Nasze Bassety
Klub Miłośników Basset Hound i podobnych.

Ambulatorium - Pies "sponiewierany" przez innego psa...

Ewa z Matyldą i Bobem - Sro 03 Paź, 2007 14:19
Temat postu: Pies "sponiewierany" przez innego psa...
Pechowiec Bobcio miał niestety kolejną traumatyczną przygodę w życiu...
Starsi Forumowicze znają jego historię, dla nowszych - to psisko z tzw. przeszłością, po przejściach - adoptowany z poznańskiego schroniska, dwa lata temu 36 kilo agresji, dziś trochę ponad 40 kilo miłości i przywiązania...

Przedwczoraj wieczorem Ania wyszła z psami w pobliże rzeki - tam zazwyczaj chodzimy i tam moje psy czują się bezpieczne, mogą chodzić bez smyczy spotykać inne zaprzyjaźnione psy.
Staruszek Bob jest przygłuchy i niedowidzi, zwłaszcza gdy jest szarówka jak wtedy. Wąchał sobie spokojnie coś w trawie blisko Ani, Matylda była dużo dalej. W pewnym momencie Ania zobaczyła biegnącego w ich kierunku goldena. Nie przestraszyła się, bo myślała, że pies biegnie się pobawić, a on (ona właściwie) z byka w bok uderzył Bobcia. Siłą impetu przewrócił go na grzbiet i zaczął gryźć.
Ania złapała ją za obrożę i odciagnęła (pierwsza reakcja, bezmyślna - wiem, ale ja pewnie bym zrobiła tak samo), właścicielka goldenki nadbiegła dość szybko i jakoś ją opanowała.

Bobcio był tak roztrzęsiony, że nie był w stanie samodzielnie wrócić do domu. Weterynarz stwierdził, że żadnych obrażeń konkretnych nie ma, ucho wprawdzie krwawiło obficie, ale rana okazała się powierzchowna.

Bobcio jednak znów się wycofał. Siedzi w domu w kącie, kilka razy po założeniu obroży po prostu pobiegł szybko na balkon, żeby się załatwić i na dwór nie wychodzić... W nocy szczekał, reagował na najmniejsze nawet poruszenie na klatce schodowej... Warczy nawet gdy koty koło niego przechodzą. Nie wita się z nami jak wracamy do domu, nie chce żeby go przytulać (uwielbiał jak kucałam przy nim i go obejmowałam za szyję, kładł mi głowę na ramieniu i tak sobie siedzieliśmy).

Pomogliście mi wyprowadzić chłopaka "na ludzi", może i tym razem macie jakieś pomysły jak mu pomóc? Jedyne co przychodzi mi do głowy to znów takie przełamanie - podchodzę do niego non stop, głaszczę choć on tego nie chce, gadam...

Szlag mnie trafia, że pies, który tyle w życiu przeszedł znów musi cierpieć, może każdy inny pies by to po prostu olał, a Bob po swoich przejściach tak bardzo emocjonalnie zareagował?

Aleksander - Sro 03 Paź, 2007 20:05

Strasznie nam przykro. Musisz być cierpliwa i faktycznie przełamywać ten jego lęk. tak mi się wydaje , tak podpowiada mi serce, tak ja bym zrobił/ jesteśmy z tobą!
Mirka - Sro 03 Paź, 2007 22:34

dlaczego to musiało sie przytrafić akurat jemu,życzę Ci Ewo duzo wytrwałości,wierzę że Twoja miłość do Bobcia przełamie jego lęki i wszystko powróci do normy,trzymam za to mocno kciuki
pozdrawiam serdecznie Mirka

Ewa z Matyldą i Bobem - Czw 04 Paź, 2007 13:35

Dziękuję wszystkim za słowa otuchy, za ciepłe maile...
Bardzo serdecznie dziękuję Ewie (ewan) za rady i podpowiedź, żeby zajrzeć na Forum o szkoleniu pozytywnym - to jest kopalnia wiedzy!

No cóż - na razie z bólem serca zastosowałam się do rad - zostawiłam Bobcia w spokoju, po powrocie do domu zachowywałam się jak gdyby nigdy nic. Znalazłam sobie "konstruktywne" zajęcie - porządki w szafkach w kuchni, żeby tylko koło niego nie krążyć za bardzo. Siedział w pokoju na legowisku i wiem, że cały czas mnie obserwował, widziałam że już już mu się oczy kleją, że chętnie zasnąłby, ale cały czas patrzył co ja robię.

Jak poszłam do łazienki i stracił mnie z pola widzenia to słyszałam przez drzwi, że przydreptał. Jak wyszłam to był już u siebie z powrotem.

Na noc zostawiłam górne światła w przedpokoju i kuchni oraz lampki w pokojach. Pospał trochę, ale cały czas ma dygotki, powarkuje i popiskuje przez sen.

Apetytu nie stracił, to chyba dobry znak.
Na spacery wcale się nie garnie i najchętniej załatwiałby się w kuchni lub na balkonie, ale (również zgodnie z radą Ewy) smakołyki poszły w ruch.

Co mnie najbardziej martwi?
Po 1: to, że ten atak był w miejscu, w którym czuł się bezpiecznie i napewno jego poczucie bezpieczeństwa jest teraz zachwiane,
Po 2: to, że nie widząc co się święci w ogóle się nie przygotował - jakby widział tego psa to mógłby uskoczyć, jakoś warknąć, ostrzec go, nastawić się psychicznie, a teraz pewnie znów będzie chciał mieć oczy dookoła głowy i będzie bać się własnego cienia,
Po 3: to, że nie szuka pomocy u nas i znów przyjął postawę "a dajcie wy mi wszyscy święty spokój!". Zawsze jak była np. burza to przychodził i kładł się koło kogoś z nas i trzeba go było "pocieszać".

No cóż, mam nadzieję że to tylko kilka dni potrwa, aż Bobcio się zorientuje, że wszystko jest jak dawniej.
Nie po to w końcu tyle czasu walczyłam o jego uczucia, żeby teraz odpuścić...

ewan - Czw 04 Paź, 2007 14:10

a ja dalej trzymam kciuki i myślę, że trzeba dać chłopakowi trochę czasu a nie robić nic na siłę :)

jeżeli za parę dni mu nie przejdzie to będziemy dalej kombinować, ale póki co głowa do góry!! :)

Asia i Basia - Czw 04 Paź, 2007 17:18

Trzymamy za Was kciuki, Bobcio ma w Tobie kochana pania i na pewno to wie, moze trzeba tylko troszke odczekac.
joi - Pią 05 Paź, 2007 11:03

"Chodzi" mi Bobcio po głowie cały czas, pisz proszę jak się miewa on i Ty. Serdeczności od naszej gromadki
joi - Pią 05 Paź, 2007 11:07

Pewnie gdzieś na forum jest historia Bobcia, ale nie umiem jej znaleźć, możesz podać link? Jeśli takowa jest, przy mojej szybkości transferu trwałoby to całe wieki :wink:
Ewa z Matyldą i Bobem - Pią 05 Paź, 2007 12:35

No już chyba Bobciowi odpuszcza :)

Byliśmy rano na dłuższym spacerze (tzn. dłuższym niż ostatnio, bo AŻ 20 minutowym). Żadna rewelacja - trawnik pod blokiem, ale i tak dobrze.

A rano siedział z pyskiem na łóżku, czekał aż się obudzę. Normalnie to już około 6.00-7.00 po pierwszym spacerze jojczy, żeby go na łóżko podsadzić i potem do południa drzemie jak panisko.

Nadal jest obrażony na cały świat, ale "z łaski" daje się po głowie pogłaskać.
Myślę, że wracamy do życia :)

joi - Bobciowe tematy:
http://forum.bassety.net/...p?t=360&start=0
http://forum.bassety.net/...p?t=416&start=0

Jaga - Pią 05 Paź, 2007 14:06

Znaczy, że wszystko idzie ku dobremu. Myślę, że to kwestia czasu i Waszej cierpliwości. Trzymamy kciuki :)

Ewa z Matyldą i Bobem napisał/a:
znów przyjął postawę "a dajcie wy mi wszyscy święty spokój!".

Pod tym względem mogłabym mu łapę podać :? , bo ja też na ogół w sytuacjach trudnych przyjmuję taką postawę. U mnie wyjście z takiego stanu jest faktycznie kwestią czasu. I bardzo mnie wkurza, kiedy ktoś na siłę chce przebić ten mój pancerz. Może Bob ma tak samo :?

Asia i Basia - Pią 05 Paź, 2007 15:01

Przebrnelam przez 14 stron watku o Bobciu, co za historia i ile emocji,Ewo, trzymam za Was kciuki, chlopak wie ile dobra jest w Tobie i na pewno sie opamieta, bo gdzie mialby lepiej niz u Ciebie. Trzymajcie sie cieplo i dajcie znac co nowego. Pozdrawiam Asia & Co
joi - Sob 06 Paź, 2007 13:34

Przeczytałam "od deski do deski", no zdjęć nie obejrzałam (transfer)szkoda. Kurcze a ja myślałam że z Kleksem mam ciężko :lol:
Cały wątek powinien wisieć na samym początku, żeby ludzie nie tracili nadziei.
Ewa głębokie ukłony :D

Ewa z Matyldą i Bobem - Sob 06 Paź, 2007 14:21

Już ewidentnie Bobciowi lepiej :)
Najchętniej nadal siedziałby w domu, jak wychodzimy to daleko się nie wypuszczamy i o spacerze w stronę rzeki nawet pomarzyć nie ma co, nawet tam nie patrzy.
Z wielką łaską daje się pogłaskać, podchodzi tak bokiem dziwnie. Łamał się już przy smakołykach, ale w pełni ruszyła go zazdrość. Nie mógł spokojnie przecież siedzieć na legowisku i patrzeć jak ja głaszczę i przytulam Matyldę i koty :)

A powiem Wam w sekrecie (moje psy nie przeczytają to mogę :) ), że gdyby mnie teraz ktoś zmusił do odpowiedzi, którego basseta kocham bardziej - bez chwili wahania powiedziałabym, że Bobcia...
Chociaż znam go krócej i było z nim sporo problemów.

Może dlatego, że musiałam walczyć o jego miłość?
Poza tym Matylda, mimo że w papierach jest moim psem i była kupiona jako prezent dla mnie, jeszcze będąc szczeniakiem na swoją najważniejszą Pańcię wybrała drugiego szczeniaka - moją córkę Patrycję :) Rozumieją się w pół słowa, co ja piszę - w pół spojrzenia :) Obie zawieruchy, wszędzie ich pełno - może dlatego?

Oj ja też jak już odkopałam tematy Bobciowe to przeczytałam dla przypomnienia. Wydaje mi się, że to w jakimś innym życiu było, baaaardzo dawno temu, prehistoria.
Wtedy też Bobcio obrażał się na cały świat...
Widać faktycznie - ten typ tak ma :)
Ale napędził mi stracha znów, dobrze, że tak szybko się otrząsnął, bo teraz to już na 200% idzie ku lepszemu...

Dziękuję jeszcze raz za rady i wsparcie wszystkim :)

natkapietruszki - Nie 07 Paź, 2007 13:58
Temat postu: Natalka z Bąbelkiem :)
Też się wczytałam w tą historię Bobcia dopiero teraz, biedny Chłopak dużo przeszedł, a teraz znowu, ale piszesz, że jest lepiej, cieszę się bardzo :D Cosik ma wspólnego z moim, bo mój choć wabi się Bąbel często wołamy na niego także Bobciu, a mu się to podoba :D Przytulajcie go jak najczęsciej, na pewno będzie się czuł bezpiecznie, ucałuj go ode mnie, pozdrawiam :)
Uszesa - Nie 07 Paź, 2007 20:28

Ufff,
przebrnęłam przez 14 stron historii o Bobie. Wzruszyłam się strasznie. Jak dobrze, że wtedy zdecydowałaś się Ewo na pozostawienie Boba u siebie. Mam nadzieję, że ta ostatnia historia nie pozostawi w jego psychice głębokiego wspomnienia i szybciutko psinka dojedzie do siebie. Trzymamy kciuki i podrawiamy :thx

A zapomniałabym, mam pytanie, w jakim wieku była Matylda jak Bobcio zamieszkał z Wami?

Miła od Gucia - Czw 11 Paź, 2007 07:36

Ewulka uściskaj tak deliktanie Bobcia od nas. Ewa a może on majakieś obrażenia wewnętrzne i dlatego tak się zachowuje ? Bardzo smutno mi się zrobiło.
Marzanna - Wto 16 Paź, 2007 13:31

Dopiero dziś przeczytałam Ewo o wydarzeniach ostatnich. Trzymajcie się razem-musi być dobrze.....
Bacha - Sro 24 Paź, 2007 09:13

Ewa, jak Bob? Mam nadzieję, że jest już wszystko dobrze.
joi - Sro 24 Paź, 2007 10:11

No właśnie Ewcia jak Bobcio?
Asia i Basia - Sro 13 Lut, 2008 11:20

Ewo, czy Bobcio pozbieral sie juz na dobre po wydarzeniach z zeszlego roku?
Kasia :) - Sro 13 Lut, 2008 11:39

Ewcia znowu na gościnnych występach w Wilanowie (męczy dzieciaki :wink: ); z tego co mówiła Bobcio fizycznie pozbierał się po tamtym zdarzeniu, jednak psychicznie niestety nie do końca. To już stary piesek, do tego po przejściach i każda kolejna "niespodzianka" od życia pozostawia na nim trwały ślad.
To ja tyle, myślę że dokładniej sama zainteresowana

Mirka - Sro 13 Lut, 2008 11:41

biedny Bobcio............... :sad:
Ewa z Matyldą i Bobem - Sro 13 Lut, 2008 16:09

Pozbierał się Bobcio, już zapomniał mam nadzieję. Chociaż są takie momenty, że jak widzi większego psa to się po prostu chowa za nas, zawsze go biorę wtedy na smycz, bo się zwyczajnie boję, że zacznie uciekać na oślep.

Także fizycznie, jak Kasia napisała, doszedł do siebie, ale w psychice zadziorki jakieś na pewno zostały. Starzeje mi się psisko, traci troszkę orientację, długo myśli zanim jakiś ruch wykona, stęka sobie często... Także fizycznie jest jak jest i na to większego wpływu nie mam. Ale ważne jest to, że już nie ma najmniejszego śladu po wycofaniu, że chce uczestniczyć w miarę aktywnie w życiu swojej rodzinki :)

Miła od Gucia - Sro 13 Lut, 2008 19:22

Uściskaj Bobcia i Matyldę.
Grzegorz - Czw 14 Lut, 2008 14:27

Jaga napisał/a:

Pod tym względem mogłabym mu łapę podać :? , bo ja też na ogół w sytuacjach trudnych przyjmuję taką postawę. U mnie wyjście z takiego stanu jest faktycznie kwestią czasu. I bardzo mnie wkurza, kiedy ktoś na siłę chce przebić ten mój pancerz. Może Bob ma tak samo :?


ten ktos to ja ,tępy, przez 20 lat się nie nauczył, ale jakos nie mogę spokojnie przejść koło stworzenia które siedzi i sie zamartwia nad samym sobą i swoim jestestwem - spoko jak Jadze przechodzi to i Bobciowi przejdzie - często sam zastanawiam kto jest bardziej uparty - moja żona czy basset - i też tylko kompromisem, kompromiskiem - spolegliwie - inaczej nie daj Panie Boże.............. :wink:


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group