Nasze Bassety Strona Główna


Poprzedni temat «» Następny temat
Zamknięty przez: Asia i Basia
Sro 04 Mar, 2015 13:29
JACEK, AGATKA adopcja i Marzka cz. I
Autor Wiadomość
marzanna67999 



Dołączyła: 19 Lut 2010
Posty: 881
Skąd: dolnośląskie
Wysłany: Czw 09 Sty, 2014 21:33   JACEK, AGATKA adopcja i Marzka cz. I

Witam serdecznie
Około 4 lat temu byłam na forum i przedstawiałam młodego basseta Jacka, którego niestety nieświadomie kupiłam z pseudohodowli z wadą genetyczną jelit. Miał kilka miesięcy gdy przeżył pierwszą operację. Opisywałam to na forum. Drugiej już nie przeżył. Ciągle trudno mi o tym pisać zwłaszcza, że pojawił się gdy miałam trudny okres w życiu i to on dał mi więcej niż ktokolwiek inny wówczas. Odszedł za Tęczowy Most……
W tym samym czasie mój brat miał w Kanadzie również basseta o tym samym imieniu. Tak sobie oboje nazwaliśmy nasze pieski. Brat po 10 latach pobytu w Kanadzie postanowił wracać do Polski. I co z psem???. W schroniskach w Kanadzie tak nam opowiadali, jeśli pies długo nie może zostać adoptowany robią mu eutanazję. Nie wiem ile w tym prawdy ale gdy to usłyszałam, przerażenie było ogromne. A było to 3 miesiące po śmierci mojego maleństwa. Nie mogło być inaczej. Rodzinna narada i pies też przylatuje. Brat miał jeszcze trochę spraw do załatwienia więc Jacek II miał przylecieć pierwszy. Zaczęły się przygotowania do podróży, kwarantanna, oswajanie z klatką, wypełnianie dokumentów. Dla zainteresowanych powiem, że jest tego dużo a i tanie nie jest. Koszt przelotu psa z Kanady wraz z badaniami, akcesoriami, opłatami lotniskowymi nie różni się niczym od ceny biletu dla człowieka. I nasz strach jak sobie pies poradzi w czasie wielogodzinnego lotu w luku bagażowym. Była zima. Baliśmy się czy aby nie będzie mu zimno. Tak więc nadszedł dzień przelotu. W Kanadzie opieka nad zwierzętami jest rewelacyjna. Hierarchia jest mniej więcej taka : dzieci, kobiety, psy na końcu mężczyźni hehe. Ale co się dzieje już samolocie tego nikt nie wie. Stało się. Jacek został przekazany służbom lotniskowym i poleciał. Strasznie traumatyczne przeżycie zarówno dla niego jak i dla nas. Lot normalnie trwa 9 godzin, samolot miał opóźnienie 2 godziny. Mój syn z Lwówka Śląskiego pojechał do Warszawy i był tam już o 7 rano czekając na odbiór psa. Wówczas około 4 lat temu byłam w ciagłym kontakcie z wetem lotniskowym. Był to mężczyzna nie pamiętam nazwiska ale bardzo ciepły, życzliwy człowiek. Pech chciał, że odprawę robiła inna Pani weterynarz. A odprawa trwała następnych kilka godzin. Polskie linie LOT to tragedia dla zwierzaków. A wygląda to mniej więcej tak: Przewozem zwierząt zajmowała się wówczas Firma CARGO. Z samolotu wyładowują w pierwszej kolejności bagaże pasażerów, zwierzęta czekają na sam koniec. Wiem to bo byłam w ciągłym kontakcie telefonicznym z dyrekcją tej firmy i panią weterynarz o ile łaskawie chciała wykrzyczeć mi jakiekolwiek informacje przez telefon. Tak więc, gdy już wyładowali zwierzęta klatkę z Jackiem postawili do odprawy w samym przejściu drzwi, które praktycznie cały czas były otwarte. Nie umiem tego umiejscowić, gdyż znam to z relacji mojego syna. Było wówczas -20C. Jacek w tej klatce strasznie się trząsł. Syn poprosił pana strażnika aby chociaż przesunął tą klatkę od drzwi, przynajmniej tyle strażnik zrobił. Potem pies trafił do pani weterynarz. I tu zaczyna się gehenna. Pani strasznie niemiła, krzyczące, nie chciała udziale informacji. Potem już nawet nie chciała ze mną rozmawiać. A była to już godzina po 13.00. Może i byłam nachalna ale wystarczy policzyć 9 godzin lotu, 2 godziny opóźnienia samolotu i godzina 13.00 a pies ciągle w klatce. Po godzinie 14.00 nie wytrzymałam już nerwowo i po awanturze z panią weterynarz zapytałam ją tylko czy pies wyszedł załatwić swoje potrzeby fizjologiczne, czy dała mu wody. Więc chyba ją zaskoczyłam pytaniami bo po dłuższej przerwie dopiero odpowiedziała nieco łagodniejszym tonem, że tak ( w co wątpię). Oznajmiłam jej tylko, że jeśli spadnie mu choć jeden włos z sierści to z sądu nie wyjdzie będę ją ciągać po wszystkich instytucjach jakie są możliwe. Potem zadzwoniłam do dyrektora lotniska, nawet był bardzo miły, rozmowa była nagrywana i dobrze. Obiecał interwencję. W sumie nie wiem czy interweniował bo pies został oddany o godzinie 16.00. Od razu wypiła całą miskę wody co świadczy o tym , że pić mu nie dali, sikał chyba z 10 minut co świadczy o tym, że nikt go nie wyprowadził. Ale już był w ramionach mojego syna, którego znał z pobytu w Kanadzie i rozpoznał. Napisałam oczywiście skargi i na panią weterynarz i na Firmę CARGO, które przyniosły tyle co nic. Odradzam przeloty psów na tak długich trasach, jedynie w ostateczności.
Ale KANADA przyleciała 
I zaczęła się aklimatyzacja Jacka w domu. Trwało to trochę zanim się do mnie przekonał. Długo zwalczał stres po locie. Ale teraz……. Teraz jest moim szczęściem, teraz jest moją miłością, uwielbiam jego charakter, uwielbiam jego basseci upór, uwielbiam wszystko co jest z nim związane. A i on uwielbia mnie.
Zbyt dużo napisałam jak na pierwszy raz ale temat wydawał mi się na tyle ciekawy, że warty był przedstawienia.
O samym Jacku w Polsce napiszę w następnym poście.
Pozdrawiam Marzka i Jacek
Oczywiście zdjęć nie umiem wstawić


ja i jacek nowe.jpg
Plik ściągnięto 27657 raz(y) 42,88 KB

Ostatnio zmieniony przez Asia i Basia Wto 05 Kwi, 2016 20:30, w całości zmieniany 4 razy  
 
 
Miła od Gucia 
Admin merytoryczny



Pomogła: 11 razy
Dołączyła: 03 Mar 2005
Posty: 21611
Skąd: Gorzów
Wysłany: Czw 09 Sty, 2014 21:45   

super, że wróciłaś do nas
witaj jeszcze raz
a co zamawiacie ? lody ?? :lol:
_________________
694 409 059
nasze.bassety@onet.pl
 
 
 
Joasika 



Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 10 Paź 2009
Posty: 5043
Skąd: Syrynia
Wysłany: Czw 09 Sty, 2014 22:04   

O matko :!:

Biedny Jacek II. Musiał prawdziwą traumę przeżyć w tym samolocie :~

Ale za to ma teraz wspaniałą Pańcię :mrgreen:

Witajcie ponownie na forum :!: :mrgreen:
_________________
Joasika i jej baby kolorowe
 
 
 
gkoti 
www.leniuch.com



Pomogła: 1 raz
Dołączyła: 31 Sie 2006
Posty: 4793
Skąd: Malbork/Luton
Wysłany: Czw 09 Sty, 2014 22:17   

Witajcie kochani- w koncu Jacusiu Cie widzę, a miałam juz interweniowac u Twojej Pańci, czy aby nie zapomniała, ze nam Cie przedstawi :)
To bidulka przeżył Traumę tym lotem, ale za to teraz jest szczęśliwy :) Cudownie, że jesteście :) Czekamy na dalsze opowieści o Jacusiu :)
_________________
www.leniuch.com - to na razie stronka tylko Leniuszka
 
 
 
madziaa 



Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 05 Maj 2010
Posty: 2721
Skąd: Toruń
Wysłany: Pią 10 Sty, 2014 07:45   

Oj to miał biedaczek przygody :( Ale najważniejsze, że teraz miłość kwitnie i biegacie sobie kochani po kawiarniach :) Witajcie w naszej bassecie rodzinie :)
_________________

 
 
 
Marynia 



Pomogła: 1 raz
Dołączyła: 30 Paź 2009
Posty: 2459
Skąd: Głubczyce
Wysłany: Pią 10 Sty, 2014 13:32   

Witajcie ponownie :lol:
_________________

 
 
 
Molly i Gosia 



Dołączyła: 06 Kwi 2010
Posty: 813
Skąd: Irlandia
Wysłany: Pią 10 Sty, 2014 15:35   

Witamy Witamy !!!!! dobrze ze psinka juz w polsce !!!!!
_________________
daria
 
 
marzanna67999 



Dołączyła: 19 Lut 2010
Posty: 881
Skąd: dolnośląskie
Wysłany: Pią 10 Sty, 2014 18:35   historia Jacka ciąg dalszy

Tak wic Jacek będąc już w Polsce klimatyzował się dość długo. Był mocno zestresowany. Dałam mu kilka dni na oswojenie się z sytuacją, ale wieczorami gdy siedział tak samotnie na dywanie, podchodziłam, brałam go na ręce i niosłam do swojego łoża. Nie oponował. Kładł się cichutko w nogach i popiskiwał. Serce się krajało. Pierwszy tydzień był z nim syn w domu, pamiętał go, spędzili razem w Kanadzie kilka miesięcy. Ale syn musiał wyjechać na studia i zostaliśmy z Jackiem sami. Nie było z nim problemów, nie był agresywny, niczego nie gryzł, nie kradł jedzenia. Zauważyłam, że nie lubił żadnych przysmaków, ciasteczek, gryzaków. Pewnie brat mu ich nie dawał (minus dla niego). Jedynym mankamentem było to, że załatwiał się w domu ale tylko pod moją nieobecność. Gdy wychodziłam do pracy na 8 godzin wówczas była i koopa i siuku. W żadnym innym przypadku to się nie zdarzało. Gdy po kilku miesiącach zobaczył, że ma systematyczne, stałe pory wychodzenia na spacer problem zniknął. Muszę tutaj zaznaczyć, że niestety Jacek w Kanadzie zostawał długie godziny sam w domu (następny minus dla brata). A bassety nie są stworzone do bycia w samotności, zresztą żadne zwierzęta nie są z tym, że bassety szczególnie. U mnie oprócz przysłowiowych 8 godzin, właściwie ciągle jesteśmy razem. Nawet gdy muszę zostać po godzinach w pracy, pędzę po niego do domu, Pan Ochroniarz wie, wpuszcza nas i pracujemy sobie z Jackiem cichutko. On kładzie się pod biurkiem i grzecznie czeka aż pańcia skończy .

GRUCHA I JACEK.jpg
Brat na chwię w Polsce i zdrajca Jacek
Plik ściągnięto 27604 raz(y) 24,79 KB

 
 
gkoti 
www.leniuch.com



Pomogła: 1 raz
Dołączyła: 31 Sie 2006
Posty: 4793
Skąd: Malbork/Luton
Wysłany: Pią 10 Sty, 2014 23:36   

Jacuś kochał Pana i będzie kochał, na pewno tak jest :)
Ślicznie wygląda w tej pościeli :)
_________________
www.leniuch.com - to na razie stronka tylko Leniuszka
 
 
 
marzanna67999 



Dołączyła: 19 Lut 2010
Posty: 881
Skąd: dolnośląskie
Wysłany: Sob 11 Sty, 2014 20:45   JACEK I STRES SEPARACYJNY - PRZEGANIAMY PRECZ !!!

Opowieść o Jacku ciąg dalszy……
Pokochaliśmy się z Jackiem straszennie, tak straszennie, że od kilku miesięcy Jacek ma znowu stres separacyjny i załatwia się w domu. Nie może znieść rozstania z pańcią. Gdy jestem nigdy nie zdarzyło się aby swoje potrzeby załatwił w domu. Więc pańcia postanowiła, że będzie zbierać te koopy i sprzątać po piesku bo jak tu się na niego złościć jak on z tęsknoty to robi.
Ale, ale …. pańcia nie jest również taka głupia. Zaczęła interesować się tematem, szperać w necie, czytać, pytać. Pierwsza kwestia, trzeba sprawdzić Jacucha pod kątem zdrowotnym, wizyta u weta i dokładne badania. Okazało się, że ma prostatę i trzeba wyciąć kulki, Okazało się również, że ma chore zęby i trzeba wyrwać dwa trzonowe na górze. Tak więc operacja się odbyła na początku grudnia, doszedł do siebie szybciutko ale koopy dalej robi, gdy zostaje sam w domu. A ponieważ w końcu pańcia po wielu próbach dobrała mu karmę, ma teraz co zbierać a i zapach jest przeokrutny gdy wchodzi do domu. Pańcia zaczęła szukać behawiorysty. Niestety najbliższy jest we Wrocławiu a to jakieś 120 km od nas. Więc odpada. To co udało się ustalić to to, że raz wyleczony stres separacyjny już nie wraca. Poza tym może i pańcia mogłaby ciągle te koopy zbierać ale okazuje się, że Jacek mocno się męczy. Więc po wielu lekturach, informacjach pańcia postanowiła zawalczyć ze stresem sama i przegonić go precz!!!
-Pierwszy krok – uzmysłowić sobie, że to nie Jacek jest problemem tylko pańcia, której złe postępowanie z pieskiem i utożsamianie go z człowiekiem spowodowało problem. Powoli się to udaje.
-Drugi krok – nie okazywać emocji przy wyjściu i wejściu do domu. Matko jakie to było ciężkie. Jak się nie cieszyć gdy ta mordka tak wita. Ze stoickim spokojem pańcia przechodzi do kuchni, zbiera bez słowa koopy i nie reaguje na powitania. Masakra. Trwa to już tydzień. Efekt ? Jacek nie kładzie się pod drzwiami i pozwala pańci normalnie wyjść z domu ale koopy dalej są.
- krok trzeci – najtrudniejszy chyba będzie. Zabronić Jackowi spać z pańcią w łóżku. O mateńko!!!! Ale pocieszające jest to, że jak minie stres to będzie mógł ponownie ładować swój zadek do mego łoża. Ponieważ Jacek nie lubi swojego legowiska, została mu zamówiona kanapa ( dzięki waszym radom). Czekamy na dostawę. Także krok trzeci wejdzie w życie po nadejściu kanapy. Wejście na łóżko może nastąpić tylko za przyzwoleniem i powinno być formą nagrody.
Dalsze kroki też będą i pisać o nich będę, ale powolutku idziemy bo Jacek leniwy jest więc i cierpliwości pańci potrzeba. O mateńko jak ja mu powiem, że nie może wejść na łóżko……
 
 
Joasika 



Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 10 Paź 2009
Posty: 5043
Skąd: Syrynia
Wysłany: Sob 11 Sty, 2014 22:19   

Ale ciężka praca :!:

Podziwiam za wytrwałość, upór i samozaparcie.

Strasznie ciężko odmówić bassetowi, kiedy robi takie oczy kota ze Shreka, a bydlę potrafi pięęęęknie robić takie oczy...

...i jęczeć...i stękać....i błaaaaaagaaaać.... :mrgreen:
_________________
Joasika i jej baby kolorowe
 
 
 
Magdaa 



Dołączyła: 23 Paź 2013
Posty: 896
Skąd: wielkopolska
Wysłany: Nie 12 Sty, 2014 16:10   

Jak wychodzę to się nie żegnam ,ale ciężko mi jak wrócę nie przywitać łobuza jak tak się pięknie cieszy.Straszne te twoje tortury.
 
 
madziaa 



Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 05 Maj 2010
Posty: 2721
Skąd: Toruń
Wysłany: Pon 13 Sty, 2014 08:19   

Ciężka praca podziwiam za wytrwałość, ja na szczęście mogę i się żegnać i ściskać an powitanie ale odczuwam niestety tą samą rozpacz co Ty brak basseta w łóżku hmm to chyba najgorsze nie mogę sama spać bez mojej śmierdziuli :(
_________________

 
 
 
marzanna67999 



Dołączyła: 19 Lut 2010
Posty: 881
Skąd: dolnośląskie
Wysłany: Pon 13 Sty, 2014 22:08   walka ze stresem ciąg dalszy.................

Właśnie poczytałam sobie na naszej stronce o strachu psa i technice ttouch i jutro zamierzam ją wykorzystać. Długi szalik znaleziony, próba owinięcia Jacucha wykonana. Warkał trochę ale się nie dałam. Wygodnie mu będzie i cieplutko. Tam jest opisane, żeby owijać pieka bandażem elastycznym ale ja myślę, że szalik będzie wygodnieszy. Trzymajcie kciuki. Precz stresie od Jacucha !!!!!!!!!! Walkę z tobą w końcu wygramy. Ciągle czekamy na nowy tapczanik.
 
 
gkoti 
www.leniuch.com



Pomogła: 1 raz
Dołączyła: 31 Sie 2006
Posty: 4793
Skąd: Malbork/Luton
Wysłany: Pon 13 Sty, 2014 22:11   

No to trzymam kciukasy :)
_________________
www.leniuch.com - to na razie stronka tylko Leniuszka
 
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
FGRP Theme created by Gilu
 
Strona wygenerowana w 0,06 sekundy. Zapytań do SQL: 15