Sama nie wiem od czego tu zacząć... może od początku jakby to pewnie dziewczyny powiedziały... Majka dziś ok. 12.30 przyszła do mnie powłócząc nogami, przeszła kawałeczek, z kuchni do pokoju. Pomyślałam sobie, że leniwa taka czy co?
i wcale bym się nią nie obejrzała, gdybym nie usłyszała , że w kojku strasznie się wierci...gdy się odwróciłam, zobaczyłam, ze wywaliła ślepia na wierzch i wydłużyła szyje kołysząc ją na boki. Wiecie, tak jakby jej coś utknęło. Zerwałam się na równe nogi a ona zaczęła mi drżeć i się kurczyć, dosłownie... wszystkie mięśnie napięte, brzuch wciągnięty do środka, ogon odwinięty... cala była napięta i twarda, wygięła się w literkę odwrócone "U"... zęby, szczękę miała tak ściśniętą, że aż wargi sobie zagryzła...Daniel zaraz ją czapnął, do samochodu i do weta...
diagnoza po wykluczeniu ataku serca oraz wylewu to... padaczka.......
jestem załamana!
według lekarza, albo wcześniej miała poważny wypadek albo była uderzona silnie w głowę. ale jak tak czytam temat o padaczce na forum, to również biorę pod uwagę komplikacje po chorobie lub po wcześniejszych chorobach o których nic nie wiedziałam...
w każdym razie ma mieć teraz spokój, i mamy ją obserwować, w razie częstych ataków mam przyjechać po receptę, dostanie ten lek co Asia od Stefana go stosowała, Luminal. uprzedził z góry, że dobranie odpowiedniej dawki będzie w rodzaju losowaniem, loterią, na zasadzie prób i błędów oraz obserwacji
cały atak trwał nie dłużej jak 7-10 minut, po nim natychmiast nastąpiło obfite ślinienie, które ustało po ok. 30 minutach
czytam sobie ten temat http://forum.bassety.net/viewtopic.php?t=2825 niewiele tam jest... jak rozpoznać nadchodzący atak? czy zawsze to wygląda tak samo? i co mam robić, jak pomóc?
Lacota podsunęła mi oczywistą myśl , żeby pojechać i sprawdzić ucho, że może to zapalenie jest jeszcze i może to przez to?
jak tylko ochłonę, zadzwonię do weta, spisałam sobie wszystko za radą Bogusi, bo (zwłaszcza u mnie) pamięć mam ograniczoną i zaraz zapomnę szczegóły, a pewnie wszystko może okazać się ważne
...w każdym razie jeszcze nigdy tak się bałam i nigdy nie byłam taka bezradna...
jestem padnięta, idę spać, dobrej nocki, Majka przesyła całusy (od dzisiaj ma ksywę Padaczka)
Pomogła: 1 raz Dołączyła: 26 Maj 2009 Posty: 1726 Skąd: poznan
Wysłany: Pią 16 Maj, 2014 20:41
Biedna Majeczka
Małgosiu z tego co pamiętam,to chyba Asi Stefanek leczy się na padaczkę,może jest coś ciekawego na ten temat w jej temacie,a może skontaktuj się z nią i pporozmawiaj.
trzymam kciuki za maleńką.
_________________ Zuza, Gabi, cavalierka Fiona oraz koty Filemon i Miłka
Goldie kiedy dostała pierwszy atak najpierw zwymiotowała,w wymiocinach była mała kość,którą zjadła dwa dni wcześniej,potem zesztywniała,wezwałam weta,dostała zastrzyk rozkurczowy bo myśleliśmy,że to od żołądka,po trzech miesiącach następny na spacerze,ten sam wet i znów zastrzyk,zwrócił mi jednak uwagę,że to może być padaczka,żeby zrobić badania,wyniki badań były dobre i w Opolu wet powiedziała,że przy tak rzadkich atakach nie podają leku,po następnych 3 miesiącach kolejny atak,skonsultowałam się z wetem z Raciborza,kazał przyjechać bez Goldie tylko z wynikami,wet wypytała mnie o wszystko,Goldie wcześniej miała wypadek jak mieszkała u brata,od tej pory podaję jej "Karsivan" i od prawie 3 lat zero ataków.Będzie dobrze,bądź dobrej myśli,trzymaj się Majeczko.
To straszne co piszesz Gosiu ale na pocieszenie mogę tylko powiedzieć, że mam koleżankę, której piesek miał padaczkę ale żył długo i szczęśliwie. Wprawdzie szczęście to było przerywane atkami i rzeczywiście podawała mu Luminal bo już spytałam ale żył Gosiu, żył i Majeczka też będzie żyła a to najważniejsze !!!! Tak mi przykro, że jest chora
Dzięki za słowa otuchy, dzisiaj stwierdziliśmy, że przez ten atak będzie jeszcze bardziej rozpieszczona :lol:
Ale na razie (odpukać) jest dobrze, wkradła mi się dzisiaj do pomieszczenia, w którym trzymam ugotowane jedzenie w garnku, no i zeżarła połowę, wyglądała jak cielna krówka
Ze zmian , które zauważyłam, to to, że strasznie za mną łazi i jęczy coś tam do mnie...
Robię teraz małe przemeblowanie, Zenkowi (rybce) musiałam już wymienić na większe akwarium, bo urósł troszkę hihi i dzięki temu nie mam czasu myśleć i się martwić.
W wolnej chwili skoczę na sprawdzenie tego ucha, jeśli okaże się zdrowe to będzie wskazywało na jakiś uraz pewnie... :cry: szczerze to wolałabym aby to było ucho, bo się wyleczy i będzie z głowy , ech.
.......
edit.
jak miała ten atak to ja nie zdawałam sobie sprawy w ogóle, że to padaczka
darłam się, że Majka umiera, że ma zawał lub się czymś krztusi , pojechaliśmy od razu, tak jak staliśmy, bez szelek, bez smyczy i bez książeczki, jeden wet zamkniety, drugi nie odbiera telefonu, dopiero trzecia klinika była czynna
psa ważącego 27kg nieśliśmy jak małego chihuahua , adrenalina ogromna,
wiecie, tak podsumowując lekko, dopiero po takiej akcji rozumiem co wy czuliście opisując momenty ratowania psiego życia, dopiero was rozumiem, wiem co to za nerw, jaka bezradność i ogólna panika, boże Daniel każe mi otworzyć drzwi do samochodu a ja leciałam otworzyć mu bramę, totalna masakra
ale jeden moment był zabójczy, śmialiśmy się wprawdzie dopiero późnym wieczorem, ale słuchajcie:
Nie miałam z kim zostawić Błażeja (5 lat), musiałam go szybko wpakować do samochodu (tak jak stał - trudno) i zaraz siebie i psa i pędem do weta. hihi On widział, że Majka ma atak, z nami we wszystkim uczestniczył. Daniel położył Majkę na tylne siedzenie (dopiero po chwili ją wzięłam na kolana) i gdy Błażej się zorientował, że piesek będzie obok niego zaczął krzyczeć : "Tylko nie koło mnie, bo mnie zarazi!" :lol:
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum