Nasze Bassety Strona Główna


Poprzedni temat «» Następny temat
Zamknięty przez: Miła od Gucia
Sro 07 Mar, 2012 22:40
KROPKA i KAPCIUCH cz. 1
Autor Wiadomość
gkoti 
www.leniuch.com



Pomogła: 1 raz
Dołączyła: 31 Sie 2006
Posty: 4793
Skąd: Malbork/Luton
Wysłany: Sob 30 Lip, 2011 18:46   

Ojejku, boki bolą ze śmiechu, te Twoje sesje zdjęciowe są świetne :lol:
_________________
www.leniuch.com - to na razie stronka tylko Leniuszka
 
 
 
Joasika 



Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 10 Paź 2009
Posty: 5043
Skąd: Syrynia
Wysłany: Sob 30 Lip, 2011 19:48   

Pozy bezbłędne :lol:
_________________
Joasika i jej baby kolorowe
 
 
 
zojka 


Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 07 Lip 2008
Posty: 3761
Skąd: Mazury
Wysłany: Nie 31 Lip, 2011 09:20   

Spanie na Kapcia!!!

Rewelka!

Fantastyczne psy, fantastyczne zdjęcia :)
_________________
...człowiek autentycznie czuje, że ma najwięcej, kiedy daje innym ...ks.J. Twardowski
 
 
Marynia 



Pomogła: 1 raz
Dołączyła: 30 Paź 2009
Posty: 2459
Skąd: Głubczyce
Wysłany: Pon 01 Sie, 2011 17:12   

Przytulanie nosami - rozbraja :mrgreen:
_________________

 
 
 
ania123 
Użytkownik nieaktywny



Pomogła: 6 razy
Dołączyła: 27 Lut 2010
Posty: 1616
Skąd: Trondheim
Ostrzeżeń:
 2/3/6
Wysłany: Pią 05 Sie, 2011 13:30   

ja sie dzis dla odmiany musze troche pozalic
pewnie taki bez ladu i skladu bedzie ten post, ale musze sie wygadac

kocham Kropeczke moja nad zycie. to moj pierwszy pies wlasny pies, za ktorego odpowiadam w 100%. jest to moja mala coreczka i nie zamienilabym jej na zadnego innego psa, ale czasem jest naprawde cholernie ciezko
od samego poczatku jak Kropka do mnie przyjechala byla bardzo niepewnym psem. bala sie dzwiekow, przedmiotow (potrafila miec atak paniki kiedy przechodzilysmy obok zaparkowanego roweru...), roznych sytuacji, ale najbardziej bala sie ludzi. miala 8 miesiecy jak ja dostalam i nigdy nie widziala miasta, wiec byl to dla niej ogromny szok. jak wiekszosc wie Kropka nie jest adoptowana tylko kupiona z hodowli, ale w zwiazku z tym ze mieszkam w Norwegii to moglam ja przywiezc do kraju jak miala 8 miesiecy
na poczatku w ogole nie wiedzialam co robic i z ktorej strony to ugryzc, bo przyznam ze tak jak duzo czytalam o rasie i wiedzialam sporo o psach, to nie mialam pojecia jak pracowac z psem ktory przy kazdym wyjsciu z domu jest tak spanikowany ze nie ma z nim jakiegokolwiek kontaktu, ktory nie bierze zadnych smakolykow nawet, tylko rozglada sie nerwowo na wszystkie strony z ogonem miedzy nogami
pierwsze rady jakie dostalam to zeby nie zwracac uwagi na ten jej paniczny strach, tylko zabierac ja do miasta, do ludzi, zeby sie do tego przyzwyczajala od samego poczatku, ale bardzo szybko zauwazylam ze to przynosi zupelnie odwrotny efekt bo pies, o ile to w ogole mozliwe, byl jeszcze bardziej przestraszony. nadal zero jakiegokolwiek kontaktu, nie brala ode mnie smakolykow za ktore w domu dalaby sie pokroic, kilka razy nawet zsikala sie ze strachu jak ktos przechodzil kolo nas szybkim krokiem
straszne to bylo dla mnie i naprawde z kazdym dniem bylo mi coraz trudniej i zupelnie nie wiedzialam co robic
bylam po prostu totalnie nie przygotowana na takiego psa, ale skad moglam wiedziec? wszedzie czytalam ze bassety to luzaki, uwielbiaja ludzi, inne zwierzeta, wszystko maja w tylku, i im wiecej uwagi od ludzi otrzymuja tym bardziej sa szczesliwe. a jak je obskoczy banda dzieci i zacznie miziac to sa w 7 niebie. oczywiscie troche przesadzam, i nie oczekiwalam ze Kropka bedzie dokladnie taka, ale jak juz wspomnialam bylam zupelnie nie przygotowana na psa ktory bedzie sikal ze strachu jak bedzie musial minac kogos na chodniku, a jeszcze nie daj boze ta osoba wysunie reke zeby sprobowac psa poglaskac, wtedy to juz w ogole trauma i ciagniecie na oslep byle tylko uciec od ludzi
w kazdym razie dosyc szybko zauwazylam ze musze znalezc inny sposob zeby z nia pracowac. postawilam na pozytywne metody, zadnych kar, zadnego ciagneicia na sile. tylko pochwaly i smakolyki i cwiczenie na duzy dystans. nauczylam ja pozadnego siad, i jak tylko widzialam z daleka ze ktos idzie w nasza strone to prosilam Kropke zeby usiadla i dawalam jej smakolyki, na poczatku oczywiscie przestawala brac jak ktos sie za bardzo zblizyl ale pracowalysmy powoli, trwalo to bardzo dlugo ale w pewnym momencie Kropka siedziala juz caly czas grzecznie jak ktos kolo nas przechodzil, z czasem nawet sama zaczela siadac jak zauwazyla ze ktos idzie w nasza strone bo to znaczy ze beda smakolyki :) oczywiscie jezeli osoba ktora nas mijala sprobowala wystawic reke, albo nawet spojrzala na Kropke za dlugo, to znow byl strach i panika, no ale ja tez nauczylam sie nie stawiac ani sobie ani jej wygorowanych wymagan. po jakims czasie troche zaniedbalam te siadanie jak mijalysmy ludzi, ale Kropka po tym treningu juz troche wyluzowala i nie obmyslala planu ucieczki jak tylko zobaczyla z odleglosci 100 metrow ze ktos sie zbliza. no i tak doszlysmy do tego ze mozemy chodzic po chodnikach i jak od czasu do czasu mijamy jakas osobe to Kropka nie panikuje tylko idzie dalej. inna sprawa jezeli sa to wieksze grupki ludzi, bo wtedy mala ucieka z chodnika i obserwuje z jak najwiekszej odleglosci, dopiero jak ta grupka ludzi sie oddali to wraca na chodnik i idzie dalej. no ale z tym mozna zyc, nie jest idealnie ale mozna zyc. no i tak Kropka sie zachowuje w jakichs 90% przypadkow
natomiast od czasu do czasu, tak jak na przyklad dzisiaj rano, wraca stara Kropka, ktora przyjechala do mnie rok temu. jak wychodzimy na podworko to ja zawsze pierwsza wychodze z bramy zeby sprawdzic czy ktos akurat przechodzi albo jedzie rowerem, zeby Kropka wychodzac z bramy odrazu sie nie wystraszyla. no i dzis nie bylo nikogo za brama, natomiast za chwile wyszla zza roku grupka osob, do tego z rowerem i wozkiem dzieciecym. Kropka nie wiedziala w ktora strone uciekac, ogon miedzy nogami, panika w oczach. no i po takim zdarzeniu caly spacer jest do dupy, bo ona nie potrafi zrobic tak ze sie otrzasnie, wytrzepie i po stresie, i idziemy dalej. juz wtedy jest totalny stres do momentu jak wrocimy do domu. bylysmy rano na podworku 15 minut (chociaz planowalam dlugi spacer), i w czasie tych 15 minut Kropka sie nawet nie wysikala po calej nocy, bo caly czas rozgladala sie naokolo i miala ogon miedzy nogami. eh
takie sytuacje nie zdarzaja sie na szczescie czesto, ale maja miejsce, tak jak dzis
Kropka juz sie oczywiscie dawno uspokoila i jest normalnym szczesliwym psem (wlasnie dostala Konga z zamrozonym mielonym miesem z kurczaka), ale ja od samego rana mam dola
zycie z takim psem naprawde nie jest latwe. jest to moj pierwszy pies za ktorego jestem calkowicie odpowiedzialna. na pewno popelnilam bledy wychowawcze, ale jezeli mam byc szczera to naprawde nie wiem jakie. zrobilam wszystko co moglam, i nie ma porownania miedzy Kropka sprzed roku a Kropka teraz, ale mimo wszystko zdarzaja sie takie sytuacje jak dzis. no ale nawet w te dobre dni, nie ma mozliwosci zeby ktos do Kropki podszedl i ja poglaskal (poku co poglaskala ja garstka osob, i tylko wtedy kiedy Kropka sie bawila z ich psami i chyba w tym wszystkim zapominala ze od ludzi sie ucieka). dalej Kropka sie bardzo stresuje jezeli na podworku jest wiecej osob z jakiegos powodu, no na przyklad jest ladna pogoda. nasze zycie jest zazwyczaj dostosowane do potrzeb Kropki i jest bardzo wiele rzeczy na ktore musze zwracac uwage, na przyklad jak jedziemy autobusem to idziemy 2 przystanki dalej niz gdybym jechala bez niej bo akurat tam jest zazwyczaj mniej ludzi. nigdy nie wychodzimy na podworko miedzy 7.15 a 8.30 bo wtedy jest na podworku duzo ludzi ktorzy ida\jada do pracy, nigdy nie wychodzimy miedzy 15 a 16.30 bo wtedy ludzie wracaja z pracy. i wiele innych sytuacji na ktore tez zawsze musze zwracac uwage i zawsze gdzies to miec z tylu glowy
kocham Kropke niesamowicie. jest cudowna, kocha bardzo i mnie i meza, w domu jest to naprawde najwspanialszy pies na swiecie. jak wychodzimy na spacery o 11-12 w nocy to mala tez jest w swoim zywiole, 2 godziny bawimy sie wtedy w parku, biegamy, ona bawi sie z Kapciem i z innymi psami i jest po prostu szczesliwa
ale sa tez takie momenty i sytuacje jak dzis rano...
kocham ja nad zycie, i nigdy nawet nie pomyslalam o oddaniu jej ani bron boze uspieniu, ale czasem mysle ze fajnie by bylo miec psa gdzie wychodzac z nim na spacer nie trzeba miec oczu wokol glowy, chodzic w specjalne miejsca i przestrzegac roznych srodkow ostroznosci. psa ktory nie ucieka na oslep jak ktos chce go poglaskac, i nie sika pod siebie jak w jego strone biegnie male dziecko. psa ktorego mozna zabrac ze soba do miasta albo nawet na grilla ze znajomymi...
wiem ze to dlugie i nudne, bez ladu i bez skladu, i rozumiem jezeli nikomu sie nie bedzie chcialo tego przeczytac, ale naprawde musialam sie troche wyzalic. kocham ta moja Kropke tak jak tylko mozna kochac psa, ale czasem jest ciezko fhuj :P i nie chodzi tu tylko o mnie, ja bym chciala zeby to ona byla szczesliwa, wyluzowana, a nie chodzila zestresowana jak kaczka z ogonem miedzy nogami i tylko rozgladajac sie czy przypadkiem nikt ani nic sie nie zbliza
 
 
 
Asia i Stefan 



Pomogła: 1 raz
Dołączyła: 08 Lut 2011
Posty: 1132
Skąd: poznań
Wysłany: Pią 05 Sie, 2011 13:38   

A właśnie, że nie, bo przeczytałam wszystko, od deski do deski!
Rozumiem i wcale Ci się nie dziwię, bo chyba każdy z nas tak ma, albo więkoszość. Stefan też czasem mnie do szewskiej pasji doprowadza swoimi zachowaniami, co nie znaczy, że kocham go mniej, albo chciałabym go oddać, zamienić..
Mam koleżankę, psią behawiorystkę, zapytam co ona o tym myśli, może podsunie nam jakiś pomysł.
Dużo sił i cierpliwości Ci Kochana życzę, oby pewnego dnia się sytuacja odmieniła
_________________
Asia i Stefanek pozdrawiają
 
 
ania123 
Użytkownik nieaktywny



Pomogła: 6 razy
Dołączyła: 27 Lut 2010
Posty: 1616
Skąd: Trondheim
Ostrzeżeń:
 2/3/6
Wysłany: Pią 05 Sie, 2011 13:46   

dzieki Asiu :)
ja juz dawno pogodzilam sie z tym ze Kropka nie bedzie nigdy takim totalnym luzakiem ktory na nic nie zwraca uwagi (jak Kapciuszek ;p) i nauczylam sie zyc z nia taka jaka jest, dopasowuje sie do niej jak tylko moge, ale fajnie by bylo czasem zabrac ja gdzies do znajomych gdzie moglaby pobiegac po ogrodku itd
no ale ja przyznaje, nie jestem behaviorysta, nie znam sie dobrze na psiej psychice, ale zrobilam co moglam, i naprawde Kropka jest zupelnie inna niz byla wiec mysle ze osiagnelysmy duzo, ale mimo wszystko...
kiedys jak jechalysmy autobusem to ktos zupelnie przypadkowy mi powiedzial ze psa ktory tak sie boi powinno sie uspic zeby nie cierpial..
no dla mnie to totalna bzdura, bo Kropka jest w takim stanie paniki no nie wiem, strzelam ze moze 2% swojego zycia. pozostale 98% to cudowny, szczesliwy pies, ale te momenty kiedy ona jest taka przerazona naprawde sa trudne :\
 
 
 
Asia i Stefan 



Pomogła: 1 raz
Dołączyła: 08 Lut 2011
Posty: 1132
Skąd: poznań
Wysłany: Pią 05 Sie, 2011 13:52   

Przepraszam za wyrażenie, ale to jakiś głupi człowiek z tego autobusu był! A ja mam niby swojego psa uśpić, bo ma padaczkę i raz na jakiś czas zdarzają mu się ataki? Co za bezsens. Szkoda, że nie można z Kropcią do Cezara podjechać :) Zapytam Dony, ona jest moim Guru w sprawach psich zachowań, jak mi coś podpowie, to na pewno Ci napiszę
_________________
Asia i Stefanek pozdrawiają
 
 
keter23 



Dołączyła: 15 Lis 2010
Posty: 135
Skąd: Swords co.Dublin
Wysłany: Pią 05 Sie, 2011 14:23   

hej Anka to co napisalas to bardzo mile ze kochasz tak swoje pupile. My tez kochamy ZORKA. U nas jest calkiem odwrotnie bo zorek jest bardzo towarzyski czasami nawet za bardzo. Tak jak czytalas ze bassety kochaja wszystkich - to on wlasnie taki jest. Uwielbia spacery i ktokolwiek przechodzi zwraca na niego uwage a jak osoba sie zatrzyma i chce do glaskac to juz jest super szczesliwy - niewspominajac o dzieciach ktore uwielbia. No a na spacerku to kocha wszystkie psy , i strasznie siagnie . Probowalam sie zatrzymywac zeby przestal ciagnac ale nie skutkowalo. Wiem ze jestes przeciwna halti ale od kiedy kupilam to jak zakladam Zorkowi na spacerze to zero ciagniecia . Zakladam mu tylko jak idziemy po chodniku albo do parku gdzie wiem ze jest mnostwo psow i po jakims czasie zdejmuje . I tak kilka razy to potem jak zdejme i zaczyna siagnac to czasami wystarczy jak mu to pokaze i juz jest spokojny.
A tak oczywiscie ze go kochamy to tak samo jak Kropka dla ciebie - jest nasz pierwszy pies. Ale czasami nerwy puszczaja jak z nudow albo jak probuje zwrocic na siebie uwage i gryzie plyty DVD albo obgryza mi moj green house na ogrodzie, albo wynosi poduszki na ogrod. Ale z kolei jak kladzie sie na fotelu wtulony w koc to tak slodko wyglada ze zapomina sie o wszystkim zlym co robi .
tak to jest z naszymi psiakami.
A apropotego ze Kropka tak sie wszystkich boi. mam znajoma ktora ma 7 letniego dalmatynczyka. Nigdy nie miala z nim problemu ale jakies 2 lata temuugryzl go inny pies i od tego czasu boi sie panicznie psow. I taka sama aytuacja jak u ciebie musi z nim wychodzic bardzo wczesnie jak nie ma zadnych psow i w takie miejsca gdzie nie ma psow. Mialysmy pomysl zebysmy wyszly razem na spacer ja z zorkiem i ona z jej piskiem i ierwszy raz jak sie zobaczyly to zorek oczywiscie chial sie bawic a tamten pies byl strasznie przestraszony nawet sie ne mogl zalatwic. chodzilismy tak razem godzine - mnie juz rece bolaly bo zorek strasznie ciagnal w jego strone a tamtem nic unikal go jak mogl. Ale kilka razy sie owachaly wiec dobry znak. teraz bedziemy razem chodzic raz w tygodniu i moze sie oswoi z Zorkeim.
Moze kropka tez sie oswoi z ludzmi i psami. Moze poprostu potrzebuje wiecej czasu.
Pozdrawiam.
_________________
Sylwia
 
 
 
ania123 
Użytkownik nieaktywny



Pomogła: 6 razy
Dołączyła: 27 Lut 2010
Posty: 1616
Skąd: Trondheim
Ostrzeżeń:
 2/3/6
Wysłany: Pią 05 Sie, 2011 14:34   

no ja jestem przeciwna halti, ale sa gorsze rzeczy ;) ciesze sie ze wam pomoglo
z Kropka to nie jest tak ze ja sie na nia denerwuje przez to, tylko jest mi jej szkoda tak naprawde bo to ona jest cala w stresie i nie korzysta ze spaceru. ja bym jej chciala pomoc po prostu, ale nie mam pojecia jak. wiele osob mi juz powiedzialo ze ten strach Kropki to nie jest tylko wynik braku socjalizacji jak byla mala, tylko ze ona do tego musiala sie tez urodzic taka wycofana, o czym ja nie mialam pojecia zupelnie, bo gdybym wiedziala to moglabym sie jakos lepiej do tego przygotowac... Kropka tak naprawde z ludzi akceptuje tylko mnie i meza, tesciow ktorych widzi przez kilka godzin w kazda niedziele + czasem troche czesciej, brata meza ktory tez zazwyczaj jest na obiadach u rodzicow, jednego naszego znajomego ktorego widziala bardzo duzo razy i ktory czesto chodzi z nami na spacery, no i jak moja mama byla u mnie na swieta to Kropce zajelo chyba 4 dni ciaglego przebywania w domu z nia zeby sie troche przelamala i dala sie w ogole dotknac. mama dostala instrukcje zeby Kropke zupelnie olewac i nie zwracac na nia uwagi, nie podchodzic do niej, nie mowic i nawet nie patrzyc na nia, i dopiero po 4 dniach Kropka sama do niej podeszla i usiadla obok na kanapie...
 
 
 
Miła od Gucia 
Admin merytoryczny



Pomogła: 11 razy
Dołączyła: 03 Mar 2005
Posty: 21613
Skąd: Gorzów
Wysłany: Pią 05 Sie, 2011 17:00   

Przeczytałam Aniu z ciekawością zachowania Kropki.
Bardzo mi jej i Ciebie szkoda, bo stres obopólny.
Tyle miłości Kropka dostaje, skąd ten strach, z tego co piszesz, to ona bardzo to przeżywa. Nie umiem Ci nic poradzić, bo z Gustawem jest odwrotnie, lgnie do wszystkich.
Nie wiem, czy pies może mieć takie zachowanie od urodzenia. Nie wiem, nie wydaje mi się, pies od małego raczej jest ufny, lgnie do ludzi. Może coś się wydarzyło. Może to zachowanie jest związane z grupą ludzi, ludzi na dworze.
Strasznie mi je szkoda, wyobrażam sobie ten strach w ślipiach i ten podkulony ogonek.
Zapewne jest jakiś sposób, aby dotrzeć do świadomości Kropki, psi psycholog, behawiorysta faktycznie może pomoże.

Niby szczegół, odbiegnę od tematu.
Marek Gustaw malutkiego wiózł w bagażniku, jechał sam i bał się żeby Gucio mu między nogami nie łaził. 300 km, to kawałek.
I mam o to pretensje, bo Gustaw miał chorobę lokomocyjną.
I ja uznałam to "jako uraz z dzieciństwa".
_________________
694 409 059
nasze.bassety@onet.pl
 
 
 
eufrazyna
[Usunięty]

Wysłany: Pią 05 Sie, 2011 17:16   

Ania, przeczytalam calosc. No czasem jest ciezko, tak jak piszesz i samego psa szkoda, bo my ludzie,jakos sobie potrafimy wiele rzeczy zracjonalizowac, a zwierzak juz nie. Ale ten ogrom pracy jaki wlozylas w socjalizowanie Kropki, to naprawde- czapki z glow! Tak trzymaj :)
 
 
ania123 
Użytkownik nieaktywny



Pomogła: 6 razy
Dołączyła: 27 Lut 2010
Posty: 1616
Skąd: Trondheim
Ostrzeżeń:
 2/3/6
Wysłany: Pią 05 Sie, 2011 17:25   

heh
ja tez na poczatku myslalam ze cos tam sie musialo wydarzyc w jej zyciu w pewnym momencie, bo to nie mozliwe zeby pies bez powodu AZ tak sie bal ludzi, bo u niej to nawet nie jest tak ze po prostu widac ze to niekomfortowa sytuacja dla niej, tylko po prostu panika
ale wiekszosc osob z ktorymi rozmawialam mowi ze to mozliwe. ze czasem rodza sie bardziej wycofane szczeniaki, i w takie szczeniaki trzeba od samego poczatku wkladac duzo pracy, socjalizowac, zabierac do ludzi i w rozne miejsca, i zaczac to bardzo wczesnie, i wtedy te psy sa zazwyczaj normalne. natomiast jezeli urodzi sie taki wycofany szczeniak, i przez pierwsze 8 miesiecy zycia mieszka w hodowli gdzie wiekszosc czasu spedza biegajac po podworku z innymi psami, praktycznie bez kontaktu z nowymi ludzmi i sytuacjami, to pozniej skutki sa wlasnie takie...
 
 
 
ania123 
Użytkownik nieaktywny



Pomogła: 6 razy
Dołączyła: 27 Lut 2010
Posty: 1616
Skąd: Trondheim
Ostrzeżeń:
 2/3/6
Wysłany: Pią 05 Sie, 2011 17:29   

dzieki Aga :) tylko ze z ta praca z Kropka to jest tak ze na teraz wydaje mi sie ze zrobilam wszystko co moglam, tak jak umialam, i juz wiecej nie dam rady, nie mam pomyslow juz, nie wiem co robic dalej :) czasem mysle ze juz nie bedzie lepiej, ze zrobilam dla niej to co moglam a reszta moze przyjdzie z czasem, sama z siebie, ale nie wiem sama...
 
 
 
troublemaker 



Dołączyła: 01 Lip 2009
Posty: 818
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią 05 Sie, 2011 19:28   

Przeczytalam wszystko i musze Ci powiedziec, ze rozumiem Cie calkowicie.

Moja Krowka jest praktycznie taka sama. Wycofana, spanikowana i szczesliwa tylko w domu.
Rowery - panika, czlowiek z laska - panika, wozek, motocykl, starsza pani - panika... szkoda gadac.
Na spacery musialysmy chodzic tylko okreslonymi ulicami. Dla niej przeprowadzilismy sie z centum Pragi na obrzeza do mieszkania z ogrodem. Tam jej sie poprawilo, bo to byl jej teren. Dookola byly lasy, stumyki, polanki wiec tam moglysmy chodzic na smyczy w miare spokojnie i bez smyczy. Tylko przy rowerach byla panika straszna dalej. Uciekala jak najdalej i bylo ciezko. O wyjsciu do ludzi nie bylo mowy.
Kto byl na ostatnim zlocie ten pamieta jak Krowka ciagle siedziala po krzakach i nie podchodzila do ludzi nawet podczas grilla. Dala sie dotykac ludziom tylko ktorych poznala bedac w domkach. Ale wspolny spacer nad jezioro to byl koszmar. Nawet podczas wspolnego zdjecia musialam ja mocno trzymac bo by mi zwiala jak najdalej. Tylko ja nioslam psa na rekach gdy wychodzilam po prezenty..

I w tej czesci chce Ci powiedziec, ze jest poprawa i to duza. W ciagu tego roku Krowka sie zmienila bardzo i choc tez ma jeszcze male problemy to jest nie do porownania.
Od jakiegos czasu mieszkamy w Ostrodzie. Ogolnie spokoj, cisza i sielanka. Krowka jest tu juz od jakichs 3 miesiecy wiec sie juz przyzwaczaila i oswoila. Kocha moich tesciow i jest jej tu dobrze.
Moj tesciu uwielbia Krowke i duzo sie nia zajmuje gdy mnie nie ma. I to on nauczyl ja, ze rowery to nic strasznego. A robil to tak:z Krowka na smyczy stawal przy rowerze stojacego na klatce i tak stali. 10 minut, 20, 40, godzine. Stali, tesciu do niej mowil, glaskal rower, glaskal Krowke, usmiechal sie do niej i ogolnie pokazywal, ze rower nic jej nie robi. Robil to kilka razy poki ona sama sie nie zainteresowala - poszla powachac itd az w koncu stracila zainteresowanie. Przy mijaniu rowerow na ulicy nie pozwalalismy jej uciekac na trawniki, tylko trzymalismy blisko siebie zeby dodac jej pewnosci siebie. I to dziala. Jak idzie bez smyczy to woli trzymac sie dalej od roweru i minac szybciej, a na smyczy w ogole jej nie rusza.
Spacery: mieszkamy blisko ogrodow dzialkowych, za ktorymi sa pola. Jako ze na miasto nie dalo sie z nia wyjsc, to chodzilysmy tylko tam. Droge na pola miala opanowane do perfekcji i czula sie tam jak u siebie. Nie musialam jej miec na smyczy bo pieknie przychodzila na wolanie i w ogole byla w swoim zywiole. Oswoila sie z miejscem, z psami, ktore przychodza na spacery i doszlo do tego, ze juz znala wszystko tak dobrze, ze jej sie znudzilo i sama chciala isc w druga strone. DOprowadzilam do sytuacji, gdy psu sie znudzilo chodzic te sama droga.
No i jakies 2 tygodnie temu jak nas nie bylo w domu na weekend tesciu wzial psa na spacer do miasta. I pies poszedl!!! Byl w samym centrum, nad jeziorem i wszedzie. I nie bylo problemow wiekszych :) Bylismy w szoku!
teraz trenujemy codziennie i chodzimy codziennie innymi drogami by coraz wiecej widziala i poznawala. tez jej sie czasami odklei i chce uciekac, Wtedy staje, przytrzymuje by nie zwiala i po chwili idziemy dalej. U nas dziala. I pies sie jakby otwiera :) Coraz chetniejszy do spacerow i poznawania wszystkiego.
Nie wiem jak bedzie dalej, bo zaraz sie bedziemy przeprowadzac, ale mam nadzieje, ze juz sie nie cofnie.

Wiem jak to jest ciezko i zycze Ci powodzenia z calego serca. :)
Nie wiem czy to co tu naskrobalam Ci pomoze, ale moze systematycznosc i nuda wam tez pomoga.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
FGRP Theme created by Gilu
 
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 10