trzymajcie sie, boje sie tez bardzo ale ciagle jestem pozitiwnej mysli, madra pani weterynarz, czasami tak bywa...cos wykluczamy a jednak sie potwierdzi...ja zawsze jako lekarz tez jak cos nie rozumiem to watpliwosci mam i wynikoch i o wszystkim....sprawdzam ponownie....wszystko mozliwe. jednak wiem ze mozliwe uratowac pieska bo moja kolezanka jak wet zrezignowal nie poddala sie i ratowala jak czlowieka / lekarzem jest na oddziale intenzijnym tez/ i jednak ze wet juz nadzieje nie mial...uratowala w koncu. a wiec...dobrze ze niepoddajecie sie...z tego mowie...madra pani wet....sprawdza, szuka, walczy.
Jest oficjalna wersja
JACEK ZOSTAŁ OTRUTY TRUTKĄ NA SZCZURY
dzisiaj wyniki diametralnie skoczyły do góry. Hemoglobina 12, jeszcze nie jest dobrze ale ku dobremu idzie,
Neit nie przemycę nic Jackowi, jestem przeszczęśliwa, że zjada karmę na wątrobę zmieszaną z ryżem, kurczakiem i marchewką. Ale i tak kupimy i będziemy próbować podawać. W Aptece kupię?
Dzisiejszy dzień nie zalicza się do najlepszych. Z Jackiem jechaliśmy do weterynarza pełni najlepszych nadziei. Ale niestety pojawiły się wybroczyny. Wczoraj pięknie zjadł ale dzisiaj już wyniki były złe, tak podobno działa TRUTKA na szczury. Nie poddajemy się, walczymy. Pani doktor powiedziała że jeszcze jest nadzieja a dopóty dopóki będzie choć jej jedna iskierka będziemy walczyć. Mówię do niego "walcz misiaku ja walczę to walcz ze mną " i on się też nie poddaje. Jestem pewna że Jacek mi powie że nadszedł jego czas, a jeszcze mi tego nie powiedział. Jakim trzeba być człowiekiem aby narazić zwierzę na takie cierpienie. U Pani doktor jesteśmy codziennie albo co drugi dzień, oddała nam ona całe serce, walczy o niego jak lwica. Bo przecież skoro ja walczę, ona walczy to i Jacek będzie walczył.
Ja wiem, że nasze pociechy odchodzą, ale nie pozwolę na to aby Jacek odszedł.
wybroczyny1.jpg
Plik ściągnięto 5631 raz(y) 65,37 KB
_________________ Marzanna, Jacek i Agatka
Ostatnio zmieniony przez Miła od Gucia Czw 07 Cze, 2018 17:33, w całości zmieniany 1 raz
Marzannus, bardzo smutne, trzymajcie sie, wiem ze walczycie i mysle o Was, nie poddawajcie sie. Marzannus i jecie pytanie...koszty leczenia pewnie olbrzymie, poszukam cos pieknego i poprobuje bazarek zrobic. / i w koncu sama kupie, he he....czy nie wyslac odrazu do Was?/
a napowaznie....jesli moglabym jakos pomoc to wiesz ze jestem
Pomogła: 11 razy Dołączyła: 03 Mar 2005 Posty: 21590 Skąd: Gorzów
Wysłany: Czw 07 Cze, 2018 10:10
Boże, ten brzusio taki zaogniony,
Pisz jak po kolejnej wizycie, jak minęła nocka
Zdaję sobie sprawę z wysokich kosztów leczenia
dlatego proszę o numer konta
czekają pieniążki celem darowizny na leczenie Jacusia
z forum 200 zł i z forum z bazarku Lacoty Moniki, Elena wpłaciła 300 zł z tego 150 dla Jacusia (drugie 150 Paris)
razem dla Jacusia jest 350 zł.
choć tyle, jak trzeba będzie więcej będziemy działać, a Ty Marzanna rób wszystko żeby go ratować, wiem wiem, robisz to
przesyłam dobrą energię
O Boże, bardzo, bardzo dziękuję. Właśnie jadąc dzisiaj do weterynarza stanął mi samochód. Zepsuł się. Postawiałam na warsztat. Koleżanka od razu pożyczyła mi swój i zdążyliśmy na wizytę. Jutro też jedziemy z samego rana.
Jacek dzisiaj miał znowu gorsze wyniki ale może to wynikać z tego, że wczorajszy wylew spowodował spadek hemoglobiny i innych. Pozytywnym objawem jest to, że ma apetyt, zjada pierwszy raz suchą karmę Hepatil, pije wodę, dzisiaj brzuszek wygląda dużo lepiej, zeszły guzy, zmiany krwotoczne też zdecydowanie się zmniejszyły, brzuszek robi się dużo jaśniejszy. On walczy więc jak tu nie walczyć z nim???
Jeszcze raz dziękuję za wsparcie, bardzo dziękuję. Zbieg okoliczności życiowych spowodował, że naprawdę jestem bardzo wdzięczna za okazaną pomoc
Pomogła: 11 razy Dołączyła: 03 Mar 2005 Posty: 21590 Skąd: Gorzów
Wysłany: Czw 07 Cze, 2018 12:39
Jak będziesz potrzebowała transport do Wrocławia, daj znać, poszukam pomocy
Dałam Marzannie namiary na naszą Agnieszkę
Agnieszko Kochana, z całego serca dziękuję za reakcję, dr nauk wet. Agnieszka Sikorska-Kopyłowicz ,
Agnieszka tu pracuje i ma swój gabinet, dziewczyny niech rozmawiają
Na początku chciałabym bardzo podziękować Forum Nasze Bassety za wsparcie finansowe, które ze względu na zbieg okoliczności w ostatnim czasie w moim życiu bardzo mi było potrzebne. Oprócz tego dziękuję wszystkim za okazane serce, i słowem otuchy, które w takich chwilach są wagę złota. Chciałam również imiennie podziękować Monice / Lacota/ za to, że była i jest, za to, że zorganizowała bazarek dla Jacka i Paris, za to że wspiera ciepłym słowem- dziękuję Monika. Chciałabym podziękować Elence Elena Moresová za to, że wylicytowała figurkę, dzięki której otrzymaliśmy pomoc finansową. Chciałabym bardzo podziękować Izuni Izabela Nowacka Śródecka i Basi Barbara Nurska za to, że były i są w każdej chwili, że mogłam na nie liczyć o każdej porze dnia i nocy. Ogromne, ale to naprawdę ogromne podziękowania należą się mojej koleżance i sąsiadce Asi Joanna Wieliczko Borysewicz, która gdy dowiedziała się, że jestem po wypadku samochodowym i mam skasowany samochód sama mi zaproponowała swój, dzięki czemu mogliśmy codziennie dojeżdżać do weterynarza i zresztą do dzisiaj dojeżdżamy. Asia mi dzisiaj powiedziała " Marzenka nie oddawaj mi kluczyków tylko bierz auto kiedy ci potrzeba do czasu aż swojego nie odbierzesz z warsztatu. Asiu Joanna Wieliczko Borysewicz dziękuję, w ogromnej części przyczyniłaś się do ratowania życia Jacka. Chciałabym podziękować Bogusi Bogumiła Rychwalska za pomoc i wsparcie, ze to że skontaktowała mnie z Agnieszką Agnieszka Sikorska-Kopyłowicz i Agnieszce chciałam podziękować za konsultacje. Chciałabym również podziękować Izuni Iza Długosz za wsparcie, za to że jest i wiem, że kocha Jacka tak samo jak ja. Chciałabym również bardzo podziękować mojej pani Weterynarz Agata Kurkowiak, której natychmiastowa reakcja po otrzymaniu wyników właściwie uratowała Jackowi życie. Zresztą pani Agata Kurkowiak pomaga nam do tej pory. Chciałabym w końcu podziękować pani doktor, która prowadzi Jacka i walczy o niego jak lwica i nie poddaje się i ma nadzieję i wierzy razem ze mną, że udam nam się uratować życie Jacka. Wielkie podziękowania należą się również Pani Dorocie Dorota Tokarska za kontakt do Pana doktora Mariusza Kniat, z którym konsultowałam przypadek Jacka. Dziękuję, jeszcze raz wszystkim dziękuję bo droga przed nami jeszcze długa, bardzo długa a i jej wynik nie jest dla nas znany. Oto co powiedział Pan doktor Mariusz Kniat: " chciałabym Pani powiedzieć coś pocieszającego ale nie mogę, powiem tyle - musi być Pani przygotowana na najgorsze" Pan doktor wyjaśnił mi również dlaczego. Ponieważ nie jestem weterynarzem mogę się pomylić w nazewnictwie, mogę coś źle przytoczyć ale sens będzie właściwy. Otóż Pan doktor powiedział, że nie ma gorszego zatrucia niż trutka na szczury. Nie ma na nią antidotum. Problem polega na braku krzepnięcia krwi. i jedynym lekarstwem jest witamina K. Żadne przetoczenie krwi tutaj nie pomoże ponieważ tak czy inaczej trucizna będzie dalej działała. Witaminę K podaje się długo 2-3 miesiące, najpierw podskórnie, potem można spróbować domięśniowo gdy już nie będzie miejsca gdzie się wkłuć a potem można powoli przechodzić na tabletki. Problem polega na tym, że gdy już się wydaje, że sytuacja została opanowana i powoli odstawia się witaminę K, której dłużej zresztą nie można podawać, gdyż potem ma negatywne skutki ( nie pamiętam jakie) to często się zdarza, że trucizna ponownie daje o sobie znać a wtedy witamina K nie działa już na organizm zwierzęcia i następuje wylew. Pies umiera. Taki przypadek zdarzył mu się ostatnio, gdy przez 2 miesiące leczył psa i gdy już się wydawało, że wszystko jest dobrze, pies odszedł. Ale Pan doktor nie pozwolił się poddawać. Kazał walczyć bo przecież są przypadki, że się udaje. Że się udaje.... Więc chłonę każdą chwilę z nimi, i cieszę się każdym szczekiem, każdym machnięciem ogonkiem, każdym fochem, każdą radością, którą u niego zobaczę, każdym zmrużeniem oka i gdy kładzie się obok mnie na poduszce. Chłonę każdą chwilę . Jacek dzisiaj wyniki miał zdecydowanie lepsze ale niestety nie możemy już podawać kroplówek z lekarstwami, gdyż nie ma już żył gdzie można podłączyć weflon. Są same zrosty. Witamina K jest bardzo bolesna, teraz dojdą mu dodatkowe bardzo bolesne zastrzyki na regenerację wątroby. Przepraszam cię piesku, że musisz tak cierpieć, przepraszam cię piesku, że śmiemy nazywać się ludźmi......Ugodzono w najczulszy mój punkt, zraniono kogoś kto jest moją rodziną. A o rodzinę się walczy, rodziny się nie zostawia. Jednakże tak czy inaczej od wczoraj czuję jakbyśmy żyli na tykającej bombie zegarowej..... tik, tak, tik, tak, tik, tak......
Marzannus, sprawa trudna, nie wiemy jak.sie.zakonczy, ale wiem ze walczyc bedziemy wspolnie, Ty i Jacek najwiecej, a my jestesmy ze bysmy wspierali, nadzieja jest, wiec tego sie trzymajmy. wiem.ze dluga droga przed Wami, i podziwiam jak po tej drodze Jacus postepuje a Ty z nim....nie wiemy jak sie zakonczy ale wszystko.ma swoj sens. ciagle mam nadzieje. caluje Was i wysylam pozitiwna energie. trzymajcie sie i korzystajcie z kazdego wspolnego dzionka. ja tak mam....psiaky zdrowe ale Tara 13 lat ma. kazdy dzionek jest podarunkiem. myslimy pozitiwnie.....walczymy. o kazdy dzionek.
Mocno wierzę, że wszystko skończy się dobrze.
I wierzę, że każdy trud się opłaci.Łatwo nie jest i jeszcze długo nie będzie, ale wiem, że będziecie walczyć tak długo jak trzeba.
Ja tylko jednej rzeczy nie rozumiem. Formuła trutki się zmienia, a lekarstwem na nią jest ciągle witamina K.
I w tym wszystkim to już nawet mi tych szczurów szkoda. Chociaż są obrzydliwe i się ich boję, to nie zasługują na taką śmierć. Żadne stworzenie nie zasługuje na taką śmierć.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum