| |
Nasze Bassety Klub Miłośników Basset Hound i podobnych. |
 |
Ambulatorium - PRZEPUCHLINA PACHWINOWA - zabieg Amelki -czy to rozsądne?
lora - Sro 10 Lis, 2010 18:34 Temat postu: PRZEPUCHLINA PACHWINOWA - zabieg Amelki -czy to rozsądne? Dziewczyny byłam dziś z Mel u weta, bo po powrocie do domu okazało się, że cała podłoga schlapana jest brejowatą cieczą. Wet obejrzał moją sunie i jak zaczął wymieniać co w niej nie działa, to ręce mi opadły.
Amelka ma dwustronną przepuklinę pachwinową (przepuklinę a nie guz, więc troszkę lepiej to brzmi)Teraz do tego doszło ropomacicze i wyciągnięte przez urojoną sutki, które w ciągu ostatniego tygodnia przybrały mega rozmiar utrudniający suni chodzenie.
Plan jest taki, że w sobotę zostanie jej usunięta macica, zoperowana przepuklina z prawej strony(nawet na zdjęciu ją widać :cry:) i usunięta prawa listwa sutkowa. Za 2m-ce drugi zabieg:lewa przepuklina+lewa listwa,
a później zabieg przy oczach bo ma i entropium i endotropium :shock:
Dla mnie to wszystko brzmiało przerażająco. Czy pies wytrzyma tyle zabiegów w tak krótkim czasie? Weterynarz twierdzi, że wyniki Amelcia ma bardzo dobre jak na tak "zaawansowany stan ropomacicza" Osłuchał ją i też wszystko jest dobrze.
Ja wiem,że najrozsądniej jest ropomacicze zoperować, bo leczenie nie zawsze jest skuteczne. Wiem też, że przepuklinę zoperować musimy i jeśli uda się te dwa zabiegi połączyć, to tylko z korzyścią dla Melci ........ ale jeszcze ta listwa sutkowa .....
Dostałam do domu komplet zastrzyków na dwa dni, ale nie wiem czy podołam. Jestem przerażona. Co będzie jeśli coś się nie uda...?
Proszę napiszcie co Wy sądzicie o poddaniu psa tak rozległemu zabiegowi?
gocha - Sro 10 Lis, 2010 19:06
Ja z własnego doświadczenia mogę Ci opisać co było u mnie. Kilka lat temu u mojej suni, również Amelka (Stary Koń) nastąpił taki wyciek o jakim piszesz, brejowaty, okropny i dużo. Natychmiast do weta i diagnoza zaawansowane ropomacicze.Ponieważ sunia była już 9 -cio letnia to wet zaproponował leczenie zachowawcze, sugerował żeby nie operować, bo właśnie wiek, narkoza i takie tam. Mówił, że ma duże doświadczenie w leczeniu zachowawczym ropomacicza. Uwierzyłam mu, wybrałam leki, a nie natychmiastową operację.
Poprawa nastąpiła po 2-3 dniach, skończyło się plamienie, Amelka zaczęła normalnie jeść, była mocniejsza, weselsza i ......po kilkunastu dniach nastąpiło załamanie. Pojechaliśmy do innego weta, na sygnale wręcz, okazało się, że nastąpiło tylko zaleczenie objawów, a wewnątrz były już unieczynnione wszystkie organy. Pomimo ogromnego wysiłku weta nie dało się suni uratować.
Do dzisiaj nie mogę sobie wybaczyć , że wtedy uwierzyłam i natychmiast nie zdecydowałam się na zabieg. Dzisiaj każdemu mogę powiedzieć, że jak ropomacicze to tylko operacja, inaczej tego paskudztwa się nie wyleczy.
Nie czekaj, umawiaj się z lekarzem i tak jak Ci zaproponawał, operuj.
Co do przepukliny i innej operacji to moja Mania 2 lata temu miała operowaną przepuklinę równocześnie ze sterylizacją.Komplikacji zero, tylko cięcie trochę większe.
Trzymam mocno kciuki za Twoją Amelkę, będzie dobrze czego z całego serca Wam życzę.
Miła od Gucia - Sro 10 Lis, 2010 19:18
Ja mogę tylko trzymać kciuki, życzyć powodzenia i słać dobrą energię.
Ile lat ma Amelka ?
Mirka - Sro 10 Lis, 2010 19:45
bedzie dobrze,
po sterylizacji bedzie jak nowa
trzymamy mocno kciuki :cry: :cry: :cry:
madzialinka - Sro 10 Lis, 2010 21:20
Doxi dwa lata temu miała jednoczesną sterylizację i wycięcie obu listew mlecznych do połowy brzucha (tylna część). W czasie operacji okazało się, że ma zaawansowane ropomacicze i to już był ostatni moment na operację. Dodatkowo jeszcze w trakcie narkozy miała czyszczone zęby. Plan był taki, żeby za jakiś czas usunąć jej też tą przednią część listew mlecznych, przy kolejnej operacji.
Operację i narkozę zniosła bardzo dobrze, wcześniej miała też robione badania. Gorzej było z gojeniem się. Szew ładnie się zagoił, ale po wycięciu listew mlecznych skóra na brzuchu się naciągnęła i okazało się, że jest za mało ukrwiona i zrobiła jej się martwica skóry
Doxi cycole miał ogromne. Ta operacja usunięcia listew mlecznych to była czysta kosmetyka (plastyka biustu), bo Doxi dosłownie wlokła swoje cyce po ziemi i nie wyobrażam sobie jej zimowego wychodzenia na dwór w takim stanie.
Ostatecznie wszystko się ładnie zagoiło (po serii wycinania martwej skóry i robienia masaży i ciepłych okładów na poprawę ukrwienia - niezłą harówę miałam przez parę tygodni). Niestety w miejscach po martwicy sierść na brzuszku już jej nie odrosła. Zrezygnowaliśmy też po tych perypetiach z kolejnej operacji i po pewnym czasie te przednie cycochy trochę się wciągnęły - widzę to porównując ówczesne i obecne zdjęcia Doxi.
Priorytetem jest sterylka moim zdaniem. Co do reszty się nie wypowiadam, bo się nie znam. Może warto byłoby się skonsultować z jeszcze innym weterynarzem. Może to wycięcie listew nie jest aż tak niezbędne - cięcie będzie bardzo długie, przez całego psa - a cycochy trochę jej się wciągną.
aniapiotr - Sro 10 Lis, 2010 21:53
lora, może ja Ci podam namiar do dobrego (moim zdaniem) chirurga w Warszawie i skonsultujesz ? Młody lekarz, ale podchodzi bardzo fajnie do zabiegów wszelkiego rodzaju.
lora - Sob 13 Lis, 2010 09:19
Dziewczyny to fatum jakieś. Ja za poradę , a mi monitor "kilik" i ciemnia. Dziś rano Zbyszek odebrał monitor nim jeszcze zdążyli dobrze otworzyć, bo chyba bym tu sama nie wysiedziała. Mel została na operacji :sad: :sad: :sad: 4 godziny :!:
Myślę, że w dobrych rękach. Właścicielka tej kliniki miała staż w Stanach. Ona zajmuje się tylko końmi, a w klinice zatrudnia pracowników. Byłam świadkiem jak przez klinikę przewinęło się już 3 młode panie weterynarz, a pan Mariusz został. Klinika jest mała, ale zawsze jest komplet. Wizyty najlepiej umawiać na telefon, bo wtedy nie ryzykujemy czekania w kolejce. Moi znajomi mieli trudny poród u swojej suki. W nocy ich przyjął, szczeniąt odratował 5 z 6, suka jak nowa. Generalnie same dobre rzeczy słyszałam o tym weterynarzu :sad: :sad:
A i klinika mała, ale dobrze wyposażona i w wszystkie badania można od ręki na miejscu zrobić. Nie wiem. Mogę sobie tłumaczyć, że zrobiłam to co trzeba.
Z wizytą do weta umówieni byliśmy w niedzielę. Tak kontrolnie, żeby obejrzał ją, ale późno wróciliśmy z W-wy i tak nam uciekła ta wizyta. Lekarz powiedział, że dobrze się stało, bo w niedzielę jeszcze nie było zewnętrznych objawów i moglibyśmy nie zauważyć tego ropomacicza, a tak teraz wiadomo co robić.
Odbyliśmy rozmowę o wszystkich ewentualnościach, także leczeniu farmakologicznym, które może się udać, ale nie koniecznie. Dodatkowo gdyby udało się zaleczyć ropomacicze to, ponoć po takim leczeniu musiałabym Melcię pokryć, a nie wchodzi w grę, bo ja się niestety nie podejmę oddawania później moich dzieciaczków obcym ludziom. Dlatego ta metoda odpadła na przedbiegach.
Wyczytałam też, że najczęstszym powodem komplikacji po operacjach z ropomaciczem, jest zły już stan narządów wewnętrznych ( nerek i wątroby) ale Mel miała zrobione badanie krwi i wet stwierdził, że ma bardzo dobre wyniki i nie ma co czekać.
Bardzo się dziś bała. Cała się trzęsła, aż ząbki jej stukały. Jeśli coś jej się stanie, to ja będę tym katem, który ją tam zaprowadził.
Tłumaczę sobie, że nie miałam innej możliwości, ale i tak jestem przerażona.
gocha - Sob 13 Lis, 2010 10:13
Boże, dziewczyno nie wypisuj takich rzeczy, jakim katem, co Ty wymyślasz.
Zabieg był konieczny, trzeba sunię leczyć skoro jest ropomacicze. Tu nic lepszego nie można zrobić, a przecież nie zostawisz chorej cierpiącej suni.
Nie bój się, większość z nas panikowała, musisz spokojnie poczekać, będzie dobrze,
trzymamy kciuki całą rodzinką.
Mirka - Sob 13 Lis, 2010 10:32
Lora bedzie dobrze :!:
trzymamy kciuki i pisz
bo czekamy na dobre wieści
lora - Sob 13 Lis, 2010 10:41
Wszystko ma trwać 4 godziny. Od 8.30 to do 12.30 mam siedzieć i czekać na telefon z kliniki, więc siedzę. Cieszę się, że Zbyszek mi ten monitor skombinował, bo zostałam dziś z Mel sama(Zbyszek w pracy :sad: ) Tak to chociaż co chwilę mogę do Was zajrzeć i jakoś mi raźniej.
madzialinka - Sob 13 Lis, 2010 10:43
Będzie dobrze. Lekarze wiedzą co robią. Przecież jeśli się okaże, że operacja będzie zbyt rozległa, to nie potną jej na siłę. Trzymam kciuki i daj znać jak już będzie po wszystkim.
lora - Sob 13 Lis, 2010 10:57
Z tego co dziś rano zrozumiałam, to najpoważniejsze będzie usunięcie macicy, bo jest zmieniona chorobowo i zabieg nie będzie wyglądał jak zwykła sterylizacja. Pozostałe czynności tj. prawa przepuklina i listwa sutkowa, to zabiegi poza jama brzuszną i tu nasz weterynarz nie straszył mnie komplikacjami, choć oczywiście uprzedził, że zawsze istnieje ryzyko.
| Cytat: | | Będzie dobrze. Lekarze wiedzą co robią. |
Wierzę. W końcu to p.Mariusz ma dyplom, a nie ja. Nie pozostaje mi nic innego jak wierzyć, że wie co robi. Sam fakt, że usunięcie drugiej listwy postanowił odłożyć ze względu na już rozległy zabieg i szwy, które muszą się zagoić- już to chyba świadczy, że wie co robi i wie jak to zrobić, żeby było dobrze.
lora - Sob 13 Lis, 2010 12:00
Dostałam telefon, że Mel się wybudza i mogę się po nią wybierać.
Wszystko dobrze poszło
Mam nadzieje, że dalej też będzie dobrze.
Mirka - Sob 13 Lis, 2010 12:06
teraz tylko kilka godzin nerwów w domu
wiem po sobie przez kilka godzin po zabiegu Duchy
miałam totalny odlot :~ .......a póżniej będzie juz tylko lepiej :lol:
trzymaj się i dbaj o niunię :smile:
lora - Sob 13 Lis, 2010 12:55
Postanowiłam zostać z Melcią przez kilka godzin u rodziców. Mamy od nich 300metrów do kliniki. Gdyby coś, to będziemy w stanie błyskawicznie zareagować. Weterynarz uznał, że to dobry pomysł.
Jutro mamy stawić się na wizytę kontrolną.
Wszystko przebiegło książkowo. Melcia dostała śliczny zielony fartuszek. Sama próbowała wyjść z klatki, tylko łapki jej się rozjeżdżały przez narkozę. Teraz śpi (chyba), ale cały czas się trzęsie i jak dla mnie jest bardzo zimna. Czy to normalne? Może powinnam ją okryć?
Mirka - Sob 13 Lis, 2010 13:38
dreszcze po narkozie to normalne
mogą wystąpić jeszcze torsje ale to też normalne
połóż ja teraz w ciepłym miejscu i okryj kocem allbo kołderką
to bardzo wskazane :cry: :cry:
tak moje Dusia spędziła pierwsze godziny po zabiebiegu
przepraszam ze wstawiam tu u Ciebie moja fotkę,ale chcę żebyś zobaczyła
jak to wyglądało
lora - Sob 13 Lis, 2010 14:02
Torsje mamy już przerobione :wink:
Opatuliłam ją kołdrą i faktycznie pomogło. Głowę ma chłodną, ale reszta ciał jest już cieplutka.
Zajrzałam boczkiem do fartuszka, czy nie widać jakichś niepokojących ilości krwi, ale rana zdaje się być czysta i sucha.
Mel śpi i teraz jak mam ją obok to jestem trochę spokojniejsza.
Miła od Gucia - Sob 13 Lis, 2010 16:50
Gucio śle całuski dla Mel.
A ja Was obie ściskam - tak delikatnie.
Już po wszystkim, teraz będzie już tylko dobrze.
gocha - Sob 13 Lis, 2010 19:28
Teraz będzie już tylko lepiej, trzymajcie się i pisz jak suńka się czuje :grin:
Batus - Sob 13 Lis, 2010 21:06
Zdrówka dla małej...
Joasika - Nie 14 Lis, 2010 13:29
My też życzymy zdrówka, my też
Kamoos - Nie 14 Lis, 2010 13:41
Zdrówka ,zdrówka i jeszcze raz zdrówka
lora - Pon 15 Lis, 2010 08:53
Na wczorajszej wizycie kontrolnej usłyszeliśmy fajne słowo : "KSIĄŻKOWO"
Amelcia czuje się dobrze, ma apetyt, jest aktywna (z umiarem oczywiście) Dziś jesteśmy już po wizycie u weta. Wzmocnił jej troszkę szwy (w miejscu gdzie druga listwa wisi do ziemi), żeby można było bez obaw zdejmować fartuszek i wietrzyć ranę. Wszystko całkiem ładnie się goi i z godziny na godzinę jesteśmy spokojniejsze-obie :grin:
Chyba będzie już dobrze
Dziękujemy za wszystkie kciuki, życzenia i ciepłe słowa. Nie wiem jak przetrwałabym to wszystko bez Was.
Mirka - Pon 15 Lis, 2010 09:12
super
jeszcze raz zdrówka dla małej :lol:
lora - Czw 18 Lis, 2010 10:32
Mam chyba depresję pooperacyjną :cry:
Niby wszystko jest dobrze i weterynarz stale powtarza, że "tak ma być", ale już wątpię.
Od soboty codziennie rano mamy wizytę kontrolną i zastrzyki antybiotykowe. Niestety była też potrzeba miejscowego wzmocnienia szwów, ale to nic. Wczoraj miała być ostatnia kontrola i do poniedziałku przerwa.
Oczywiście wszystko o.k. Rana goi się miejscami lepiej, miejscami gorzej, bo wiadomo że płyn który zbiera się po usunięciu tych 4 sutków którędyś musi odpłynąć i w tych miejscach tworzą się szczeliny. Drenu Melcia nie miała założonego ze względu na dodatkowe szwy po ropomaciczu, mogłaby próbując wyciągnąć dren, uszkodzić szew. Logiczne.
Więc chodziła Melcia i chlapała wszędzie. Ciecz różowa, przejrzysta, wszystko tak jak ma być, ale wczoraj wieczorem wręcz lało się z niej i to już nie było takie klarowne i miłe do wytarcia.
Telefon do weta i znów słyszę, że tak ma być, bo odrywają się martwe tkanki i że to dobrze, że rana się oczyszcza. Dziś rano pan weterynarz wycisnął płyn z rany, obejrzał, zaaplikował antybiotyk i w ranę jakiś żel przyśpieszający gojenie i po tej kuracji rana zaczęła krwawić, a ja mam wrażenie, że zamiast co raz lepiej, jest nie wiem jak.
Mel od wczoraj tylko śpi, mniej je, a ja głupieję.
Proszę napiszcie jak wyglądała rekonwalescencja w przypadku innych suczek?
Czytałam, że kobiety po usunięciu piersi przechodzą prawdziwe piekło nim wszystko się wygoi. Czy u suczek też to jest takie trudne i czasochłonne?
madzialinka - Czw 18 Lis, 2010 17:54
U Doxi rana goiła się bardzo źle - zrobiła się martwica skóry. Śmierdziało rozkładającym się mięsem w całym domu. Ja na szczęście wtedy miałam katar, więc nie czułam, ale mąż nie mógł wytrzymać.
Też jeździliśmy co drugi dzień na oczyszczanie tych martwych miejsc - a raczej było to wydłubywanie takich jakby pinezek wielkości pięciozłotówki. W tych miejscach pozostawał taki krwawiący krater. Na wieczór robiłąm Doxilince masaż i gorące okłady, żeby polepszyć ukrwienie skóry.
Doxi miała kilka takich niegojących się miejsc na brzuchu. Jak skóra zaczynała robić się sina, to już wiedzieliśmy co się święci. To wszystko trwało chyba z miesiąc niestety
Dzięki masażom i ogrzewaniu niektóre miejsca udało się uratować, ale niektóre niestety nie i Doxi do tej pory ma łysy brzuszek, bo sierść już jej tam nie rośnie.
Niestety nie zawsze wszystko goi się jak na psie, Amelka też już ma swoje lata. Musicie uzbroić się w cierpliwość i dbać o ranę.
Miła od Gucia - Czw 18 Lis, 2010 18:20
Lora, mnie martwo to , że piszesz
Mel od wczoraj tylko śpi, mniej je, a ja głupieję.
może zasięgnąć rady innego lekarza, przyznam szczerze, że Cię nie pocieszę, bo ja też bym się martwiła.
Zawsze z zapartym tchem czytałam na forum wszystkie wypowiedzi dziewczyn, które sterylizowały swoje sunie.
Rożne były sytuacje, ale Twój opis mnie niepokoi.
Mirka - Czw 18 Lis, 2010 18:41
ojej mnie tez martwi
to juz tyle dni po zabiegu,
no ale u nas to była tylko sterylka :cry:
gocha - Czw 18 Lis, 2010 19:12
Ja bym zasięgnęła porady innego weta. Mania też miała dość rozległą ranę, bo była sterylizowana równocześnie z usuwaniem przepukliny pępkowej.U niej tylko trochę sączyło i był niewielki obrzęk.Martwiłabym się tym, że jest ospała i nie je normalnie.
A temperaturę jej mierzyłaś ?
Wiesz, lepiej dmuchać na zimne, ja bym nie zwlekała z wizytą u weta i to innego.
Jeżeli wszystko będzie w porządku to przynajmniej Ty się uspokoisz, że tak ma być.
aniapiotr - Czw 18 Lis, 2010 19:30
Jakby coś, to ja powtarzam, że mam zaufanego chirurga, tyle że w Wilanowie...
lora - Pią 19 Lis, 2010 09:24
Po tym żelu oczyszczająco-gojącym, który wet zaaplikował Mel wczoraj rano, zaczęło się z niej znowu paskudnie lać. Koło 16tej siedziałam nad nią i już nie wiedziałam czy ją oczyszczać z tego co się wylewa, czy dzwonić do weta, czy od razu pakować w samochód. Po kilku minutach chyba wszystko się już z niej wylało i po oczyszczeniu rana była znów normalna. Wieczorem jeszcze troszkę z niej kapało, ale już tak jak na początku zaraz po zabiegu, ciecz była blado różowa i klarowna, a dziś rano rana wygląda bardzo dobrze. Tylko w jednym miejscu skóra lekko się nie schodzi na odcinku 1cm, a tak poza tym wszystko jak ręką odjął.
Weterynarz pokiwał na mnie rano głową i powiedział, że przecież mi mówił, że tak "ma być" Żel miał wypłukać wolną przestrzeń pod skórą, oderwać martwe tkanki i skrzepy, i oczywiste było, ze którędyś to musi wylecieć.
"Oczywiste" wyglądało przerażająco, a tego mi już nie powiedział :~
Później jak to przeanalizowałam, to faktycznie 2xmiała zaaplikowany żel i 2xwylały się z niej "litry" paskudztwa, więc chyba "tak miało być" :~
Melcia cały czas miała normalną temperaturę. Od operacji codziennie byłyśmy na wizycie kontrolnej. Wczoraj Mel nawet nie chciała wejść do gabinetu, więc "przyjęcie" odbyło się na korytarzu, żeby się z nią nie szarpać.
Jest aktywna, ale z umiarem. Je trochę mniej, co bardzo mnie martwi, ale tu też weterynarz powiedział, ze ona wie co robi. Jeśli je, nie wymiotuje i wykazuje zainteresowanie jedzeniem, to wszystko z czasem wróci do normy. Może dieta jej nie smakuje :wink:
Co do snu, to też "tak ma być" jak z człowiekiem: odpoczywać, odpoczywać, odpoczywać...
Dziś jak na to patrzę, to chyba paniki nasiałam tylko, bo wszystko zdaje się być już dobrze.
Nie wiem, czy na forum praktykuje się wstawianie zdjęć szwów pooperacyjnych. Wtedy same zobaczyłybyście jak to wygląda.
| Cytat: | | Jakby coś, to ja powtarzam, że mam zaufanego chirurga, tyle że w Wilanowie... |
Na wszelki wypadek poproszę namiar na tego weterynarza. Nie zaszkodzi mieć adres do sprawdzonego specjalisty :wink:
gocha - Pią 19 Lis, 2010 10:12
No to kamień z serca. Trzymamy kciuki za szybkie wyzdrowienie.
Ja wstawiałam zdjęcia Ignasia (brzuszka) tuż po operacji, inni chyba też.
Miła od Gucia - Pią 19 Lis, 2010 10:48
Oczywiście, wstawiaj zdjęcia
lora - Pią 19 Lis, 2010 14:28
Powód dla którego do przepukliny, ropomacicza doszły jeszcze cycochy :sad:
Po operacji.
I szwy :sad:
Mel układa się zawsze na prawym boku-szwami do dołu. Niechętnie dała się wywrócić do góry kołami. Ma już dosyć majstrowania przy niej :sad:
Na zdjęciach zaznaczyłam miejsce gdzie szwy się nie schodzą. Jak im się bliżej przyjrzałam, to jednak jeszcze dziś się wybiorę na wzmocnienie tego miejsca, albo przynajmniej niech lekarz obejrzy i zdecyduje co z tym zrobić.
Mi z kolei wet nie kazał myć rany, czy robić mokre okłady. Raczej ją dezynfekować wodą utlenioną i osuszać gazą, ew. pozwolić suce na kontrolowane "ogarnięcie się"
Hania - Pią 19 Lis, 2010 15:55
Podałam temat lekarzowi i jego zdaniem powinno to być zszyte lub dodatkowo bo teraz Amelka dużo leży a jak zacznie chodzić to mogą pęknąć dalej a szkoda gdyby biedactwo dalej cierpiało.(Podaje tylko moją sugestie i mojego lekarza)
Amelko trzymam kciuki i wierzę że szybko wrócisz do zdrowia :grin: :lol: :grin:
lora - Pią 19 Lis, 2010 16:29
Już jesteśmy umówione wieczorem na wizytę. Ja też wolałabym, żeby to dobrze zszył i będę się przy tym upierała. W końcu to już prawie tydzień od operacji, więc chyba nie powinno być otwartych ran.
Szykujemy się do weta. Ciężko będzie, bo Mel już go nie kocha. Nawet do kliniki nie chce wejść. Ostatnio wizytę miałyśmy na korytarzu, bo to było lepsze niż szarpanie się z nią :~
gocha - Pią 19 Lis, 2010 17:05
Faktycznie cięcie ogromne, przez całego psa :sad: chociaż wygląda ładnie, nie jest zaczerwienione, nie ma obrzęku.
Daj znać jak wrócicie, biedna Mel, ma już pewnie dosyć wizyt u "męczyzwierza"
Mirka - Pią 19 Lis, 2010 17:26
jak na tak duże cięcie :shock:
rana wygląda super,
musze Ci powiedzieć że moja pani weterynarz
tez po zabiegu nie kazała niczym okladać czy smarować rany
a jedynie lekko przemywac woda utlenioną i zagoiło sie idealnie
tak szczerze jak bym nie wiedziała że sunia była w sierpniu krojona
to dzisiaj bym nie poznała bo nie ma nawet sladu :wink:
tubcia - Pią 19 Lis, 2010 18:43
ale sie psina nacierpi ,szew długi rzeczywiście,oby szybko się zagoiło ,życzę zdrówka
madzialinka - Pią 19 Lis, 2010 18:51
Moim zdaniem cięcie wygląda bardzo dobrze. U mojej Eni ostatnio gorzej to wyglądało, ale ona była zszywana na zakładkę, tak jak się zszywa pościel i dopiero po zdjęciu szwów (po tygodniu) wyglądało to jak u twojej Amelki.
Dodatkowo miała brzuch samrowany takim srebrem i już nic nie musiałam przy ranie robić. To srebro nie zmywało się nawet jak łaziła po trawie. Może zapytaj się weta o takie sreberko.
Cycuchy żeczywiście wyglądały nieciekawie. A tak w ogóle to piękną masz sunie!
lora - Sob 20 Lis, 2010 15:13
Wczoraj weterynarz wzmocnił miejsce, w którym szew się rozchodził i teraz rana wygląda bardzo dobrze. Pytałam, ale zdecydowanie nie kazał mi myć tej rany czy okładać kompresami.
Po tym żelu kiedy wyleciało z niej tyle brei, rana bardzo ładnie wygląda, prawie nie sączy i teraz jestem już spokojniejsza. Następną wizytę mamy we wtorek i mam nadzieję, że już nie będziemy potrzebowały do tego czasu weterynarza :grin:
Szew faktycznie jest długi, bo zoperowano za jednym zamachem przepuklinę pachwinową i 4 sutki. Mnie bardziej martwi, że za 2 m-ce będziemy miały powtórkę z drugiej strony, a już wczoraj weterynarz musiał nieść Mel do gabinetu już od samochodu, bo dobitnie sygnalizowała, że nie ma ochoty na wizytę w tym miejscu.
| Cytat: | | A tak w ogóle to piękną masz sunie! |
Mel jest nie tylko piękna fizycznie, ale ma też piękny charakter. Jest bardzo wyjątkowym bassetem. Bardzo przywiązanym do nas i okazuje nam to na każdym kroku. Pod względem charakteru bardziej przypomina owczarka niemieckiego niż basseta-jest wyjątkowa. :grin:
ania123 - Sob 20 Lis, 2010 15:55
mi mel przypomina balbinke, oczywiscie duzo bardziej zadbana, ale maja taki sam piekny i madry wyraz twarzy piekna jest naprawde
a moge spytac tylko co jej sie stalo z tymi cycusiami? dlaczego sie zrobily takie?
Miła od Gucia - Sob 20 Lis, 2010 18:24
Czytamy, trzymamy kciuki i łapki, jesteśmy z Wami.
Asia i Basia - Nie 21 Lis, 2010 19:00
Kurcze, dopiero przeczytalam, i zaraz mi sie gesia skorka zrobila na mysl, co przechodzilyscie obie. Rok temu ja mialam taka jazde z Baska. Teraz jednak najwazniejsze, ze Melka dochodzi do siebie, najgorsze juz za Wami. Niech zdrowieje malenka, fajna jest, podobna troche do Figi
eufrazyna - Nie 21 Lis, 2010 20:03
Kciuki mi zbielały już od ściskania! Zdrowiej mała!
lora - Pon 22 Lis, 2010 09:27
Wyszłyśmy już na prostą. Teraz musi być już tylko dobrze. :grin: :grin:
Dziękuję za WIELKIE wsparcie jakie miałam z Waszej strony. Za wszystkie informacje i własne doświadczenia, którymi się ze mną dzieliliście. DZIĘKUJĘ :grin:
| Cytat: | | mi mel przypomina balbinke |
Mi też, dlatego tak przejął mnie los Balbinki. Bardzo cieszyłam się gdy się okazało, że Balbinka jest dużo młodsza i jej wygląd to wynik okrutnego zaniedbania, a nie starości i chorób. Strasznie też żałuję, że nie mogę zabrać Balbinki do siebie :sad:
No i imię "Balbinka" to też moja malutka sprężyna :grin:
| Cytat: | | co jej sie stalo z tymi cycusiami? dlaczego sie zrobily takie? |
Napiszę to co sama wiem.
Kiedy braliśmy Mel, to już miała cycochy do ziemi. Ponoć było to wynikiem ciąży urojonej---taką wersję oficjalnie nam przedstawiono-----w połączeniu z tym, że Mel jest już po 2 wystawach, że zmieniły się warunki, żeby uzyskać "sukę hodowlaną" i że państwo nie mają już energii do latania z nią po wystawach. ---
Takie informacje dostaliśmy razem z psem :~
Nasz weterynarz ma trochę inną teorię na temat takiego stanu jej zdrowia, ale wykładanie jej tutaj byłoby pomówieniem.
Teraz to i tak nie ma już znaczenia, bo Melcia jest u nas i od tej pory już wiemy co się dzieje z naszym psem :grin:
Ropomacicze=huśtawka hormonalna i przepuklina, która drażniła gruczoły, były powodem dla którego leczenie hormonalne nie miało sensu. Dodatkowo weterynarz powiedział nam, że nawet gdyby udało się "osuszyć" gruczoły, to rozciągnięte listwy i tak będą wisiały, a pies będzie je sobie ranił w czasie spacerów.
Przed Mel jeszcze jeden zabieg zszycia lewej przepukliny i usunięcia lewej listwy (4 gruczoły)
Jeszcze nie wiem czy korekta oczu będzie też za jednym zamachem, czy Mel będzie miała trzeci zabieg, ale górne powieki wwijaja jej się do oczu, co daje ciągle stany zapalne i łzawienie. Płuczę jej oczy solą fizjologiczną i ciągle poprawiam tj.wywijam powieki, ale wiadomo że to nie może trwać przez kilkanaście lat.
Dolną powiekę prawdopodobnie miała skorygowaną, ale bardzo nieudolnie :~
I Mel ma jeszcze na dole 2 zastałe kły, które chyba też trzeba będzie usunąć, bo nie rosną pionowo, tylko poziomo pod podniebieniem i schodzą się na środku pod językiem.
(jak mi się uda, to zrobię zdjecię)
Mam pytanie do hodowców i wystawców.
Mel ma entropium i endotropium. Wyczytałam, że to dziedziczne i np.:berneńczyki z tą wadą są dyskwalifikowane i psy z tymi wadami są wykluczone z hodowli, a jak to wygląda u bassetów? Mam broszurę o bassetach, jedyną chyba wydaną w Polsce, ale nie znalazłam tam informacji o tych wadach.
I czy basset z takim "wypasionym" uzębieniem na wystawie to też normalka?
:grin:
madzialinka - Pon 22 Lis, 2010 14:06
Jak tak opisujesz wszystkie dolegliwości Mel, to wydaje mi się, że mieszańce i psy w typie są o wiele zdrowsze niż psy rasowe. Po prostu słabe egzemplarze nie mają szans na normalne funkcjonowanie, bez ingerencji człowieka
Przykre to jest bardzo. Dobrze, że Amelka wychodzi na prostą.
FOSTER - Pon 22 Lis, 2010 22:54
jejku, chyba wszystko co możliwe przyplątało się biednej Melce. Ale powolutku, do przodu, dzięki takiej właścicielce wszystko się naprawi i Melka będzie jak nowa :grin:
|
|