|
Nasze Bassety Klub Miłośników Basset Hound i podobnych. |
 |
Ambulatorium - SZCZĘKA - wypadająca szczęka
Poldek - Czw 15 Sty, 2009 00:08 Temat postu: SZCZĘKA - wypadająca szczęka Witajcie
od ok 2 tygodni mamy z Poldkiem mały problem.
Zdarza się, że podczas zabawy dolna szczęka wypada mu z "zawiasów". Za pierwszym razem bardzo się przestraszyliśmy. Na pierwszy rzut oka wyglądał jakby się dusił. Miał szeroko otwart pysk i ciężko oddychał. Nie wiedzieliśmy jak mu pomóc. Miotał się po całym pokoju. Po dłuższej chwili Marcin chwycił go intuicyjnie pod rzuchwą, lekko rozszerzył szczękę i zamknął. Udało się. Oczywiście zaraz po tym wylądowaliśmy u naszej pani weterynarz. Obejrzała łobuza dokładnie i stwierdziła, że trzeba na tą szczękę przez jakiś czas uważać. Niestety podczas zabaw szczęka wypadła jeszcze dwa razy.
Polonez ma dopiero 8 miesięcy i boimy się, że stanie się to przewleklą przypadłością.
Czy mieliście podobne doświadczenia?
Jaga - Czw 15 Sty, 2009 08:27
Prawdę mówiąc pierwszy raz słyszę o takiej przypadłości :shock: . A na czym ma polegac to uważanie na szczękę? Są jakieś środki zaradcze?
Dorti - Czw 15 Sty, 2009 09:12
Pierwsze słyszę o takiej przypadłości ale wypowiedż weta nie jest dla mnie wystarczająca. Może jestem w gorącej wodzie kąpana ale tak bym tego nie zostawiła. Uważać, co znaczy uważać?
madzialinka - Czw 15 Sty, 2009 11:14
:shock: Może to ma związek z rozwojem stawów?
Jak byłam młodsza to szczęka też mi przeskakiwała "w zawiasach" podczas jedzenia, ale nie wypadała. Samo przeszło.
Poldek - Czw 15 Sty, 2009 20:29
Wterynarz obejrzała i "wymacała" szczękę i nie stwierdziała żadnego odchylenia od normy.
Uważać czyli nie forsować go podczas zabawy.
Macie racje, że nie jest to zbyt wyczerpująca diagnoza. Mamy zaufanie do naszej pani Weterynarz, ale wiem że nie ma ona zbyt dużego doświadczenia z bassetami.
Sądziłam , że może będziemy mogli skorzystać z doświadczenia forumowiczów. :cry:
Tak czy tak dziękujemy
pozdrowionka
Jagoda i Marcin od Poldka
Monka i Miro - Sob 17 Sty, 2009 15:48
Pokazałam ten wątek znajomej i odpowiedziała mi, że ma taki sam problem, jednak nie z psem ale u siebie, najczęściej przy ziewaniu, że to wynik złego smarowania stawów i w takim przypadku duża ilość żelatyny powinna załagodzić sprawę czyli galaretki z kurzych łapek z warzywami albo galaretki wieprzowe...
W sumie jak tak się cofnę w przeszłość to też takie coś miałam...teraz mi poszło na kolana i mam w wieku 27 lat zwyrodnienia obu stawów kolanowych :shock: ale ja dodatkowo pomogłam kolankom obciążając je maksymalnie w moim weekendowym miejscu pracy :~ , Już 3 razy miałam rehabilitacje i arthryl do picia, już było ok, ale pojawił się Chester...i 20 kg z drugiego piętra znoszone znów spowodowało pogorszenie stanu a tu sezon się zbliża.... :sad: a najgorsze to to, że nie lubie galaretek :~
Monka i Miro - Sob 31 Sty, 2009 22:02
I jak tam Poldek?? Przeszło mu już?? Wcina galaretke?? Dajcie znać..
Poldek - Pon 29 Cze, 2009 08:43
Problem sam minął.
Nie wiem czemu się pojawiła i czemu zniknął.
Najważniejsze że wszystko jest ok.
Bardzo dziękujemy za wsparcie.
Czas jak wariat. Dlatego Odpisujemy z duuuużym opóźnieniem.
Miła od Gucia - Pon 29 Cze, 2009 08:51
To super, że wszystko w porządku,
masz rację z tym czasem,
wszystko dzieje się tak szybko,
rozmawiam z Mirką, że dopiero co Bona adoptowała, a ona mówi że to już PÓŁ ROKU, kiedy to się stało, przeleciało - nie wiem.
Mirka - Pon 29 Cze, 2009 09:37
Bogusia 6 lipca swiętujemy
minie pół roku zycia bez
nudy,ze zniszczeniami,
ale za to z naszym skarbusiem
Bonusiem
Jaga - Pon 29 Cze, 2009 11:54
Miła od Gucia napisał/a: |
masz rację z tym czasem,
wszystko dzieje się tak szybko,
rozmawiam z Mirką, że dopiero co Bona adoptowała, a ona mówi że to już PÓŁ ROKU, kiedy to się stało, przeleciało - nie wiem.
|
Właśnie, a nasze "maluchy" w sobotę skończyły 7 miesięcy :shock:
A jeszcze niedawno były takie malutkie, że oba naraz brało się na ręce ...
Joasika - Nie 01 Lip, 2012 09:49
Ponieważ uważam, że temat jest ważny, pozwalam sobie umieścić tutaj informację o wczorajszych przeżyciach Berty:
Wczoraj w pośpiechu sprzątałam dom, bo na godz.13.00 mieliśmy jechać na ślub przyjaciół.
O godz.12.00 Berta wtarabaniła mi się na myte właśnie schody. Już chciałam ją zbesztać, kiedy spostrzegłam, że ma ślinotok.
Pomyślałam, że znowu wygrzebała gdzieś jakąś kość i (jak poprzednio) została jej na zębie, więc wkładam łapę do pychola i szukam....szukam....szukam....
Nie znalazłam, bo kości nie było, ale za to japa jej się nie chciała zamknąć.
Bercie wyskoczyła żuchwa :cry:
Od godz.12.05 do 12.40 trzęsącymi rękami, coraz bardziej zdesperowana i rozhisteryzowana próbowałam znaleźć weterynarza, który nastawiłby żuchwę.
Obdzwoniłam ze dwudziestu. Albo nikt nie odbierał (m.in.nie odbierał wet, który na necie miał taką informację: "w razie nagłego wypadku dzwonić pod nr xxxxx"), albo telefon wyłączony, albo weterynarz był zszedł z tego świata. Część do której się dodzwoniłam poinformowała, że taki zabieg może wykonać tylko ortopeda i oni się tego nie podejmują. Był też "Pan Weterynarz" z lecznicy w Mikołowie, który stwierdził, że owszem, takie zabiegi wykonują, ale on za pół godziny kończy pracę, a zabieg trwa dłużej, więc mam sobie poszukać kliniki całodobowej.
W końcu zdesperowana do granic możliwości dodzwoniłam się do Kliniki Weterynaryjnej VETKA w Jastrzębiu-Zdroju, gdzie przemiła Pani Weterynarz Katarzyna Ulewicz bez problemu przyjęła naszą Bertę i troskliwie oraz bardzo profesjonalnie się nią zajęła.
Z tego miejsca chcę jej gorąco podziękować za empatię, troskę, zrozumienie i fachową pomoc.
A tak Berta wyglądała przed zabiegiem (widoczne przesunięcie żuchwy):
Tak w trakcie zabiegu:
A tu się wybudzała:
Do tej pory myślałam, że dla weterynarza, tak, jak dla lekarza, najważniejsze jest dobro pacjenta, ale przekonałam się, że taki stosunek ma niewielu weterynarzy.
Berta miała szczęście, bo trafiliśmy na weterynarza z prawdziwego zdarzenia, nie chcę myśleć, co by było, gdybyśmy musieli czekać do poniedziałku...
Żuchwa może wypaść przy ziewaniu, jedzeniu, gryzieniu kości, czy przekąsek, a nawet w czasie szczekania.
Kamoos - Nie 01 Lip, 2012 12:03
Dobrze że wszystko tak się skończyło . Co do weterynarzy to naprawdę trzeba mieć szczęście by znależć takiego który przyjmie zwierzaka w weekend ..
julkarem - Nie 01 Lip, 2012 19:27
boże ja pierwszy raz o czyms takim słyszę , w zyciu bym nie pomyślala że psa może to dotknąć, masakra
Marynia - Nie 01 Lip, 2012 20:21
Bidulka Bercia,dobrze że wszystko dobrze się skończyło,Asia w Raciborzu jest weterynarz do którego ja jeżdżę,mają w soboty czynne chyba do 13,do tej pory ja osobiście się na nich nie zawiodłam,jeśli chcesz prześlę ci nr.telefonu
gkoti - Nie 01 Lip, 2012 21:21
Biedna Bercia, mam nadzieję, ze teraz jest już ok ze szczęką? Ależ my mamy "rozrywki" przy naszych psinkach kochanych!!!! Zdrowiej maleńka szybciutko i niech ci się to więcej nie przytrafi!!!
P.S.
Ja taki szał całą noc miałam z wetami, gdy Leniuszek się zatruł kilka mcy temu, myslałam, że umrę ze strachu o niego, gdy wymiotował całą noc i modlilam się, aby przeżył do rana...chyba tylko moje modły go uratowały do 7 rano, gdy mój wet odebrał fona, był po dłuuuuugim dyżurze i po prostu spał. Wiem, co przeszłaś Joasiu teraz!!!
|
|