Kilka dni temu zakochałam się
zakochałam się na zabój i to była miłośc od pierwszego wejrzenia
nie mogłam się oprzec gdy zobaczyłam te oczy...
Nelcia już jest z nami
wczoraj wieczorem odebralismy ją z domku tymczasowego - to maleńkie kociątko zostało zabrane ze schroniska w wieku 5 tygodni; była w kiepskim stanie, miała koci katar; trafiła do "domu tymczasowego" gdzie została wyleczona, odkarmiona i czekała na nowy dom.
Kiedy ją zobaczyłam, wiedziałam, że musi byc moja!
No i wczoraj z Hubertem pojechaliśmy po małą
Już w samochodzie pod moja kurtką zaczęła mruczec a w domu...
zresztą co ja będę pisac, oto fotorelacja z wczorajszego zapoznania:)
(jakośc zdjęc troche kiepska ale na początek wystarczy tak)
gdzie ja jestem? a to co za wielka morda?!
i do tego jaki ma mokry jęzor, fu!
Poznajmy sie
Zwierzyniec w komplecie
Niedługo będą nowe fotki - postaramy się o lepszą jakośc
Pozdrowionka dla wszystkich! I trzymajcie kciuki - mała ociera się o nogi, mruczy ale zapoznanie jeszcze trwa.
Ostatnio zmieniony przez Asia i Basia Pią 08 Kwi, 2016 19:34, w całości zmieniany 2 razy
Pomogła: 1 raz Dołączyła: 04 Mar 2005 Posty: 779 Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią 25 Lis, 2005 12:08 Re: Rodzina się powiększa...;)
Kasia napisał/a:
mała ociera się o nogi, mruczy ale zapoznanie jeszcze trwa.
No to trochę tych nóg do ocierania ma! Samych psich nóg/łap jest 16
Zapoznawanie chyba dłuuuugo potrwa
A poza tym jest śliczna, milusia taka!!!
Poprzytulaj ją ode mnie!
PS - Zakochałaś się na zabój? Ale Hubert nie ma nic przeciwko temu? Chyba, że w napadzie zazdrości przygarnie następnego kotka A Ty wtedy następnego...
I w ten sposób problem kotów w schroniskach zostanie definitywnie rozwiązany. :wink:
Dołączyła: 04 Mar 2005 Posty: 348 Skąd: Słabomierz
Wysłany: Wto 29 Lis, 2005 19:48
tak strasznie Ci współczuję i znów się poryczałam
Hubertus Pomógł: 1 raz Dołączył: 30 Mar 2005 Posty: 1066 Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto 29 Lis, 2005 20:13
od pierwszej chwili kicia była rozbrykana i wesoła. Szybko oswoiła się z psami i wyglądło na początek długiej psiejsko kociej przyjaźni.
Jeszcze w sobotę brykała po całym mieszkaniu skacząc po firankach i atakując obrus.
Wieczorem była troszkę spokojniejsza. Całą niedzielę przespała wygrzewając się pod lampką. Widać było, że jest coś nie w porządku. Była spokojna i nie mruczała brana na ręce.
W poniedziałek, z samego rana zabrałem małą do weta. Kicia była osłabiona, odwodniona, miała bolesny brzuszek i jakieś szmery w płuckach. Do tego bardzo niską temperaturę.
Przypuszczeń było kilka - możliwy niedoleczony koci katar, koci tyfus lub nawet białaczka.
Kicia dostała ciepłą kroplówkę i kilka zastrzyków.
Przez cały dzień nosiłem ją na rękach i trzymałem w ciepełku.
Wieczorem była druga wizyta u weta. Znów kroplówka i zastrzyki. Kicia była bardzo osłabiona.
Od weta do Kasi domu jest nie więcej jak 2 minuty samochodem - tyle czasu zajeła nam droga powrotna.
W czaie jazdy kicia zaczeła się szarpać i miauczeć, po chwili ucichła.
Kiedy w domu Kasia rozwineła kocyk było tam tylko wiotkie ciałko...
Kasia pewnie coś potem napisze, ale na dzień dzisiejszy wygląda na to, że kicia była uczulona na jeden z leków, który został jej podany i to wywołało atak. Kasia rozmawiała ze specjalistka z SGGW, która jej wyjaśniła, że to bardzo rzadki przypadek, ale nikt nie mógł tego przewidzieć.
Może gdyby nie to, to byśmy ją uratowali...
Strasznie nam smutno z jej powodu. Była z nami tylko kilka dni, ale podbiła nasze serca. Będzie mi brakować jej mruczenia, gdy siedziała na moim ramieniu. Mała kochana Nel.
miała tylko 9 tygodni
w wieku 4, trafiła do schroniska, przeszła koci katar, trafiła do dobrego domu gdzie była leczona, potem ja się w niej zakochałam...
była z nami tylko 4 dni,
4 krótkie dni w jej krótkim 9- cio tygodniowym życiu a zdążyła rozkochać w sobie psy , Huberta i mnie...
psów sie nie bała, fuknęła na nie 2 razy i już, Aron wylizywał jej futerko, spała z nami w łóżku, Hubert nosił ją na ramieniu ..
była taka maleńka i cudoenie słodka
miała być
miała się bawić, skakać, dac w kość psom
miała zostac z nami długie lata, myślałam, że przezyje wszystkie moje psy...
w sobote szalała - biegała po pokoju, skakała na zasłony, drapała kanape, wspinała się gdzie sie dało...
w niedziele kupilismy jej zabawki... nigdy sie nimi nie pobawiła... i nigdy się już nie pobawi
nagle straciła radość życia
przestała mruczeć
spała pod lampką, coraz słabsza i cichsza
poniedziałek rano -pierwsza wizyta u weta. "Rokowania Ostrożne"
kroplówka, leki, sen
wieczorem do weta pojechalismy już razem, 2 godziny pod kroplówką, słowa weta " jest źle" ale ja miałam nadzieje! kotka Huberta wyzdrowiała to i mała Nel wyzdrowieje! Musi! Przecież usmiechnęło się do niej słoneczko! Koteckz ze schroniska, tyle już zwalczyła, teraz ma dom, ma przyjaciół, ma nas!
Hubert miał zabrać ją do siebie - maksymalnie na miesiąc, On może się nią zająć, ja niestety pracuje całe dnie, za miesiąc wróci, zdrowa , wesoła i znów będzie brykać...
...nie zdążylismy dojechac do domu, w kilka minut po wyjściu od weta, jeszcze w samochodzie odzyskała siły, zaczęła się wyrywać, szarpać... miauknęła pierwszy raz w życiu.. głośno, i jeszcze raz, a potem była już cichutko...
gdy weszliśmy do domu odwinęłam ją z kocyka, zobaczyłam krew... na kocyku na maleńkim kocim pyszczku a ona była taka lekka, wiotka
zawołałam Huberta a on powiedział "kotek juz nie żyje..." NIE! jak to?! nie! przeciez była u weta! przecież...
odeszła
odeszła cichutko
moja maleńka słodka Nel
to niesprawiedliwe
cholernie niesprawiedliwe
to nie tak miało być...
Pierwsze chwile Nelci w nowym domu...
cudowna, piękna, mała słodka dziewczynka
"a ta to kto?!"
mała Nelcia, mała Mia - to miała być piękna psiowo-kocia przyjaźń...
wujek Aron , wujek Fred i mała Nelcia... maleństwo było już tu bardzo chore...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum