Nasze Bassety Strona Główna


Poprzedni temat «» Następny temat
MANIU...
Autor Wiadomość
Joy 



Dołączyła: 13 Wrz 2009
Posty: 980
Skąd: Rumia
Wysłany: Nie 06 Sty, 2013 19:58   

na pewno się rozejrzę za tą książką.

powiem wam, że jakaś masakra. myślałam, że wyczerpałam limit na nieszczęścia, ale nie :cry: dzisiaj w nocy jak poszłam złapać szynszyle to znalazłam JJ'a martwego.. :cry: to mną tak wstrząsnęło.. naprawdę, jakaś masakra.. nie wierzę w to co się dzieje.. :cry: i jeszcze cały czas za Mańkiem tęsknie.. :cry:
_________________

    Rocher ♥ (weird together since 2013) & Maniek ♥ (15.07.07 - 30.12.12)
 
 
jabluszko520 



Dołączyła: 28 Lis 2011
Posty: 5520
Skąd: stąd
Wysłany: Nie 06 Sty, 2013 20:17   

współczuję, tak to jest, nieszczęścia idą parami...
:sad:

trzymaj się, czas leczy rany
_________________
Nie kupuj, adoptuj.
http://forum.bassety.net/viewtopic.php?t=5027
 
 
madziaa 



Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 05 Maj 2010
Posty: 2720
Skąd: Toruń
Wysłany: Nie 06 Sty, 2013 21:11   

:cry: uuu to faktycznie nie wesoło trzymaj się kochana
_________________

 
 
 
Joasika 



Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 10 Paź 2009
Posty: 5043
Skąd: Syrynia
Wysłany: Nie 06 Sty, 2013 21:18   

Tak mi przykro :cry: :cry: :cry:

Trzymaj się Kochana :sad:
_________________
Joasika i jej baby kolorowe
 
 
 
besta 



Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 29 Cze 2008
Posty: 3051
Skąd: 3City
Wysłany: Nie 06 Sty, 2013 22:14   

Tak mi przykro. :sad: To Cię los doświadcza :sad: .
Trzymaj się w końcu kiedyś MUSI być lepiej-oby jak najszybciej
_________________
...na zawsze stajesz się odpowiedzialny za to,co oswoiłeś....
 
 
Marynia 



Pomogła: 1 raz
Dołączyła: 30 Paź 2009
Posty: 2459
Skąd: Głubczyce
Wysłany: Pon 07 Sty, 2013 09:23   

To przykre,ale tak jak Besta pisze,kiedyś musi być lepiej i będzie.
_________________

 
 
 
Magda i Rudolf 


Dołączyła: 04 Mar 2005
Posty: 1895
Skąd: Gdansk/Florencja
Wysłany: Pon 07 Sty, 2013 12:03   

Manius oddal ci swoje zdrowie wiec musi byc lepiej, nie poddawaj sie , dla niego..
_________________

 
 
Lutex 



Dołączyła: 07 Maj 2008
Posty: 907
Skąd: Pruszcz Gd.
Wysłany: Pon 07 Sty, 2013 14:05   

bardzo mi przykro :(
_________________
Dana i długouchy futrzak Lu (za TM) oraz równie długouchy Frugo
 
 
Joy 



Dołączyła: 13 Wrz 2009
Posty: 980
Skąd: Rumia
Wysłany: Czw 10 Sty, 2013 23:45   

Najgorsze są poranki... jak tylko się obudzę, chcę go pogłaskać, zawołać, przytulić. A po chwili do mnie dociera, że nie mam kogo wołać :sad: Sny też nie są najlepsze, dwa dni temu miałam taki, że eh.. Śniło mi się, że uciekał przede mną, jakby nie mógł dłużej zostać, a ja go goniłam, chociaż odległość nie zmniejszała się ani trochę. Aż w końcu znalazłam go w jakimś pięknym miejscu, gdzie były inne psy, a wtedy przybiegł do mnie ucieszony, przytuliłam go... i obudziłam się, z takim uczuciem, jakie trudno opisać.. :cry:
_________________

    Rocher ♥ (weird together since 2013) & Maniek ♥ (15.07.07 - 30.12.12)
 
 
madziaa 



Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 05 Maj 2010
Posty: 2720
Skąd: Toruń
Wysłany: Pią 11 Sty, 2013 07:33   

:cry: trzymaj się kochana
_________________

 
 
 
Marynia 



Pomogła: 1 raz
Dołączyła: 30 Paź 2009
Posty: 2459
Skąd: Głubczyce
Wysłany: Pią 11 Sty, 2013 08:10   

Joy napisał/a:
Aż w końcu znalazłam go w jakimś pięknym miejscu, gdzie były inne psy, a wtedy przybiegł do mnie ucieszony, przytuliłam go... i obudziłam się, z takim uczuciem, jakie trudno opisać.. :cry:

No i widzisz,Mańkowi jest dobrze,jest w pięknym miejscu,jest szczęśliwy i prosi Cię żebyś się nie martwiła bo nie jest sam :lol:
_________________

 
 
 
jabluszko520 



Dołączyła: 28 Lis 2011
Posty: 5520
Skąd: stąd
Wysłany: Pią 11 Sty, 2013 11:20   

Marynia napisał/a:
Joy napisał/a:
Aż w końcu znalazłam go w jakimś pięknym miejscu, gdzie były inne psy, a wtedy przybiegł do mnie ucieszony, przytuliłam go... i obudziłam się, z takim uczuciem, jakie trudno opisać.. :cry:

No i widzisz,Mańkowi jest dobrze,jest w pięknym miejscu,jest szczęśliwy i prosi Cię żebyś się nie martwiła bo nie jest sam :lol:


Dokładnie, teraz jest już mu dobrze, dał ci znać, żebyś się tak nie zamartwiała.
_________________
Nie kupuj, adoptuj.
http://forum.bassety.net/viewtopic.php?t=5027
 
 
Joy 



Dołączyła: 13 Wrz 2009
Posty: 980
Skąd: Rumia
Wysłany: Pon 30 Gru, 2013 19:24   


{ I love you more than anything.
I don't know exactly where we go from here...
but I want you to remember you're a great dog.
}



Dzisiaj mija rok odkąd Maniek odszedł. Pierwszy i przez to najtrudniejszy. Szczerze mówiąc nie pamiętam zupełnie pierwszych miesięcy. Były całkowicie pozbawione sensu i wypełnione bólem. Praktycznie każdy dzień był taki sam. Puste wpatrywanie się w ścianę na przemian z wylewaniem hektolitrów łez. Noce natomiast były bezsenne, a gdy sen już przychodził, zwykle nie trwał długo. Nie zapomnę tych paru snów, w których się pojawiał M. Realistycznych do tego stopnia, że przez sen przytulałam powietrze, mówiłam przez sen albo po płakałam. Trudno uwierzyć, że można do tego stopnia tęsknić za psem, ale widocznie można...
Potem pojawił się Rocher, którego w zasadzie nie chciałam z początku widzieć. Niemiłosiernie mnie irytował, a jeszcze bardziej na nerwy działały mi komentarze ludzi, którzy uważali, że jest "ładniejszy", "dużo fajniejszy", "lepszy". Z czasem zrobiło się lepiej, nie wyobrażam sobie, żeby miało go teraz nie być. Kocham go, ale pewnie trochę inaczej niż M, który zawsze będzie miał szczególne miejsce w moim sercu. Myślę, że jego odejście wiele zmieniło. On sam nauczył mnie paru rzeczy. Przede wszystkim cierpliwości i opanowania, za co bardzo mu dziękuję.
Gdybym miała szansę cofnąć czas na tamten dzień, w którym widzieliśmy się ostatni raz, wyglądałoby to inaczej. Teraz nie ma to jednak znaczenia... szkoda, bo nie udało mi się dotrzymać obietnicy, nie do końca. Zawsze chciałam być przy nim w ostatniej chwili, która przecież kiedyś i tak by nadeszła. Udzielić mu wsparcia tak, jak on zawsze udzielał go mnie. Los chciał tak, że nie było mnie wtedy nawet w pobliżu. Dziwnym trafem jednak zdarzyło się tak, że się pożegnaliśmy. Tak, jak miało być - spokojnie, z uśmiechem, bez łez. Tę chwilę też będę zawsze pamiętać, jak leżał w łóżku zbyt zaspany, by się choćby zainteresować tym, że wychodzę. Myślę, że psy wiedzą, kiedy odejdą. On przez ostatnie dni zachowywał się inaczej niż zwykle. Był ciągle przy mnie. Chciałabym go tylko przeprosić, że niekiedy brakowało mi dla niego zrozumienia. Za dużo na niego krzyczałam, niepotrzebnie. Chociaż nigdy nie zdawał się tym przejmować.


{ - Wiesz, jakie brednie wygadywaliśmy zawsze na twój temat? Że jesteś utrapieniem. Nie wierz w to.
Nigdy nie wierz ani przez chwilę. - Powinien o tym wiedzieć. I jeszcze o czymś. O czymś, czego mu nigdy nie powiedziałem.
Ani ja, ani nikt inny. Chciałem, żeby to wiedział, zanim odejdzie.
- Jesteś wspaniałym psem.
}


To wszystko... bo przepraszać go za to, co złego go spotkało u innych, już mi się zdarzyło.
Maniek zawsze był twardzielem, za co go szczerze podziwiałam. Wydaje mi się, że nie tylko ja. Bo który pies, a nawet ktokolwiek, wciąż potrafiłby się cieszyć życiem po takich przejściach? Poza tym, nie ruszało go kompletnie nic. Moża poza zranieniami, bo to samiec był i dramatyzować lubił :) . Żołądek ze stali. Psychika ze stali. Jasne, był trochę pokrzywiony, ale wciąż był jedynym psem, który nie bał się bronić domu przed obcymi. Który nie bał się nowych wyznań. I nie przejmował się, kiedy się na niego krzyczało, bo coś źle zrobił. Właściwie to nawet potrafił odpyskować. Zawsze będę pamiętać, jak potrafił prowadzić ze mną dialogi. Jeśli jego "słowne" argumenty nie skutkowały, używał zębów. Można i tak...
Szkoda, że niewiele osób go poznało. Że nigdy nie udało nam się dotrzeć na zlot bassetów. Jestem jednak pewna, że ci, którzy mieli z nim kiedykolwiek do czynienia, mniej lub bardziej zapamiętali go. Basset, dla którego nie było ograniczeń. Z aparycji jak mors, a poruszał się (kiedy było trzeba, bo normalnie to jak galopujący słoń) z gracją baletnicy. Na psi obóz pojechał z Joy, która miała za niego biegać na torze agility. Ale to i tak Maniek był najlepszy z małych psów. Szedł jak torpeda. Na szkoleniu nas nie chcieli, ale na obozie zdał egzamin niemal perfekcyjnie. Byłoby 100%, gdyby nie mój błąd. Zdecydowanie najinteligentniejszy pies, jaki był w tej rodzinie. Rozbrajał wszelkie zabezpieczenia, które miały chronić jedzenie i przedmioty przed jego zacną osobą. Z niewyjaśnionych przyczyn mógł się nauczyć wszystkiego, tylko nie nieniszczenia i nie kradnięcia jedzenia... chociaż zdołał się nauczyć, że nie bierze się z ręki jedzenia bez mojego pozwolenia... i to w niecałe 5 minut. Maniek kochał wszystkich i wszystko. Poza goldenami i podhalanami, które mu się myliły, a i tak byłoby mu wszystko jedno, gdyby nie to, że Joy ich nienawidzi. Godzinami potrafił leżeć na łóżku i cieszyć się do szynszyla, który po nim skakał i go wąchał. To samo zwierzątko próbuje Rochera zagryźć. Każdego innego psa również. Musiał mieć w sobie coś specjalnego. Pomimo jego niekiedy paskudnych zachowań, nie dało się go nie lubić.
Teraz życie jest w pewnym sensie łatwiejsze. Można wszystko zostawić. Nie żyje się w codziennym stresie, co zniszczonego zastanie się w domu. Czy psu się nic nie stało, bo mógł przecież coś zjeść. Jest o wiele ciszej i czyściej, bo Rocher nie potrafi opluć sufitu. W zasadzie to nie umie opluć niczego. Ale kogo by w domu nie zapytać, to wszyscy tęsknią za M, i nie wymieniliby go na żadnego innego...
Wciąż nie mogę się z tym pogodzić. Praktycznie codziennie o nim myślę, czasami mi się śni, często płaczę, bo to silniejsze ode mnie. Okropnie mi go brakuje. Całe życie marzyłam o bassecie i były to marzenia bardzo sprecyzowane. Kiedy w końcu się pojawił, okazało się, że nijak nie przypomina tego wymarzonego uchatego, ale nie żałuję. Okazał się o wiele lepszy i jestem wdzięczna, że nasze drogi się zeszły pomimo wielu przeciwności. Pojawił się w chyba najtrudniejszym okresie i odszedł razem z jego końcem, choć chyba nie do końca przewidział, jakie to będzie niosło ze sobą skutki. Szkoda, że to były tylko trzy lata. Ale cieszę się, że w ogóle były. Mam nadzieję, że kiedyś się jeszcze spotkamy.


{ Ciężko pogodzić się z tym, ale mimo tego ja i tak: jestem tego pewny, w głębi duszy o tym wiem, że gdzieś na szczycie góry, wszyscy razem spotkamy się. Gdzieś daleko i bardzo wysoko, gdzie zwykły śmiertelnik nie stąpa tam nogą, gdzie spokój, harmonia i natury zew, gdzie słychać szum drzew i ptaków śpiew, wschód słońca pada na twarz, wypełnia duszę, którą ciągle masz. Spotkasz tych których tak bardzo kochałeś, choć lata nie widziałeś nadal kochać nie przestałeś... }


W tym wszystkim są, a może raczej były, pewne plusy. Czymś, co pomogło mi się otrząsnąć i jako tako wrócić do siebie, okazało się jeździectwo. Przez pół roku towarzyszyła mi klacz, do której przywiązałam się bardzo szybko i mocno. Sprawiła, że znowu zachciało mi się żyć i cieszyć. Ale "najlepsze żyje motylim życiem, zdycha gwałtownie" ... Amiga została sprzedana jakiś czas temu, a ja znowu nie do końca wiem, co ze sobą zrobić :( . Mam już serdecznie dość tego roku i tych wszystkich rozczarowań. Na dzień dzisiejszy dotyka mnie dziwny rodzaj zobojętnienia, ale szczęśliwie Rocher nie bardzo na to pozwala ;) .
_________________

    Rocher ♥ (weird together since 2013) & Maniek ♥ (15.07.07 - 30.12.12)
 
 
Miła od Gucia 
Admin merytoryczny



Pomogła: 11 razy
Dołączyła: 03 Mar 2005
Posty: 21591
Skąd: Gorzów
Wysłany: Pon 30 Gru, 2013 22:33   

popłakałam sobie, tak czule i ciepło
_________________
694 409 059
nasze.bassety@onet.pl
 
 
 
Joasika 



Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 10 Paź 2009
Posty: 5043
Skąd: Syrynia
Wysłany: Wto 31 Gru, 2013 07:53   

Kofana :!:

Potrafisz przepięknie pisać...wzruszająco...

Maniek był dla Ciebie kimś wyjątkowym.

On BYŁ wyjątkowy :smile:

Wybitne osobowości mają na nas ogromny wpływ i zawsze pozostawiają po sobie ogromną pustkę.

Mój Rudy też nie należał do psów idealnych - nieustannie darł mordę, tresował Bertę i Melę pokazując im, kto na podwórku rządzi. Uwielbiał uciekać na rekonesans okolicy i sumiennie przeganiał nasze koty.

Niby diabeł, nieposłuszny, ale nigdy w życiu tak nie tęskniłam za żadnym psem. Nawet Berta wypadała przy nim blado.

Przez parę godzin mieliśmy u siebie w domu malamuta.Był ułożony, cichy, grzeczny, spokojny. Idealny. A dla mnie był jakiś nijaki, bo za grzeczny.

Pielęgnowanie pamięci o takich wybitnych jednostkach, jak Maniek, czy Rudy nie jest niczym złym i żaden zwierz nie jest w stanie ich zastąpić, ale myślę, że te mniej wybitne jednostki również warto kochać z tą samą siłą, choć inaczej.
_________________
Joasika i jej baby kolorowe
 
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
FGRP Theme created by Gilu
 
Strona wygenerowana w 0,07 sekundy. Zapytań do SQL: 9