|
Nasze Bassety Klub Miłośników Basset Hound i podobnych. |
 |
Zakończone adopcje - Powodziowa sierota / Brooklyn adoptowany
Monka i Miro - Sro 26 Maj, 2010 18:09 Temat postu: Powodziowa sierota / Brooklyn adoptowany Dostałam takiego maila z prośbą o przesłanie informacji dalej... być może ktoś poszukuje dużego psa....
Powódź w tym roku , jak i 13 lat temu, poczyniła wielkie straty. Nie tylko jednak fizyczne, te namacalne, które da się jakoś załatać ubezpieczeniem lub pomocą państwową. Ucierpieli nie tylko ludzie, ale i zwierzęta. Wiele z nich również straciło dom, ale także coś więcej – nadzieję.
Pozwólcie, że opowiem Wam historię psa z Krakowskiego schroniska. Posłuchajcie...
Brooklyn spędził długie dni w krakowskim schronisku jako pies „trudno – adopcyjny”. Tak się zwykło mawiać o psach przejawiających jakieś problemy. Jakby ten dziwny zlepek słów miał zastąpić bardziej brutalną, być może trudna nazwę – agresywny. Słowo straszne, które przyłatane trzyma się guma do rzucia przyklejona do buta. Nie wypada o tym mówić i na dodatek strasznie ciężko ściągnąć. Tak samo jest z łatką psa agresywnego, jeśli stworzenie waży więcej niż 50 kilo, ma przycięty ogon i, nie daj Boże, jakikolwiek przejaw genu rottweilera, to już musi być bestia! Jak okrutna jest to łata i jak niesprawiedliwa. Jak wiele dobrego może odebrać psu, jak zdeptać jego szanse na znalezienie domu.
Dni Brooklyna mijały więc spokojnie, leniwie, więc rozpaczliwie beznadziejnie bez nadziei na przyszłość. Wtedy właśnie nadeszła wielka woda, ryzyko zatopienia schroniska i śmierci wielu zwierząt rosło z godziny na godzinę, alarm wśród pracowników, wolontariuszy, mieszkańców miasta, przyjaciół zwierząt. EWAKUACJA!!! Panika, gorączkowe działania, telefony do osób mogących pomóc, pełna mobilizacja. A w końcu ratunek – Klub Jazdy Konnej na Kobierzyńskiej przyjął psy. Jak się okazało tylko psy łagodne i bezproblemowe znalazły tam miejsce. Większe, jak Brooklyn, zostały w schronisku, i tu do pomocy wkroczyli ludzie, tacy zwykli i całkiem niezwyczajni, a każdy z nich wziął do siebie psa. Taki ludzki gest, chęć niesienia pomocy, z tragicznymi dla niektórych psów skutkami, ale o tym wtedy nie myślał nikt. Nikomu nawet do głowy nie przyszło, że część z tych psów wolałaby zginąć, niż doświadczyć konsekwencji uratowania życia.
Brooklyna wzięła do siebie moja przyjaciółka, która już nie raz pokazała swoje wielkie serce dla zwierząt. Po jej telefonie, mój podziw jeszcze wzrósł (choć myslałam ,ze już osiągnął największy rozmiar): wysłała swojego syna z Jej własnym, ukochany Golden Retrieverem do babci na wieś, żeby móc wziąć do domu Brooklyna – mieszańca rottweilera i owczarka niemieckiego. Jakież było zdziwienie, kiedy ten potężny pies, okazał się być najłagodniejszym olbrzymem jakiego znała. A pokazywał to na tysiąc sposobów: kładąc się na plecy i pokazując brzuchol do głaskania i pięknie chodząc na spacerach, dając sobie odbierać przedmioty i zabawki, grzecznie zostając w domu. Ten olbrzym pokochał przez te klika dni rodzinę, u której przebywał. Pokochał całym psim sercem. I choć przyjaciółka próbowała mu szukać domu, poruszała niebo i ziemię, to nikt go nie chciał. Nikt nie zainteresował się losem psa, który już się przyzwyczaił, już zobaczył jak to jest mieć swój dom i rodzinę, już POKOCHAŁ.
Brooklyn wrócił do schroniska. Do krat, szczekających wiecznie psów, do psów, które próbują zainteresować każdego swoją psią osobą, żeby tylko zostać pokochanym i znaleźć dom, i do psów, które straciły nadzieję i leżą... patrzą.... śpią.... maja złamane serca, bo pozwolono im kochać i poczuć się kochanymi, potrzebnymi. Brooklyn załamał się po powrocie do schroniska. Jest jedna z wielu sierot powodzi. Są to sieroty z przymusu, którym pozwolono przez kilka dni mieć dom, a potem brutalnie go odebrano „zanim się przyzwyczają”. No to już jednak za późno, kto teraz wytłumaczy tym psom, ze chodziło tylko o ratowanie ich życia, że nie powinny były podstawiać głów do głaskania, spać na łóżkach, uczyć się psich sztuczek na komendę i lizać po rękach? Kto pójdzie teraz do schroniska i je przytuli i podstawi miskę? Kto będzie czochrał za uchem i dawał smakołyki? Kto teraz je będzie kochał?! Pytam, który pies postawiony przez wyborem śmierci, a odebraniem miłości i domu, choćby chwilowej i powrotu do schroniska wybrałby dom?
Dlatego proszę każdego, o przesłanie tego tekstu dalej, dalszą publikacje na forach, przesyłanie maili znajomym. Ktoś powinien tego psa kochać i pozwolić być kochanym, bo takiego przyjaciela jak Brooklyn nie znajdzie nigdzie indziej. My ludzie szufladkujemy psy jako niezdolne do wyższych uczuć i podążające za instynktem, ale jak w takim razie wytłumaczyć fakt załamania Brooklyna? Ten pies cierpi, jak i wiele innych, oddanych po kilku dniach psiego raju do bezdusznego schroniska. I nie zapominajmy o naszych Braciach mniejszych, które straciły dom – być może po raz kolejny, a być może po raz pierwszy, co jest dla nich o wiele trudniejsze.
Dajmy im dom – pomóżmy w adopcji!!!
E D-P
Brooklyn
Brooklyn jest łagodny w stosunku do ludzi. Opiekun może mu wyjąć z pyska znalezisko, nie broni miski. Nie lubi dużych samców, na suki (obojętnie jakiej wielkości) nie reaguje, małymi pieskami jest zainteresowany "zabawowo" Smile Małe ujadacze, które go atakują (z daleka) ignoruje z godnością. Brooklyn zostaje sam w domu, nie szczeka, nie psoci, po prostu śpi.
Jest nauczony załatwiania się na spacerach, prosi o wyjście. To "cichy" pies Smile
Mimo, że jest duży i wygląda "groźnie", bardzo lubi przytulać się, uwielbia kiedy się go głaszcze i najchętniej nie odchodziłby od człowieka. Ładnie chodzi na smyczy, nie ciągnie!
Kiedy duży pies zbliża się do niego - powarkuje, ale nie miota się dziko i bardzo łatwo odwrócić jego uwagę. Kiedy już pokaże intruzowi, jaki jest grożny, ignoruje psa i można spokojnie spacerować.
Brooklin był w DT w Krakowie (Nowa Huta)
kontakt do opiekunki (Katarzyna):
tel: 502 350 044; 515 623 610
e-mail: kaja300c@wp.pl
a oto Brooklyn:
Miła od Gucia - Sro 26 Maj, 2010 19:09
Monka, może mu allegro założymy ??
a czy na dogo ma temat ??
pobeczałam się jak czytałam.
Mirka - Sro 26 Maj, 2010 19:25
aż serce boli....... :sad: :cry:
gocha - Sro 26 Maj, 2010 20:48
Nie wiem co napisać, tak mi go żal.....
Monka i Miro - Sro 26 Maj, 2010 21:33
Miła od Gucia napisał/a: | Monka, może mu allegro założymy ??
a czy na dogo ma temat ??
pobeczałam się jak czytałam. |
Ma na dogo temat... http://www.dogomania.pl/t...ies-załamał-się!!!
gocha - Sro 26 Maj, 2010 22:34
Ja wysłałam link do mojej kuzynki, jutro jego historia pojawi się na "molosach"
Miła od Gucia - Pią 28 Maj, 2010 12:34
przedruk z dogo:
"
debecik
Kto zgadnie gdzie jest Brooklyn!!!!!
Brooklyn jest w nowym domku!!!!!!!:lol
Właśnie go odebraliśmy ze schronu i pojechał z zakochanymi w nim pańciami grzać doopkę na własnym posłanku.
Kochane- nie macie pojęcia jaka jestem szczęśliwa. Trzeba przyznać, że zachował się tak, że ktokolwiek byłby ze mną już by go nie oddał.
Nie poszłam zabierać go z kojca, bo pańciowie znali go tylko ze zdjęć i chciałam żzeby jeszcze mieli chwilkę czasu na decyzję po zobaczeniu na żywo, a nie chciałam, żeby mnie chłopak widział w razie gdyby musiał zostać jednak w kojcu.
Ostrożność nie była potrzebna, bo decyzja nowych opiekunów była przemyślana i pewna.
Jego reakcja na mój widok -bezcenna.
Ale panciowie zaopatrzeni w smaczki i dwie pary rąk do miziania szybko kupili serducho chłopaka, no i .....pojechaliśmy.
Tym razem zostawiałam go z lekkim sercem, tym bardziej, że obie z Ciotką Ulą mamy zaproszenie na kawę w ramach wizyty poadopcyjnej.
Trzęsą mi się ręce z wrażenia więc dziś tylko ogólnie podziękuje Wszystkim Kochanym Ciotkom które zaangażowały się w pomoc.
Jutro napiszę więcej,opowiem skąd wzięli się nasi dobrzy ludkowie.
W takiej chwili jak teraz kocham cały świat!!!! ""
Ale super wieści, bardzo się cieszę.
Mirka - Pią 28 Maj, 2010 12:38
az sie w oku łza kręci
ale z radosci :lol: :lol:
domelcia - Pią 28 Maj, 2010 17:05
dobrze słyszeć (czytać) w końcu dobre wieści
ja wiem, że u mnie to jeszcze hormony grają rolę, ale co czytam jakiś wątek o tych biednych psich sierotkach to ryczę jak bóbr, już mi nawet mąż mówi, żebym nie czytała jak mam się tak mazgaić za każdym razem. A ja czytam z nadzieją, że może coś się poprawi, że może coś będę mogła sama poradzić. Dobrze że są jeszcze ludzie o ogromnych serduchach - czapki z głów!
moni - Pią 28 Maj, 2010 20:54
Czytając takie wieści to ciepło robi mi się na serduchu Nowym opiekunom Brooklyna serdeczne dzięki za okazanie serca.
gocha - Pią 28 Maj, 2010 21:13
Jak dobrze się czyta takie wiadomości, są jeszcze wspaniali ludzie :grin:
Asia i Basia - Sro 02 Cze, 2010 17:10
Domelcia, to nie hormony, to serducho DObra wiadomosc
|
|