Chciałam Wam podziękować za wszystkie słowa pocieszenia.Trudny okres przechodziliśmy,wczoraj pojechaliśmy do schroniska oddać karmę i na nowo płakać nam się chciało...
Chciałam Wam też coś opisać,dlaczego po części czuję się winna mordęgi mojego Pluta.
Otóż jak wspomniałam,wychodziliśmy z nim co 2godz.,w nocy z dwa razy potrafił się zsikać,rano już sikał na schodach(mieszkamy na 3 piętrze)-te sikanie to był KOSZMAR.Skończył mi się urlop wychowawczy,postanowiliśmy że poszukamy dla Pluta nowego domu bo nie jesteśmy w stanie poświęcić mu tyle czasu(z ciężkim sercem,naprawdę!).Dzwonili różni ludzie,ale jak zadzwonił pan,z informacją że ma dużą posesję,psy-coś mi podpowiedziało że tam będzie lepiej,że to jest właściwy człowiek.Pan z uwagi na pracę nie mógł przyjechać po psa,pojawił się syn-byłam na naszej ulubionej łące,akurat przyszedł kumpel Pluta-bigiel Scooby,pożegnaliśmy się,pies pojechał...Na następny dzień dzwoni ten pan,mówi że pies przepiękny,choć myślał że będzie mniejszy(teraz już wiem skąd ta uwaga),bardzo za nami płakał w nocy,biegał do 23,00 bo do domu nie mógł go zagonić,ale jak tylko wszedł to zrobił siku-pan pytał czy on tak zawsze.Mówię,że zdarza mu się,ale jak Pan ma się denerwować i pies mu się z tego powodu nie podoba,my go zabierzemy spowrotem-pan bardzo się zdziwił że mogłabym go wziąć,powiedział że przez weekend spędzi z nim czas i najwyżej zadzwoni.No dobra...
Sprzedałam go w czwartek,a w sobotę dzwoni do mnie koleżanka i mówi:"Monika,jestem na giełdzie,kupujemy psa i wiesz co...twój Pluto jest na sprzedaż".Zagotowało się we mnie!!!Mąż wpadł we wściekłość.W auto i na giełdę(dobrze że tylko 40km).Mąż zadzwonił na nr który ja miałam w komórce,ale odebrał jakiś pan i twierdził,że on wcale nie jest na giełdzie tylko w pracy bo jest ochroniarzem...Dojechaliśmy na giełdę,Pluta już nie było,ale wszyscy twierdzili że był pan z bassetem,mówił,że "pies ma tylko 4m-ce(a miał 6),nauczony czystości,zaczipowany,tylko brać,za 800zł(więcej niż mi za niego dał)".Wiecie co,ja zaczełam tak wyć że szok.Poszliśmy na ogłoszenia żeby wyczytali że kupimy basseta,myśleliśmy że może gdzieś jest,że jeszcze przyjdzie.Cała giełda wiedziała w czym rzecz(ludzie mieli mój tel i jakby co mieli dzwonić),ochrona,wszyscy.Ja zmyśliłam że pies ukradziony bo co miałam zrobić??Nie sprzedałam go po to,żeby się błąkał tylko żeby miał dobrze i był w jednym miejscu :twisted: Także wróciliśmy do domu z niczym.Mąż winił mnie za wszystko,za to że nie sprawdziłam komu psa sprzedaję i ogólnie za to,że go sprzedałam :cry: I nagle przypomniało mi się,że jak ten chłopak odjeżdzał to zapytałam się gdzie Pluto jedzie,on powiedział miejscowość.Na mapę gdzie to jest, w auto i znowu na poszukiwania.Wioska "DŁUGA" i rzeczywiście dłuuuuuga-już myślałam że bez szans żeby go znależć.Mąż wszedł do sklepu i mówi,że chciał kupić psa od takiego pana(tu opisał jak wygląda dzięki tej koleżance),ale zapomniał adresu-sklepowej nikt do głowy nie przychodził.Wtedy mąż mówi"on pracuje w ochronie"(bo przecież jego zmiennik tak powiedział),a ona,że tak,wie kto to jest i że "rzeczywiście,on ma dużo zawsze różnych psów"!!Wiecie czym to śmierdzi??On prawdopodobnie wyszukuje przez ogłoszenia rasowe psy,a potem na giełdzie chce sprzedać z zyskiem.Nawet jak dzwonił to mówi:"wie pani,ja miałem kiedyś Spaniela 8miesięcznego z Lubina to tak tęsknił za panią,że musiałem go oddać".Gdzie Lubin, a gdzie jego wioska?!No podejrzane bardzo.
Podeszliśmy do płotu,Pluto siedzi :razz: Posikał się na nasz widok.Wiecie co,nie kłóciłam się z nim,ale teraz żałuję.Nie wspomniałam że wiem że na giełdzie stał,przekazanie psa odbyło się w kilku słowach.Może zmiennik mu powiedział że dwa razy ktoś dzwonił i o psa się kłócił...Może.Mogłam mu wygarnąć co o nim wiem-akurat wesele na wsi było i ludzie z bramą stali...
Biedny Pluto dwa dni nie mógł dojść do siebie,tylko spał i spał.Stres taki,a potem co,dwa tygodnie i zdechł :sad: Nie nadawałam się chyba na pańcię dla niego.Naprawdę chciałam dla niego dobrze.Po części też jestem podłym człowiekiem bo sprzedałam swego psa-dopiero jak go odzyskałam zrozumiałam że to był błąd,że jest członkiem naszej rodziny i żyć bez niego nie możemy.Ale czy jego cierpienie miałoby być karą dla mnie??
Strasznie się czuję.Strasznie.
gocha [Usunięty]
Wysłany: Pon 18 Paź, 2010 11:25
Nie wiem co Ci napisać, też bym się czuła strasznie.
Jedyne co dobre w tym w szystkim to to, że nam opisałaś całą prawdę, nie każdy ma odwagę się przyznać do takiej prawdy.
Chociaż psu to życia nie przywróci......
SZkoda, że o swoich kłopotach i chęci oddania psiaka nie napisałaś na forum.
Właśnie.. szkoda że na forum nie wspomniałaś.. napewno ktoś by Ci pomogł..
Ale troche też rozumiem.. zaczynam studia i jest mi też bardzo cieżko.. gdy wracam a tu tak jak dziś.. na łóżku nasikane. Ręce opadają.. Ale jeszcze przez 8 msc sie nie złamałam.
Ale szczerze.. również bałabym się że na forum po tym jak napisałabym ze chce oddać psa to zostałabym potraktowana jak gówniara ktora nie ma w sobie za grosz odpowiedzialnosci :sad:
_________________ pozdrawiam, Trufla
Mirka [Usunięty]
Wysłany: Pon 18 Paź, 2010 12:03
Rogasowa napisał/a:
Właśnie.. szkoda że na forum nie wspomniałaś.. napewno ktoś by Ci pomogł..
Ale troche też rozumiem.. zaczynam studia i jest mi też bardzo cieżko.. gdy wracam a tu tak jak dziś.. na łóżku nasikane. Ręce opadają.. Ale jeszcze przez 8 msc sie nie złamałam.
Ale szczerze.. również bałabym się że na forum po tym jak napisałabym ze chce oddać psa to zostałabym potraktowana jak gówniara ktora nie ma w sobie za grosz odpowiedzialnosci :sad:
z cała pewnościa gdybyś chciała dla swojego psa znależć dobry dom i poprosiłabyś
tu na forum o pomoc to nikt by Cie nie nazwał nieodpowiedzialna gowniarą,różne są historie
np. Toniego :~
a w tym przypadku monika cch nie zwróciła sie o pomoc w znalezieniu domu dla swojego
"ukochanego psa" z jednej przyczyny nie chciała stracić finansowo,co jest jednoznaczne z tym
że tak naprawdę nie szukała mu domu najlepszego z najlepszych tylko sprzedała go na poniewierkę,a najgorsze w tym wszystkim jest to że po odebraniu psa, nie pofatygowała sie nawet z nim do weterynarza...chyba widziała że dzieje sie z nim coś złego
nie wiem po co opisała dzisiaj tę historię?oczekuje rozgrzeszenia ?czy mamy jej żałować że po sprzedaniu psa handlarzowi czuje sie oszukana? pozostaje pytanie gdzie w tym wszystkim jeste ten podobno pies bez którego nie mogli zyć
Dołączyła: 07 Maj 2009 Posty: 558 Skąd: Ruda śląska
Wysłany: Pon 18 Paź, 2010 12:10
Cytat:
nie wiem po co opisała dzisiaj tę historię?oczekuje rozgrzeszenia ?czy mamy jej żałować że po sprzedaniu psa handlarzowi czuje sie oszukana? pozostaje pytanie gdzie w tym wszystkim jeste ten podobno pies bez którego nie mogli zyć
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum