Lilly...dostała cieczkę!
Moje panie wet oniemiały, po chwili ryknęły śmiechem Miałam z Lilką iść dziś przed pracą do nich, pokazać małą, ale czekam na dostawę karmy dla Toleńki. Pójdziemy jutro
Wygląda na to, że Lilly wcale nie ma 15 lat. Może ona była tylko zabiedzona taka, że ją na tyle oceniono? Jutro będę wiedzieć Lilly biega, szczeka, czasem merda ogonkiem na nasz widok Tak sobie myślę, może zredukują jej wiek o połowę ? :mrgreen
Ostatnio zmieniony przez Asia i Basia Sob 26 Mar, 2011 09:18, w całości zmieniany 4 razy
Lilly...dostała cieczkę!
Moje panie wet oniemiały, po chwili ryknęły śmiechem Miałam z Lilką iść dziś przed pracą do nich, pokazać małą, ale czekam na dostawę karmy dla Toleńki. Pójdziemy jutro
Wygląda na to, że Lilly wcale nie ma 15 lat. Może ona była tylko zabiedzona taka, że ją na tyle oceniono? Jutro będę wiedzieć Lilly biega, szczeka, czasem merda ogonkiem na nasz widok Tak sobie myślę, może zredukują jej wiek o połowę ?
ale numer czekamy jutro na wiadomości,a to Lilka..!!
Najpierw udaje bidę i starowinkę, a jak już Pańciostwo rozmiłowane, to surprajza strzeliła :!:
Teraz trza merdających chłopów z daleka trzymać
_________________ Joasika i jej baby kolorowe
eufrazyna [Usunięty]
Wysłany: Nie 13 Mar, 2011 13:51
Nie bardzo wiem, jak mam to napisać i poskładać do kupy. To nie cieczka. To guz Stickera. Guz jest weneryczny, trzeba to operować. I tu zaczynają się schody. Lilly ma 15 lat, słabe serce, układ oddechowy w nienajlepszym stanie. Wet mi powiedział, że jest w 3/4 poziomie ryzyka. Raczej marne szanse na przetrzymanie zabiegu. A zabieg potrzebny, bo ten guz ma 3,5 cm, i może jej uciskać na inne narządy, poza tym może jej wypchnąć pochwę :cry: W tym wszystkim są jeszcze BuBinki, to coś jest zaraźliwe poprzez kontakty seksualne(no, tu nie da rady)lub przez wylizywanie( a to na pewno miało miejsce).
W dodatku maleńka ma zalążki śluzomacicza. Jej poprzedni właściciele jej nie sterylizowali, więc musiałabym za jednym zamachem usunąc guz i zrobić sterylkę. Operacja poważna, cięcie duże, bo tak ma umiejscowiony guz.
Ja już sama nie wiem :cry: Tzn., w sumie wiem, bo serce mi mówi, że się nie zgodzę na operację, za duże dla Lilki ryzyko. Pozwolę jej godnie dożyć ostatnich chwil, będę obserwować, czy nie krwawi, czy coś się nie dzieje i jak przyjdzie czas... Nie wiem, jezu, ja nie wiem co i jak napisać, wyję tu i ryczę i biję się z myślami. Od wczoraj wycieczka po wetach, badania, konsultaje i w tym wszystkim moja maleńka psinka wkurzona tymi zabiegami.
A ja idiotka myślalam, że wszystko jest świetnie, że cieczka, itd. Optymiści jak ja to naiwniacy!
Lilly teraz śpi, bo się zmęczyła, potem polatała po ogrodzie. Jej to nie boli, ten guz, póki co jej nie przeszkadza.
Co byście zrobili?!
alez straszna wiadomosc
widac jak bardzo kochacie ta babulinke...
to bardzo trudna decyzja na pewno, ale ja osobiscie bym sie nie zdecydowala na operacje przy takim ryzyku..
chociaz z drugiej strony, jaka jest szansa wypadniecia pochwy? i jak dlugo malutka moze zyc z tym guzem? no i jak dlugo moglaby zyc gdyby operacja sie udala?
no i co Kevin o tym mysli?
wiem ze ja mam same pytania i zadnych odpowiedzi :\
ale trzymam kciuki i wysylam dobre mysli do was i do malutkiej... to jedyne co moge niestety :\
eufrazyna [Usunięty]
Wysłany: Nie 13 Mar, 2011 14:49
Z tym guzem, to Lilka może pożyć tygodnie lub m-ce, nikt mi nie umie powiedzieć na pewno ile. Kev jest za tym, żeby jej nie narażać w trakcie operacji, że nie ma sensu ryzykować. Ja się miotam, Kev mnie uspokaja. Ja się boję, żeby Lilly się nie stało coś (np.pęknięcie tego guza, czy coś podobnego) w momencie jak my będziemy w pracy. Nie chcę żeby cierpaiała, żeby ją coś bolało.
Póki co, to ten guz jej nie doskwiera. Nie ma gorączki, apetyt jej dopisuje, jest pełna energii.
I dlatego się czuję taka oszukana i mam pretensje do losu. Bo liczyłam na happy end, a nie dostałam, wiesz o co chodzi?
no rozumiem niestety
ale spojrz na to z drugiej strony, ta malutka dostala u was wiecej ciepla i milosci niz przez te 15 lat wczesniej...
Aga a mozecie sie zdecydowac na operacje wtedy kiedy ewentualnie cos sie bedzie dzialo? bo wtedy juz nie bedzie innego wyjscia, to bedzie ratowanie zycia, i nie bedziecie mogli sie obwiniac ze niepotrzebnie ja naraziliscie na takie ryzyko
czy to jest tak zeby ta operacja miala jakiekolwiek szanse powodzenia to trzeba to zrobic juz teraz?
mimo wszystko ja, i to jest tylko moje zdanie oczywiscie, nie zdecydowalabym sie na operacje gdzie szanse powodzenia sa takie niewielkie... szczegolnie ze mala teraz nie cierpi i nic ja specjalnie nie boli..
eufrazyna [Usunięty]
Wysłany: Nie 13 Mar, 2011 16:32
No ja też z takiego założenia wychodzę... Z tym, że lekarz mi powiedział, że jak ją położymy na stole, jak "coś" się zacznie dziać, to wtedy raczej mi jej nie uratują. Tak jakoś nierealnie się z tym wszystkim czuję, tak jakbym wciąż liczyła, że to jakaś pomyłka. Nad Tolą też już dwa razy w życiu się czarne chmury zebrały, bałam się o nią bardzo i potem się okazywało, że się udawało wszystko odwrócić. A w sprawie Lilly nawet nie mam jak walczyć, bo nie mam jak, nie mam żadnej ścieżki "wymijającej" :neutral:
Pomogła: 11 razy Dołączyła: 03 Mar 2005 Posty: 21611 Skąd: Gorzów
Wysłany: Nie 13 Mar, 2011 21:04
Czytam Aguś i tak mi jest przykro.
Staram się zrozumieć Twoją rozterkę, co robić.
Wiem, że chcecie jak najlepiej, wiem jak bardzo ją kochacie.
Nie wiem, czy ja Ci cokolwiek poradzę.
Lilly ma 15 lat, słabe serduszko, operacja trudna, decyzja i ryzykowna jak piszesz.
Nasuwam mi się tu jeszcze jedno, piszesz, że bez względu jak postąpisz, żebyś sobie nie wyrzucała, że taka czy inna decyzja, żeby nie czuć się winnym.
To musisz Aguś wyeliminować, i tak myśleć nie możesz. Bez względu na to, na co się zdecydujecie, i jaki będzie tego efekt, nie będzie w tym żadnej winy.
I myślenie, a gdybym zrobiła , tak czy inaczej, może by było inaczej, nic nie da.
Słuchaj lekarzy, słuchaj serca, obserwuj Lilly i decyzja zapadnie.
Co ja bym zrobiła, trudno powiedzieć.
Ale widzisz, Gustaw ma kamień na zębach i mały nadziąślak. Konsultowałam z lekarzami, usunięcie nadziewaka i oczyszczenie zębów.
Zrobiono mu powtórne badanie serce i lekarze pokiwali głowami, nie podejmą się, boją się o Gustawa i znając mój stosunek do psiaka, tym bardziej.
To mu nie przeszkadza w życiu, nadziąślak się nie powiększa i nie jest na zgryzie.
Nie ukrywam, że boję się zagrożenia, stanu zapalnego, ale gdyby miał odejść na stole operacyjnym, nie wiem czy bym sobie darowała (widzisz, Ciebie przed tym ustrzegłam).
Wysyłam Wam dobrą energię, jestem z Wami.
Daliście Lilly tyle szczęścia, dobra, serca, może tak ma być Aguś Kochana.
Pomogła: 1 raz Dołączyła: 26 Maj 2009 Posty: 1726 Skąd: poznan
Wysłany: Nie 13 Mar, 2011 21:05
Agatko bardzo Wam współczuje :sad: Ja Ci powiem co ja bym zrobiła na twoim miejscu,nie ruszała bym tego,dopóki ją to nie boli i normalnie je i się normalne zachowuje,to bym tego
nie ruszała :sad:
Trzymam za Was i za Lilkę mocno kciuki :sad:
_________________ Zuza, Gabi, cavalierka Fiona oraz koty Filemon i Miłka
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum