, ale nie wybrażam sobie już teraz prowadzić psa na czymś innym. Wyskakiwanie z obroży było u nas nagminne, spróbowaliśmy nawet w akcie desperacji kolczatkę - oczywiście bez jakiegokolwiek rezultatu.
A na samotność podobno najlepszy jest... drugi basset
Dzięki ogromne za Wasze rady :lol: są bardzo cenne dla nas nowicjuszy. A jeśli chodzi o pomysł z towarzystwem dla Buni, to dzięki ale nie jesteśmy zainteresowani Wystarczy nam nasz słodki cukiereczek w jednym egzemplarzu :lol: :lol: :lol: Czy stosował ktoś szelki zamiast obroży?
Besta też gdy jedzie samochdem to sobie marudzi( fakt że pod nosem i cichutko) ,ale nie zwracamy na to uwagi i po pewnym czasie daje sobie spokój.Myślę że nie podoba jej się jazda w bagażniku :cool: .Co do lania to bassety chyba rzeczywiście wymagają wiecej czasu na nauke i duuuuuużo wiecej cierpliwości niż psy innych ras.Bestuni nauka czystości zajęła ok roku.I wyglądało to tak że z dnia na dzień umiała .Tak jakby ktoś włączył jej w mózgu odpowiedni przycisk.Co do zostawania w domu to ja nie mogę się wypowiadać ,bo Besta wyyyyyje do dziś i poprostu nie zostaje sama albo jedzie z nami albo zostaje z moją corką.Też myślę o psim towarzyszu dla Besty ale....jak ten drugi tez bedzie wył I tylko to mnie powstzrymuje .
My mielismy szelki, szkod nam nie wyrzadzily, z obrozy sie wypinala i nie bylo innego wyjscia, na metal jest uczulona, wiec zaciskowe lancuszki tez odpadaly. Szelki musza jednak byc bardzo dobrze dobrane, basset ma inna budowe niz inne psy. Konsultowalam to z lekarzem, bo slyszalam wiele opinii negatywnych o szelkach, ten jednak wrecz polecil, bo ponoc lepiej rozkladaja sile "ciagu" i nie uciskaja krtani. Nie wiem, musicie poczytac, dopytac u lekarza.
_________________ Baśka polykacz jablek i klockow Lego
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum