|
Nasze Bassety Klub Miłośników Basset Hound i podobnych. |
 |
Tęczowy Most - Baron:(
pauluś - Pią 09 Gru, 2005 16:47 Temat postu: Baron:( Moj basset mial na imię Baron. Był bassetem kochanym lecz troche groźnym. Od małego był rozpieszczany i takie z tego konsekwencje. Przeszedł wiele chorób.. .. chore nerki.. itd... Pewnego dnia zauważyłam małą kulkę na jego łapce... kuśtykał wiec poszłam do pewnego weterynarza... On powiedział ,ze najwidoczniej Baron się zaziębił. Po pewnym czasie "kulka" sama zeszła. Po tyg. znow zauważyłam pojechalismy do weterynarza w Gliwicach. On odkrył zapalenie węzłów chłonnych.. Rak... usunął on operacyjnie "kulke". tego raka nie dało sie już wyleczyć. robilismy wszystko aby pomóc barusiowi. Baron przez 3 miesiące brał sterydy. czasami czuł się lepiej czasami gorzej. Ale nie tracił radości do zycia. Stał sie psem łagodnym... myśle ze zrozumiał co sie z nim dzieje. Czuł się coraz gorzej. Z domu trzeba było go wynosić na kocu, gdy chciało mu się siku. lecz z dnia na dzień baron nie umiał utrzymywać moczu... to było coś strasznego. pewnego dnia zauważyliśmy pełno gózów na jego ciałku.. nie umiał już chodzić... nasz weterynarz uśpił go... wszyscy płakali.. nawet sam weterynarz... baron był jego najlepszym pacjentem... To był najgorszy dzień w moim zyciu... Życie bez barona było bez sensu... zero smorodku jak wstawałam.. tych ślipów żebrzących przy posiłkach itp. postanowiłam zaadoptować lub kupic basseta... W basset S.O.S zauważyłam ogłoszenie. Mój tata zadzwonił i pare dni ozniej pojechalismy do Kedziezyna Koźle po Dianke Sunie z klanu sycylijczyków.. ;] Rodzina która ją miała nie miała czasu dla niej. Bardzo ją kochali ale byli zapracowani. Diana pokryła smutek po Baronie. Jest najkochańszym psem pod słoncem. Nie wyobrażam sobie zycia bez niej. Jest psem "uczłowieczonym " Czasami Mam wrażenie jakby Baron przybył do mnie w cieleniu Dianki...
Miła od Gucia - Pią 09 Gru, 2005 18:26
Tak ładnie to napisałaś, bardzo się wzruszyłam. Ja też przeżyłam 4 lata temu rozstanie z psem, z którym byliśmy 14 lat. Nie umiałam się pozbierać. Po 3 dniach samotności, mąż przywiózł Gustawa maleńkiego. Niestety, Gustaw to wcielony czort, w niczym mi nie przypomina mojej Gamy. Ale kocham go takim jakim jest. Wyliczyłam, że na spacery chodzę już 18 lat z psiakami. Nie wyobrażam sobie, siedzenia cały dzień w domu i w dodatku bez psa, który coś wybrudzi, gdzieś nachlapie, albo pięknie pościelone łóżko doprowadzi do wielkiego kłębowiska.
pauluś - Pią 09 Gru, 2005 19:56
To był Dla Mnie Trydny okres. Nie raz wymigiwałam się aby nie iść z barusiem na spacer. Potem żałowałam.. tyle godzin mogłam z nim spedzic wiecej. dziekuje za odp pozdrowienia
|
|